Rozdział 7

5.1K 389 44
                                    

-O, kurwa, Pam! Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej?-Loren uderza mnie w ramię książką od gegry, a ja wzruszam ramionami, otwierając szafkę i wrzucając worek od wf-u.

-Przecież to nic takiego. To nie jest tak, że uratowałam jej życie czy coś.-dzisiaj rano, kiedy zobaczyłam na parkingu przed szkołą Emily, a ona podeszła do mnie i zagadała, Loren zaczęła mnie potem przesłuchiwać, widząc uprzednio całą scenę.

-Ale... ale poznałaś jej paczkę? Kumasz, oni są z wyższego rocznika, może wciągneliby nas na jakąś grubszą imprezę.-dziewczyna wydaje się naprawdę przejęta, a kiedy marszczę brwi, wyczuwając jej nadzieję w głosie, jedynie kręcę głową.

-Wątpię, a poza tym oprócz niej nikogo z nich nie znam.-wzruszam ramionami, na co Loren wzdycha, obrazując swoje głośne rozczarowanie. Po chwili jednak pobudza się i łapie mnie za ramiona.

-Ale skoro znasz ją, to już z górki, Pam. Zaraz... czy to nie do nich ostatnio się dosiadłaś, ośmieszając się na całą stołówkę?-przystaję, przypominając sobie moment, kiedy byłam zdesperowana i podeszłam do Griffina z nadzieją, że udzieli mi istotnych wskazówek, ale się dosyć przeliczyłam.-Czyli znasz tam kogoś!-dziewczyna wydaje z siebie pisk radości, a ja zakrywam na moment uszy.

-Opanuj się, nie będę się z nimi trzymała, tylko po to, by zabrali nas na imprezę.-dostrzegam z daleka Jaydena i resztę osób, za co w duchu dziękuję, bo wiem, że Loren niczego nie wypapla reszcie i będzie siedziała przy nich z buzią na kłódkę.

***

-A ci, do których ostatnio podeszła na stołówce, to właśnie znajomi dziewczyny, którą zawiozła do szpitala!-oddech więźnie mi w gardle, kiedy Loren kilka minut później streszcza im wszystko, o czym jej powiedziałam.

Przez cały czas miałam ochotę rzucić się na nią i po protu zamknąć jej gębę, ale za to siedziałam oniemiała, nie wierząc, że to robi.

-Pam, na serio?-Jayden spogląda na mnie z uniesionymi brwiami, jakby nie dowierzał, że byłam aż w taki dobrym stanie psychicznym, by zawieźć poszkodowaną na oddział szpitalny.

Kurwa. Czy oni naprawdę myślą, że nadaję się jedynie do strojenia, układania włosów i po prostu ładnego ustawienia się do zdjęcia, żeby zaśmierdzieć się, do cholery, na śmierć?

Całą w środku się gotuję, kiedy każdy przy stoliku patrzy na mnie, jak na jakąś idiotkę. Cofam to. Jak na jakąś dziewczynę, która wcześniej była idiotką, a teraz odwaliła taki mądry, jak na nią, numer.

Mrużę oczy, ignoruję pytanie Jaydena i odsuwam się od niego, kiedy ten chce mnie złapać. Wbijam wzrok w Loren, próbując przekazać jej spojrzeniem, że już nigdy niczego jej nie powiem, Dziewczyna jednak to mylnie rozumuje i wymownie rusza brwiami, uśmiechając się.

Do kurwy nędzy. Czy dopiero teraz zauważam ich nadmierna głupotę?

Wciągam głęboko powietrze, mając nadzieję, że zaraz się uspokoję, ale jedyne, co jestem w stanie zrobić, nie łączy się niestety z siedzeniem w dalszym ciągu obok.

***

Schodzę po schodach, czując tak niemiłosierny ból w brzuchu, że zaraz zemdleję.

Idę przez pusty korytarz, wysłana przez nauczyciela angielskiego po dodatkowy podręcznik z innej klasy.
Przechodzę obok szafek, uderzając w moją, a to momentalnie przypomina mi, jak Jayden mnie tutaj niedawno całował.

Zatrzymuje się na chwilę w tym miejscu, marszcząc brwi.

Przypominam sobie jego pełne kpiny spojrzenie w momencie, w którym powinien mnie wesprzeć i "obronić". 

ChitWhere stories live. Discover now