Rozdział 15

4.6K 403 58
                                    

Budzę się, czując, jak dźwięczy mi w uszach.

Obracam się, podciągając ciało, gdy wyczuwam dywan pod nogami, a kiedy otwieram oczy, stykam się z widokiem śpiącego Griffina.

O fuck.

Wyciągam szybko komórkę i widzę 10 nieodebranych połączeń od mamy i pięć od taty.
Momentalnie się poruszam, podnosząc i wywołując tym samym skrzypienie łóżka.

-Kurwa.-jęczę, podnosząc zagubione buty z podłogi i pośpiesznie je zakładając, kiedy w pewnym momencie słyszę za sobą jakiś szelest.

-Nie potrafisz być ciszej?-sztywnieję, słysząc za sobą głos Jake'a, który, pomieszany z poranną chrypą, wywołuje u mnie jeszcze większy zawrót głowy.

Głupi alkohol.

-Byłabym, gdybyś miał sprawne łóżko.-odwracam głowę, na moment zamierając, gdy spotykam się z jego spojrzeniem.-Ty je tak nadwyrężyłeś?-Jake, słysząc podtekst w moim pytaniu, na moment zaciska zęby, ale po chwili podnosi się, siadając i pokazując się mnie w niemal pełnej okazałości. Widząc, że jest w ubraniu, tak samo jak ja, jestem pewna, że się nie pieprzyliśmy.

-Ciekawość cię zżera?-pochylam się w jego kierunku, wypuszczając z dłoni niezawiązaną sznurówkę od buta. Zbliżam się do niego co raz to bliżej, będąc ciekawa, kiedy wymięknie i się odsunie, jednak tego nie robi.

-Do bólu.-mruczę, patrząc świadomie na jego usta, które po chwili układają się w cwanym uśmiechu.

-To dobrze. Będę o tym pamiętał, gdy...-całkowicie zbija mnie z tropu, kiedy to on przybliża swoją twarz do mojej, przez co, oboje opierając się na łokciach, moglibyśmy się pocałować.

Oczywiście jedynie w teorii.

-... znów będę w trakcie nadwyrężania go.-na chwilę ucieka wzrokiem, wskazując nim na łóżko, na którym leżymy.

Mięknę, szybko się odsuwając i prychając.

Wracam do poprzedniej pozycji, zawiązując buta i kręcąc głową, chcąc wyrzucić z głowy to wspomnienie. Pośpiesznie wstaję, jakby zderzona z tornadem, przed którym muszę uciekać.

- Pam?-słysząc swoje imię, przystaję i dotykając klamki od drzwi, odwracam się. Unoszę do góry brwi, obserwując, jak chłopak robi powolne kroki w moją stronę, ale skręcając w stronę biurka, jestem w stanie nabrać oddechu.

-Nic się tutaj nie wydarzyło.-nie pyta mnie. Oznajmia mi to, tak w razie, gdybym chciała rozsiać plotkę.

Przynajmniej tak rozumiem jego słowa.

Siada za biurkiem, podłączając do prądu jakąś wtyczkę, ignorując moje spojrzenie.

Kiwam głową, potakując.

-Nic.-stoję przez chwilę, czekając, czy "zada mi jeszcze jakieś pytanie", a kiedy widzę, że odwraca się z nad biurka i patrzy w moją stronę, przełykam ślinę.

-Totalnie nic.-słyszę w jego głosie nutkę sarkazmu, a kiedy odchyla się na krześle, co zauważyłam, że ma w zwyczaju, wchodzę w jego grę.

-Absolutnie nic.-wzruszam ramionami, a Jake, obierając jednak swoją własną taktykę, obraca się i przysuwa do półki nocnej, łapiąc za telefon.

-Idź już, Pam.-pogania mnie, a ja, szybko się reflektując, po prostu kiwam głową i otwierając drzwi, wychodzę z pokoju.

Do domu docieram godzinę później, bo musiałam znaleźć jeszcze dobry autobus, na który także musiałam jakiś czas czekać.

ChitWhere stories live. Discover now