Rozdział 25

198 16 0
                                    

Boże, kocham uczucie, w jakim aktualnie się znajduję. Stan totalnego odrętwienia. Spokoju. Ciszy w głowie.

Leżę właśnie na wielkiej kanapie w domu jakiegoś kolesia i wsłuchuję się w głośno lecącą muzykę. Właściciel tego domu, jak i wyprawionej imprezy jest jakimś znajomym Loren, więc wkręciła mnie i Emmę. Dziewczyny właśnie tańczą w wielkim salonie, a ja siedzę lekko otępiała na kanapie. Jest taaak dobrze.

- Mogę się przysiąść? - Jakiś chłopak siada obok mnie i otacza mnie swoim ramieniem. Zerkam przelotnie na jego twarz. Ładny. Brunet. Ciemne oczy. Mocno zarysowana szczęka. Taki brutalny się wydaje.... Ciekawe, jak całuje. Przypatruję się chyba dosyć długo jego ustom, bo chłopak parska śmiechem i zmusza mnie to do spojrzenia w jego oczy, które teraz śledzą drogę do mojego dekoltu. Nie mam, co prawda, czym się w tej dziedzinie popisać, moje cycki są dosyć małe, ale jak założę jakiś stanik push up i do tego bluzkę z większym dekoltem, jaką mam aktualnie na sobie, to potrafię przyciągnąć spojrzenia niektórych oczu. - Uznam to za zgodę.

Chłopak rozsiada się wygodnie obok mnie i zaczyna jeździć spojrzeniem po moim ciele.

- Masz jakieś imię? - udaje mi się sklecić zdanie. Nawet okazuje się, że robi się z niego pytanie. Brunet, na dźwięk pytania, wraca spojrzeniem do moich oczu.

- Tristan. A ty, ślicznotko? Jak się nazywasz?

- Claire.

- Claire... Hm... Pasuje do ciebie.

Parskam śmiechem i opieram głowę o zagłówek, przypatrując mu się z zainteresowaniem.

- Dlaczego?

- Po prostu. Myślę o imieniu Claire i od razu ty wyskakujesz mi przed oczami. Patrzę na ciebie i nie wyobrażam sobie nagle, byś mogła nazywać się inaczej.

Parskam jeszcze głośniej. Hmm... Wszystko by pasowało, gdybym tylko faktycznie tak miała na imię. Chłop się tak zafiksował, że zaczyna mi opowiadać o swojej byłej, której było na imię Angela i zaczyna wymieniać jej cechy charakteru, które sprawiły, że to imię zbrzydło mu już na wieki.

Dobra, jednak nie jest tak interesujący, na jakiego się wydawał. Postanawiam zczołgać się z kanapy i sobie pójść. Wstaję powoli, a gdy już prawie stoję, czuję, jak świat wiruje mi dookoła. Muszę chwilę odczekać, w końcu jest trochę lepiej, odwracam się do... Jak mu tam było? Tristana, który nic sobie nie robi z tego, że sobie idę, więc tylko mu macham ręką i wstaję.

Nie wiem, gdzie się kieruję, ale wiedziałam na pewno, że muszę się ulotnić od niego. Dochodzę do łazienki. Otwieram drzwi, dostrzegam pustą przestrzeń w środku, więc wzdycham z ulgi i wchodzę do środka.

Ściągam obcisłe spodnie, w których mój tyłek wygląda rewelacyjnie, potem zsuwam gacie i ostatecznie siadam na kiblu. Po wysikaniu się wstaję, wszystko oczywiście robię w powolnych i niezgrabnych ruchach, opieram się o umywalkę, myję ręce. Unoszę głowę i dostrzegam swoje odbicie w lustrze. Kurwa. Jak wychodziłam z domu, wydawało mi się, że wyglądam o niebo lepiej. Ah, te spływające podkłady po trzech godzinach. Biorę głęboki wdech i wychodzę z łazienki, ale zanim otwieram drzwi, one uchylają się same. A, zapomniałam się zamknąć na klucz... Ups. Mega wysoki chłopak w bejsbolówce na głowie wchodzi do środka, nawet mnie nie zauważając. Widzę, jak rozpina rozporek, chyba chcąc zrobić siku, więc prędko wychodzę i zatrzaskuję za sobą drzwi. Taaa, takie sytuacje często się zdarzają, po pijaku jakoś mniej rzeczy zauważasz. Jednak jedno rzuciło mi się bardziej w oczy.

Bejsbolówka.

Bejsbolówka. Odchodzę parę kroków od łazienki, docierając znów do salonu, w którym gra głośna muzyka, ludzie już aż tak nie tańczą, a bardziej siedzą przy stołach albo na tarasie, przy basenie.

ChitWhere stories live. Discover now