rozdział 37

201 20 4
                                    

Minął jeden dzień. Jeden dzień, a dziś tak się składa, że Jake także po mnie przyjeżdża do szkoły. Juto już wraca ojciec i pewnie kursy Jake'a zmniejszą się do połowy albo mniej. Wczoraj jednak jeszcze po około półgodzinnym całowaniu, Jake mnie odwiózł do domu i nie kontaktowaliśmy się ze sobą od tamtego czasu. Dlatego nie wiem, czego się spodziewać. Wychodzę właśnie z sali, widząc ze Loren pakuje jeszcze swoje rzeczy, więc przyspieszam kroku, by nie musieć z nią dzisiaj rozmawiać. Na pewno by mnie wypytała o wczorajsze spotkanie.

Wychodzę na zimno i od razu zauważam Jake'a opartego o swoje auto tak, jak zwykle. Wydaje się, jakby nic się nie zmieniło. A jednak przekroczyliśmy jakąś granicę, której już nigdy nie cofniemy. Biorę głęboki oddech i niesiona chwilową odwagą podchodzę do niego. Jake wypala właśnie papierosa i wyrzuca do kosza.

- Hej.

- Siema. - mówi i wchodzi do auta. Okej. Nie wydaje się jakiś wściekły ani nic takiego. Nie mam jednak zielonego pojęcia, czy wczorajszy incydent był jednorazowy, czy powinnam do niego wracać w rozmowie i czy nasza dotychczasowa relacja powinna ulec zmianie. Co on o tym myśli? Bo ja myślę tylko o tym, jak dobrze mi sie go całowało. Jak idealnie nasze usta do siebie dopasowały.

- Masz jakieś plany na dzisiaj?- zadaje pytanie, nie ruszając z parkingu. Marszcze czoło i kręcę głową.

- Nie, wyobraź sobie, ze dalej mam szlaban, więc nie mam żadnych planów. Nie wiem, czy to jeden z tych twoich kpin ze mnie, ale tym razem...

- Nic takiego nie miałem na myśli. - przerywa mi, pierwszy raz dłużej dziś na mnie spoglądając. Na chwile wstrzymuje oddech powtrztmujac się by nie spojrzeć na jego usta.  -Pomyślałem, że pokażę ci, jak mieszkam. - jego słowa uderzają o moje uszy, ale jakoś nie dochodzą do mózgu. Siedzę przez chwile oniemiała.

- C-co? - jąkam się, na chwilę nieruchomiejąc. Jake opiera się i zerka na mnie.

- Ja byłem u ciebie już wiele razy, a ty u mnie ani razu. Postanowiłem, że jakoś ci się wynagrodzę.

Wow. W życiu bym się tego nie spodziewała po Jake'u Griffinie, więc tylko niemrawo kiwam głową. Dostępny Jake Griffin.

- Jasne, bardzo chętnie.

Jake tylko kiwa głową i rusza z podjazdu. Jedziemy w ciszy. Wewnętrznie jednak jestem totalnie podjarana i nie jestem w stanie skupić myśli na niczym. Czemu to mi zaproponował? Czy... czy chce przełamać jakąś kolejną granicę? Nagle moje myśli przerywa rozbrzmiewajaca w aucie muzyka. Nie jest to jednak muzyka radiowa. Odwracam się i wbijam w niego zszokowana wzrok.

- Puściłeś swoją playlistę? - pytam podekscytowana, klikając guzik, by puścić następna nutę. Jake tylko przewraca oczami.

- Nie ekscytuj się już tak. To nic wielkiego.

Prycham.

- Jake, przez ostatnie tygodnie zakrywałeś się jakimś radiem. Uważam, ze to bardzo duży krok. - wypalam i obserwuje go. Jake nic nie mówi, więc dodaje. - Jestem z ciebie dumna.

Griffin zatrzymuje się na światłach i przenosi na mnie swoje spojrzenie. Nagle nie jestem w stanie się powstrzymać i zjeżdżam na jego usta. Kurwa. Chce go pocałować. Autentycznie pragnę tego. Nagle słyszę, że chłopak odchrząkuje i ponownie patrzę w jego oczy. Widzę śmiejące się trybiki w jego oczach, gdy odwraca głowę i rusza, jak pojawia się zielone światło.

- Co robiłeś wczoraj, gdy wróciłeś do domu? - pytam, chcąc zaczepić się o jakaś luźny temat, który rzadko mamy w zwyczaju poruszać. Jake tylko zmienia utwór i mówi:

- Nic szczególnego w sumie. Wróciłem, umyłem się i poszedłem spać. A ty?

Wzdycham i patrzę na widoki za oknem.

ChitWhere stories live. Discover now