Rozdział 10

4.1K 341 59
                                    

Dźwięk budzika wybudza mnie z krainy snów, w której tak bardzo chciałam zostać. Przecieram ręką czoło i naciskam pokracznie i w połowie na ślepo na przycisk, mówiący o drzemce i z powrotem zakopuję się w kołdrze.

Obracam się na drugi bok, ale za chwilę ten przekęty alarm znów dzwoni.

Jęczę w poduszkę, chcąc nie wychodzić z łóżka już nigdy więcej.

Zaraz. 

Stop.

Od kiedy mam aż takie leniwo-nedrowe myśli?

Od kiedy zdradził cię chłopak, a przycjaiele mieli w dupie, Pam.

-Kuuurwa-czyli to się działo naprawdę.

Brawo, wracamy do rzeczywistości?

***

Każdy z nas pamięta pierwszy dzień w nowej szkole. Nowe twarze, nowe korytarze, nowe wrażenia i stresujące myśli.

Czemu czuję się, jakbym wchodziła do tego budynku po raz pierwszy, nie znając kompletnie nikogo?

Przechodzę przez długi korytarz, zmierzając w stronę swojej szafki i mijając dziwne spojrzenia, skierowane w moją stronę.

A, no tak, oni nadal myślą, że miałam chęć i czas na to, by spierdolić szafkę Jaydona.

Wprost wyśmienicie.

Wkładam kilka książek do szaki, chcąc zając swój czas i zamykam ją równie wolno, jak ją otwierałam.

Wciągam powietrze i obracam się w stronę dalszej części korytarza, przeszukując wzrokiem znanej twarzy.

-Hej, Pam, jak było na odwyku?-Mike z równolgłej klasy przechodzi obok i uśmiecha się, zadając niecodzienne pytanie, na co zasycha mi w gardle. 

Odwracam się za nim wytrzeszczając oczy i nieruchomiejąc w miejscu. Mike obraca się, pokazując kciuki w górę, jakby ciesząc się, że wróciłam.

-Najgorsze już za tobą, co?-wyrywam się w końcu z transu i kręcę głową, podchodząc kawałek dalej.

-O czym ty...-chłopak  poklepuje mnie jeszcze po ramieniu, dodając jakby otuchy, a ja mam ochotę na niego napluć.

Co się tutaj, kurwa, wydarzyło?

   Dalsza część dnia wyglądała  podobnie. Niejednokrotnie ktoś mnie zaczepiał i pytał jak się czuję albo jakich sprejów użyłam do wymalowania szafki Jaydona.

Na każde z ich pytań odpowiadałam wymijająco, chcąc dowiedzieć więcej o tych plotkach, ale nikt nie dawał mi większej ilości informacji.

Za każdym razem odwracałam się za głosem różnych osób i za każdym razem mój wzrok stawał się co raz bardziej pusty na ich słowa.

Kiedy wchodzę na lekcję mikroekonomii, zauważam ławkę , w której zwykle siedzę, a przy niej grono moich...przyjaciół.

Przełykam ślinę i podchodzę do mojego krzesła, jak gdyby nigdy nic, ale kiedy już zrzucam z siebie torbę, coś we mnie wybucha.

Odwracam się w stronę Loren, która na mój widok powróciła obojętnie do rozmowy z Samem, rozsiadając się na pustej ławce.

-Czemu każdy mysli, że byłam na jebanym odwyku?-syczę w jej stronę, jednak reszta również to słyszy, na co oczy kierują się w moją stronę

-Pam! Czy zmieniłaś kolor włosów? Tak dawno cię nie widziałam.-Lucy odzywa się, całkowcie ignorując moje pytanie i przytulając na powiatanie. Stoję odrętwiała, słuchając Dana, który gada o jakichś dziwnych koszmarach, które go nawiedzały, kiedy mnie nie było, ale mnie interesuje tylko jedno.

ChitWhere stories live. Discover now