09 (HJ)

2K 209 22
                                    

*Hyunjin - pierwszosobowy*

Zapukałem do jego drzwi, ale mimo dziesięciu minut czekania i walenia co jakiś czas pięścią w twarde drewno, nadal nie odpowiadał. Miałem się już poddać i uznać, ze po prostu go nie ma i poszedł najebać Changbinowi, ale usłyszałem nagle hałas tłuczonego szkła ze środka domu.
- Ja się tak nie bawię, kurwa - mruknąłem pod nosem i poszedłem na tyły, szukając jakiegoś uchylonego okna. Akurat jedno tarasowe było niedomknięte, więc wcisnąłem tam rękę i otworzyłem to obok, prawie łamiąc sobie przy tym kość. Ale było warto, bo w końcu klamka uległa, a ja mogłem zobaczyć co się u niego dzieje. Na dole go nie było, więc ruszyłem do jego pokoju, ale po drodze zauważyłem, że drzwi do jego pracowni są otwarte. Coś ścisnęło mnie za gardło, gdy usłyszałem stamtąd ciche łkanie. Szybko zajrzałem do środka i aż się zachłysnąłem, widząc bałagan panujący w środku. Wszystkie obrazy jakie kiedykolwiek stworzył leżały podarte, a strzępy okrywały całe pomieszczenie. Pojemniki z farbą musiały zostać rzucone o ścianę, bo ochlapane były całe przypadkowymi kolorami. Ale ten brud, chaos i zniszczenie nie znaczyły nic przy skulonym na środku pokoju chłopaku, wbijającemu sobie paznokcie w ramiona, jakby chciał w ten sposób stworzyć iluzję ciepłego dotyku. Byłem jedyną osobą, która wiedziała jak wiele dla niego znaczy tworzenie, malowanie nowych wizji, wylewanie na kartkę, płótno, cokolwiek tylko mu wpadło w ręce, natchnienia. Jego umysł był jednym wielkim skupiskiem emocji, które jeśli nie zostały wypuszczone na zewnątrz to wybuchały w środku, raniąc kilka razy mocniej. A odkąd stracił Changbina to nasilało się coraz mocniej. Podszedłem do niego powoli i wzdychając cicho chwyciłem jego dłonie, by odczepić je od skóry. Wydawał się jakby w ogóle nie zauważył, że tu jestem.
- Felix - powiedziałem łagodnie, splatając jego palce ze swoimi - Spójrz na mnie.
On jednak nadal wpatrywał się bałagan, który stworzył, pewnie nie zdając sobie z tego sprawy.
- Zniszczyłem to - szepnął nagle, po dłuższej chwili ciszy - Każdy pojedynczy rysunek, wiersz, obraz, piosenkę. Wszystko. Nie mam już nic.
- Lix...
- Nie mam już nic - powtórzył, a na jego policzki wytrysnęły łzy - Boże, nie mam już nic.
- Uspokój się, Felix, jeszcze możesz...
Ale on mnie nie słuchał, powtarzając w kółko, że wszystko stracił i szlochając histerycznie. Nawet potrząsanie nim nie dawało żadnych efektów, wydawał się jakby wpadł w trans. Nie mając innego wyboru uderzyłem go w twarz, ale nie za mocno, żeby go nie skrzywdzić. Spojrzał wtedy na mnie z taką rozpaczą w oczach, że myślałem, że rozpadnę się razem z nim.
- Hyun... - załkał cicho, a potem rzucił mi się na szyję i rozpłakał jak małe dziecko. Otuliłem go mocno, chcąc przekazać mu jak najwięcej ciepła i głaskałem delikatnie po plecach, aż przestał się trząść. Ale nawet gdy się uspokoił nie przestał mnie obejmować, a ja nie wydałem z siebie żadnego słowa, kontynuując miarowe muskanie jego ciała. Tutaj było jego miejsce.

I'll leave | Hyunlix&ChanglixWhere stories live. Discover now