37 [SPECIAL/END#2]

1.8K 168 50
                                    

Wrócił do domu spokojnym krokiem, tak jakby niczego się nie obawiał. Czuł jakby mu ulżyło, w końcu, po tych wszystkich latach. Z łatwością pożegnał Hyunjina uśmiechem, a ten po prostu odwzajemnił gest, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie. Nie wiedział czemu czuł się teraz tak dobrze. A może wiedział? Uczucia były zbyt skomplikowane do opisania. Powinien płakać? Ale nie chciał. Jedyne czego teraz pragnął to ciepłego uścisku i subtelnego dotyku Changbina.
Changbin.
Nagle jego serce coś przeszyło. Nie tylko zdrada jakiej się dopełnił, także to, że przez cały ten czas chłopak się do niego nie odezwał. Może gdyby... Ale nie, nie chciał myśleć o możliwościach. To po prostu się zdarzyło, a on... on naprawdę tego nie żałował. To wszystko uratowało i coś mu uświadomiło. Nie cofnąłby czasu. Ale czy Changbin... Czy on go zostawił? Przyspieszył najpierw kroku, a później zaczął biec, dopadając do domu. Odkluczył drzwi i rzucił się do góry, przemierzając schody najszybciej jak umiał. Otworzył zdyszany drzwi, a widok jaki zastał sprawił, że krew zamarzła mu w żyłach. Wszystkie szafy były otwarte, a ubrań Changbina w nich nie było. Prawie potykając się o własne nogi dobiegł do mebli, zaglądając do środka. Wyciągnął drżącą dłoń i zanurzył ją w swoich rzeczach, tak jakby szukał odpowiedzi. Zaczął przerzucać wszystko na podłogę, czując jakby ogarniała go gorączka, ale musiał coś znaleźć, jakiś ślad, cokolwiek.
Nic nie znalazł.
Upadł kolanami na podłogę, nie przejmując się chaosem, który stworzył wokół siebie. Liczyło się tylko to, że wszystko co najcenniejsze właśnie zniknęło. To była karma, tak? To co zrobił.. to była jego kara. Śmieszna ulga, którą odczuwał przed powrotem nagle stała kompletnie niepotrzebna, po co mu to było, skoro... Przełknął głośno ślinę, nie mogąc dokończyć nawet myśli. Dźwignął się na nogi, prawie znowu upadając, czując jak dreszcze opanowują całe jego ciało. Przejrzał wszystkie szafki, szuflady, każde widoczne i niewidoczne miejsce, gdzie chłopak mógł zostawić dla niego wiadomość, ale nic nie znalazł. Wyszedł z pokoju, praktycznie o niczym nie myśląc, będąc skupionym tylko na jednym - znaleźć ślad obecności Changbina. Kuchnia była pusta, salon był pusty, łazienki były puste. Sprawdził nawet w garażu, ale niczego tam nie było. Niczego. Będąc na skraju rozpaczy przejrzał każdy kosz na śmieci, znajdujący się przy domu, ale jedyne z czym wrócił to z dłońmi brudnymi od rozkładającego się jedzenia. Prawie zwymiotował podczas mycia rąk, szorując skórę aż do czerwoności. Nawet, gdy przemył je kilka razy wciąż czuł ten smród. Oddech paradoksalnie mu przyspieszył, gdy usiadł, jakby bardziej od biegu po domu zmęczyło go stanie w miejscu. Musiał coś robić, musiał szukać, musiał go odnaleźć. On nigdy nie wyolbrzymiał, nie żartował ani nie zmyślał, gdy mówił, że nie potrafi żyć bez swojej miłości. Jeśli Hyunjin był dla niego jak jasna gwiazda, rozświetlająca bezgraniczną ciemność to Changbin był słońcem, które paliło każdy negatyw w życiu Felixa. Nie poradziłby sobie bez niego, nigdy. Nie przeżyłby powtórki z przeszłości. Gula w
gardle zwiększyła mu się do tego stopnia, że prawie się udusił. Łzy powoli zaczęły spływać po jego policzkach, a on zaciskał zęby, próbując powstrzymać strach. Nigdy nie był tak przerażony jak teraz. Wiedział, że histeryzuje, że powinien poczekać, że nic nie jest pewne. Ale panikował, panikował jak cholera i nie mógł tego powstrzymać. Nie, jeśli chodziło o Changbina. Jego telefon nagle zadrżał w kieszeni jego spodni, a on zamarł, przypominając sobie nagle o tym, że to urządzenie istnieje. Dlaczego, do cholery, zapomniał o czymś tak istotnym? Szybko go wyjął i ocierając jedną dłonią łzy, drugą próbował wpisać kod zabezpieczający. Udało mu się dopiero za trzecim razem, bo palce nie trafiały w odpowiednie klawisze. W momencie, gdy miał wybrać numer chłopaka drzwi wejściowe nagle się uchyliły.
- Felix? - sam jego głos sprawił, jakby trafił w końcu do upragnionego raju - Jezu, ty płaczesz?
- C-Changbin...  - wyjąkał, wyciągając do niego ręce, a ten podbiegł do niego, obejmując swoje kochanie ciepło. Lee wbił palce w jego koszulę, wdychając w końcu uspokajający zapach swojego narzeczonego. Serce mu zwolniło, a on przestał się w końcu dusić.
Wrócił.
- To przeze mnie, prawda? - zmartwiony głos Seo, mimo jego tonu, był muzyką dla uszu młodszego - To przez matkę i że nie stanąłem od razu w twojej obronie...
- Gdzie byłeś? - przerwał mu, pociągając nosem.
- Ah, dostałem od razu po twoim wyjściu nagły telefon z pracy. Jeden z inwestytorów zachorował i musiałem go pilnie zastąpić. Wywaliłem tę starą jędze z domu - zaśmiał się cicho - i spakowałem się na szybko, zapominając o naładowaniu telefonu. Dlatego się nie odzywałem, a w pokoju panował bałagan, nie myślałem o niczym, przepraszam. Chciałem po prostu od wszystkiego uciec - westchnął, odsuwając się lekko od Felixa i patrząc mu z troską w oczy - Zmartwiłem cię? Przepraszam. To było dziecinne, ale bardzo mi potrzebne.
- Najważniejsze, że jesteś - wychrypiał, dotykając delikatnie dłońmi jego policzków - Jesteś.
Changbin schylił się i ucałował czule jego miękkie usta, a młodszy poczuł jak się rozpływa. Pustka została już wypełniona, a on mógł oddychać. Odwzajemnił pocałunek, ale poczucie winy uderzyło go ze zdwojoną siłą, więc raptownie się odsunął, uciekając przed zdziwionym spojrzeniem Changbina.
- Jednak nadal jesteś zły? - zapytał, ale Felix zaprzeczył stanowczo głową - Więc co się stało?
Zagryzł dolną wargę i spuścił głowę, bawiąc się palcami. Musiał mu powiedzieć. To nie było coś, co mógł ukrywać. Prawda była ważniejsza.
- Pocałowałem Hyunjina - wykrztusił nagle z siebie, otwierając szeroko oczy, gdy zdał sobie sprawę, że naprawdę to powiedział i zakrył usta, przerażony. Przez chwilę panowała między nimi cisza, nie słychać było nawet oddechu żadnego z nich. Powolne westchnięcie Changbina zabrzmiało dla niego jak krzyk, a on miał ochotę zakryć sobie uszy.
- Spójrz na mnie - z głosu Seo nie dało się nic wyczytać, więc młodszy mimowolnie uniósł głowę. Zachciało mu się wyć, gdy zobaczył jego smutny uśmiech.
- Nakrzycz na mnie - wyrzucił z siebie Lee - Uderz mnie. Zasłużyłem, możesz to zrobić. Tylko mnie nie zostawiaj, błagam.
Changbin pokręcił tylko głową, a Felix złapał go za nadgarstki.
- Proszę, wyżyj się na mnie.
- Nie chcę - zaprzeczył ponownie.
- Zrobiłem coś obrzydliwego.
- Nie - stanowczy głos starszego sprawiał, że Lee jeszcze mocniej pragnął tego by ukarał go za wszystko, co zrobił.
- Changbin... - wyjęczał błagalnie.
- Kocham cię - nagłe słowa z ust czarnowłosego sprawiły, że Felix zamilkł - Ja... nie obwiniam cię. Zrobiłem coś okropnego wtedy i nie dziwię się, że uciekłeś. To było... to było do przewidzenia - westchnął kolejny raz - Po twoim nagłym wyjściu zdałem sobie sprawę jak bardzo jestem wadliwy. Popełniałem błędy w przeszłości i niczego się na nich nie nauczyłem, wykonując złe ruchy ponownie. Powinienem pozbyć się mojej toksycznej matki z naszego życia już dawno temu. Nie zrobiłem tego, ty cierpiałeś, a ja udawałem, że wszystko jest w porządku. Dodatkowo przez pracę zostawiałem cię samego na całe dnie, a ty wciąż wiernie na mnie czekałeś, tak jakby to wszystko było normalne. Ale nie było. I nie dziwię się czemu się złamałeś. Też bym pewnie tak zrobił na twoim miejscu - oblizał powoli wargi, popękane od nerwowego obgryzania - To nie była twoja wina.
- To nieprawda - młodszy pokręcił szybko głową - Nie bierz wszystkiego na siebie, to ja powinienem być lepszy...
- Zdawałem sobie sprawę z waszej innej relacji od początku - przerwał mu Changbin - Ale nie ingerowałem w to, bo myślałem, że to nam nie zagraża. Znowu byłem ślepy...
- Kocham cię - brązowowłosy zacisnął mocno palce na kołnierzu jego koszuli - Kocham cię ponad wszystko i nic tego nie zmieni. Ani Hyunjin ani nikt. Nie potrzebuję nikogo innego, oprócz ciebie. Hyunjin zdawał sobie z tego sprawę, dlatego wtedy uciekł. I teraz też.. on się wyprowadza. Razem z Seungminem. Nigdy więcej go nie zobaczę, a przynajmniej nie w najbliższym czasie. Ten pocałunek... to była forma pożegnania i wiem, że to brzmi absurdalnie, ale ten gest zakończył wszystko między nami. Wracałem szczęśliwy do domu, myśląc tylko o tobie. Gdy zobaczyłem puste szafy pomyślałem, że mnie zostawiłeś... Jestem takim idiotą, ale idiotą, który kocha tylko ciebie. Wiem, że zjebałem i powinieneś mnie teraz stąd wyrzucić, ale proszę... proszę, daj mi ostatnią szansę.
Spojrzeli sobie w oczy w tym samym momencie i ogarnął ich nagły spokój. Changbin uniósł dłoń i pogłaskał delikatnie policzek swojego ukochanego, myśląc nad tym, jak bardzo jest piękny.
- Dam ci milion szans, jeśli tylko przy mnie zostaniesz.
- Zostanę.

_________________________

Wrócili do miejsca, gdzie zaczęli. Sprzedali dom, nie chcąc dłużej żyć w taki sposób, gdzie jednego z nich praktycznie nie było na miejscu. Nie po to się wyprowadzali, by żyć obok siebie. Wynajęli małe mieszkanie w Seoulu, a Changbin podjął się pracy na miejscu, która praktycznie nie wymagała wychodzenia z domu. Mieli więc dla siebie o wiele więcej czasu, ale nigdy się sobą nie nudzili. Felix otworzył mały warsztat malarski, gdzie uczył ciekawskie dzieciaki malunku, rysunku i rzeźbienia. Sam dzięki temu wiele się nauczył, a obcowanie z czymś co kocha sprawiało, że stale się uśmiechał, nawet gdy po ciężkim dniu musiał sprzątać zabałaganiony warsztat przez te małe szkraby, które nie mogły usiedzieć w miejscu. Nie zarabiał dużo, ale był szczęśliwy, a to było najważniejsze. W końcu żył tak, jak powinien od zawsze. Tak jak oboje powinni.
Kontaktu z Hyunjinem nie miał. Od Jeongina słyszał jedynie czasami, że chłopak dobrze się trzyma i podobno zaręczył się już z Seungminem. Yang tak wtedy piszczał mu do ucha, że mało co zrozumiał, ale cieszył się, że jego przyjaciel jest naprawdę szczęśliwy. Zasłużył na to. I mimo, że czasem za nim tęsknił to wiedział, że tak jest lepiej. Każde rany się kiedyś goją. A ich już się zasklepiły.
Słysząc skrzypienie podłogi uniósł głowę znad pamiętnika, który zaczął prowadzić jakiś czas temu. Wylewanie myśli na papier stanowiło dla niego formę terapii, która sprawdzała się do tej pory doskonale, a Changbin tylko to popierał i szanował jego prywatność, nigdy nie zaglądając do środka. Ufali sobie, mimo tylu przejść, nadal ufali jak najmocniej. Klamka się uchyliła, a Felix uśmiechnął się delikatnie, widząc postać Changbina.
- Hej - powiedział cicho, a starszy tylko kiwnął mu głową, podchodząc bliżej.
- Jak się czujesz? - zagadnął, widząc, że młodszy zamyka już zeszyt.
- Doskonale, a ty?
- Teraz już też.
Felix zarumienił się lekko, rozumiejąc podtekst wypowiedzi i spojrzał na Bina, próbując przykryć rozczulenie rozbawieniem.
- Bardzo słabo, wątpię by ktoś poleciał na takie teksty - pokręcił głową, niby go osądzając.
- To dobrze, że mam ciebie i nie muszę się o nikogo starać - pochylił się na nim, zmniejszając dystans między ich twarzami, przez co młodszy stracił pewność siebie - Prawda? - szepnął, zanim ich wargi się spotkały. Felix uśmiechnął się i zaczął odwzajemniać lekkie pocałunki, obejmując Changbina za szyję. Starszy złapał go pod uda, przez co (niedawno zafarbowany) jasnowłosy musiał owinąć go w pasie nogami. Kontynuowali czułe muśnięcia ustami, nie przerywając ani na chwilę, nawet gdy Seo położył go już na łóżku, a ubrania zaczęły powoli znikać z ich ciał. Chcieli być siebie bliżej, jak najbliżej się dało. Oddali sobie wszystko, bezwarunkowo.
I już nic nie było w stanie tego zniszczyć.

________________

A więc koniec... Wiem, że zajęło mi to trochę, ale nie chciałam się zmuszać i czekałam na odpowiedni moment, gdy będę wiedziała jak to zakończyć. I mam nadzieję, że was nie zawiodłam. Dziękuję za każdą gwiazdkę, komentarz, wyświetlenie. To naprawdę dużo dla mnie znaczy, bo sama świadomość, że ktoś to czyta sprawia, że czuję się szczęśliwa. Zdaję sobie sprawę z ilości błędów oraz braku logiki, której czasami mogliście doświadczyć i obiecuję, że kiedyś to naprawię. A teraz po prostu wam dziękuję. Mam nadzieję, że nie zawiedliście się na mnie do końca.
Powodzenia wszystkim w nadchodzącym roku szkolnym! Wytrwacie to, naprawdę. Musicie po prostu spróbować to wytrzymać, a te dziesięć miesięcy szybko wam minie. Będzie dobrze! Nie poddawajcie się za szybko. I pamiętajcie, że nie jesteście sami.
Kocham was.
~fxlicv

I'll leave | Hyunlix&ChanglixWhere stories live. Discover now