17 rozdział

2.2K 91 5
                                    


 

Od dwóch tygodni Jungkook unika mnie, nie ma czasu, a jak już się widujemy to tylko na chwilę bo zaraz musi gdzieś iść. Od Sugi i Namjoona wiem, że ostro imprezuje, dużo pracuje dla GD. Zmienił się, nawet z nimi nie ma dobrego kontaktu. Wiem, że to dla niego trudne ale nie przesadzajmy. Dużo osób w naszym wieku ma dziecko i jakoś dają radę, a on? Unika nawet rozmów, już teraz wiem, że zostanę z tym sama to tylko kwestia czasu. Źle się czułam, miałam mdłości, na dodatek źle sypiałam, nie miałam na nic siły. Ale nie chciałam się poddać, chodziłam do szkoły i udawałam, że wszystko jest okej.
Non stop dostawałam wiadomości od GD, że tęskni, że mnie kocha, żebym wróciła. Ale olewalam go, nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
Siedziałam właśnie na lekcji i zastanawiałam się gdzie jest Jungkook. Nie było go cały dzień w szkole, pewnie leczy kaca po ostatniej imprezie. Miałam tylko nadzieję, że mnie nie zdradził, tego bym nie zniosła. Dalej się łudziłam, że jednak zmieni zdanie, że zaakceptuje fakt, że jestem w ciąży... Ale to chyba niemożliwe.

Wyszłam ze szkoły i szłam powoli do domu, nagle podjechało auto, zatrzymało się obok mnie. Wysiadł z niego Ji Yong, podszedł do mnie i wskazał na auto.
- Wsiadaj, albo wsadzę Cię siłą - powiedział, a ja nie chciałam już się kłócić i wsiadłam do auta.
Ruszyliśmy, on milczał. Myślałam, że chcę o czymś rozmawiać... Nie wiedziałam nawet gdzie jedziemy.
- Chciałeś pogadać? Gdzie jedziemy? Nie mam czasu - powiedziałam ale on dalej milczał - Cholera! Albo powiesz o co Ci chodzi albo wychodzę! - krzyknęłam, a on spojrzał na mnie przelotnie i się zaśmiał.
- Ryzykowała byś życie swojego dziecka? Nie sądzę - powiedział, a ja byłam w szoku skąd on wie, zaczęłam się bać.
- Skąd Ty niby o tym wiesz? 
- Chyba nie doceniasz moich znajomości, wiem o Tobie więcej niż Ci się wydaje. Ale spokojnie, nic Ci nie zrobię - zatrzymał auto i odwrócił się do mnie - Wiem, że Jungkook nie chce tego dziecka, ale ja jestem w stanie zaakceptować to, że nie jest moje ale wychowam je jak swoje - powiedział i pogładził mnie po udzie. Czyli Jungkook pożalił się, że nie chce tego dziecka. Zabolalo mnie to jak cholera, ale nie mogłam tego pokazać, za duża satysfakcję dałabym GD.
- Nie dzięki, bez łaski. Poradzę sobie sama - powiedziałam i wysiadła z auta. Ruszyłam szybkim krokiem, nawet nie wiem w jaką stronę, znów się rozpłakałam. Miałam dość tej całej sytuacji, pójdę do JK i z nim zerwę, to nie ma najmniejszego sensu. Skoro nie chce dziecka to jego strata, sama je wychowam, poradzę sobie. 
- Zaczekaj! Proszę Cię! - krzyczał za mną GD.
Nagle poczułam silny skurcz, zgielam się w pół i upadłam na ziemię. Tak bardzo bolał mnie brzuch, wiedziałam, że coś jest nie tak. Spojrzałam w dół i zobaczyłam ze po moich nogach cieknie krew, zrobił mi się słabo. Nie umiałam wstać, resztkami sił odwróciłam się w stronę GD.
- Ji Yong, pomóż mi - krzyknęłam i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. 
Ji Yong podbiegł do mnie, wziął mnie na ręce i pobiegł ze mną do auta. Ból nie mijał...
Położył mnie delikatnie z tyłu auta i szybko ruszył, myślałam, że umieram. Ból był niedozniesienia.
- To moja wina, czuję że tracę to dziecko - powiedziałam i krzyknęłam znów z bólu.
- Ciiii mała, już zabiorę Cię do szpitala. Wszystko będzie dobrze - powiedział.

Później pamiętam tylko pełno lekarzy, badania, krzyki, dużo krwi i ból. Błagałam tylko, żeby wszystko było dobrze, chciałam żeby to był zły sen. Dopiero wtedy uświadomiłam siebie, że kocham nad życie tego człowieczka, który rośnie we mnie. Zaczęłam tracić przytomność, wszystko było jak za mgłą, nawet nie wiem kiedy straciłam przytomność. 

                                  ***
Otworzyłam oczy i na początku nie wiedziałam gdzie jestem. Później przypomniałam sobie co się stało, podniosłam szybko głowę i zobaczyłam moją mamę. Musiałam się dowiedzieć, co się działo gdy straciłam przytomność
- Mamo... Co się stało? - zapytałam, a ona podniosła głowę i już wiedziałam, że coś się stało. Jej oczy były zapłakane i smutne.
- Spokojnie Yeonrin, odpoczywaj - powiedział i pogładziła mnie po policzku - Śpij, porozmawiamy jutro.
- Nie mamo, co z dzieckiem? Wszystko okej? - zapytałam, a ona milczała - Mamo! Odpowiedz mi! 
- Nie ma go już... - powiedziała - Poronilaś kochanie.
I wtedy znów poczułam jak wszystko wiruje, poczułam mdłości, było mi słabo. Nie ma mojego dziecka, to moja wina, mogłam o sobie bardziej dbać, nie denerwować się, jeść, spać i mieć gdzieś Jungkooka. To wina Jungkooka, zostawił mnie, nie było go gdy go potrzebowałam, gdy tak bardzo był mi potrzebny. Nienawidzę go, nienawidzę siebie.
- Ciiii, nie płacz. Dobrze się czujesz? - zapytała, ale tym razem to ja jej nie odpowiedziałam - Pójdę po lekarza - powiedziała i wyszła.
A w mojej głowie dalej rozbrzmiewały jej słowa... Jestem taka beznadziejna, skrzywdziłam je... Nie chciałam tutaj być, chciałam zniknąć stąd, nienawidziłam mojego życia, tego miejsca. Chciałam wstać ale zakręciło mi się w głowie.
- Spokojnie, proszę leżeć - powiedział lekarz i pomógł mi się znów położyć - Straciłaś dużo krwi, ale z Tobą już jest dobrze. Mama mówiła, że już wiesz o dziecku... Jeżeli chcesz porozmawiać z psychologiem to śmiało mów, wiele kobiet korzysta z tej opcji - mówił, a ja już miała dość tej gadaniny.
- Nie chcę z nikim rozmawiać, kiedy mogę wyjść? - zapytałam.
- Jak nie pogorszy się pani to jutro - powiedział - Później zrobimy resztę badań.
Powiedział i wyszedł, a zaraz po nim do pokoju weszła mama.
- Mamo wyjdź, nie chcę z nikim rozmawiać.
- Ale Yeonrin nie powinnaś... 
- Powinnam i chce być sama! - krzyknęłam i odwróciłam się do niej tyłem.
- Będę czekała na zewnątrz, zaraz przyjedzie tata i Twoja siostra. A i na zewnątrz jest też Twój kolega, który Cię tu przywiózł - powiedziała i już miała wyjsc.
- Mamo! Wpuść tu Ji Yonga - powiedziałam, a ona kiwnęła głową i wyszła.

Po chwili ktoś zapukał i wszedł, to Ji Yong.
Usiadł przy łóżku i złapał mnie za rękę.
- Mała tak mi przykro... Przepraszam to moja wina... - powiedział i pocałował mnie w rękę. To nie była jego wina, on mnie uratował.
- Nie przepraszaj, to nie twoja wina - powiedziałam - To wszystko jego wina, to on mnie zostawił, zranił... 
- Nie denerwuj się, nie myśl o nim - znów pocałował mnie w rękę.
- Nie chcę go już widzieć, proszę Cię zrób tak żeby tutaj nie przychodził. Niech zostawi mnie w spokoju.
- Obiecuje, moi ludzie się nim zajmą.
- Nie Ji Yong... Nic mu nie rób, poprostu nie pozwól mu zbliżać się do mnie, proszę Cię
- Zrobię jak chcesz - powiedział - Może pojedziemy gdzieś na kilka dni jak wyjdziesz ze szpitala? Dobrze Ci to zrobi 
- Nie wiem, nie chcę niczego planować.
- Pamiętaj, że Cię kocham i zrobię wszystko żebyś znów się uśmiechnęła.
- Cofnij czas - powiedziałam, a on nic nie odpowiedział - No właśnie, nie umiesz... A tego chce najbardziej na świecie.

Porozmawiałam z nim jeszcze kilka godzin i wysłałam go do domu, musiał odpocząć i ja w sumie też. 
Badania wyszły dobrze, więc jutro będę mogła opuścić szpital. Chciałam już wyjść stąd, ale do domu też nie chciałam wracać. Bałam się, że wszystko w domu będzie mi przypominało o tym wszystkim. Może pojadę do siostry, z resztą zobaczę jutro. 
Ktoś wszedł do sali, odwróciłam się i zobaczyłam kogoś kogo nie chciałam już nigdy więcej widzieć. W drzwiach stał zdyszany Jungkook.
- Wyjdź stąd - krzyknęłam.
- Kochanie proszę Cię... - powiedział Jungkook i zbliżył się do łóżka.
- Nie ma kochanie, odejdź i już nie wracaj! - krzyknęłam.
- Zostawiasz mnie? Nie możesz - powiedział i uklęknął, złapał mnie za rękę i zaczął ją głaskać.
- Mogę, przez Ciebie straciłam MOJE dziecko! Rozumiesz? Straciłam je... A teraz wyjdź, pewnie jesteś zadowolony, przynajmniej nie masz już problemu. Idź sobie na imprezę, słyszałam, że ostatnio często to robisz. To teraz droga wolna! - krzyknęłam, a on wstał i skierował się do wyjścia.
- Przepraszam, tak bardzo Cię przepraszam. Wiem, że popełniłem błąd, ale czułem się taki zagubiony.
- A myślisz, że ja się nie czułam zagubiona? Jeszcze na dodatek nie miałam w Tobie wsparcia. Ty mogłeś iść się nawalić i zapomnieć o wszystkim a ja nie!
- Wiem, zachowałem się okropnie. Ale poprawie się, kocham Cię.
- A ja Ciebie nienawidzę. A teraz zostaw mnie w spokoju.
Usłyszałam trzask zamykanych drzwi, znów się popłakałam... 
Z jednej strony tak bardzo go kocham, a z drugiej strony nienawidzę za to co mi zrobił... 

ZakładDove le storie prendono vita. Scoprilo ora