2.Rezydencja

758 49 1
                                    

Obudziłam się, albo ze snu,albo od dusznoty z wora. Śmierdziało tam jak diabli, ale nie aż tak by nie oddychać.
-Nasza Maddie się obudziła? - spytał ten w goglach.
-Nie no weźcie.-powiedziałam- Najpierw nie chcieliście mnie zabić, a teraz mnie porwaliście. Może jeszcze mnie powiesicie "Pod drzewem" ( media ) ?
- Nie marnuj swego głosiku Mała-powiedział ten z uśmiechem
- Ja mała?!- spytałam -Ile masz lat?
- 16-odparł z dumą w głosie uśmiechnięty
- 17- podałam swój wiek
- Co?-spytał zasmucony ( o tyle o ile może z tym uśmiechem wyryte na policzkach )- słyszałeś Toby?
- Nie jestem głuchy Jeff!-wydał się Toby
-Ty gofrozjadzie! ( darmozjadzie )-wrzasnął Jeff i zaczął gonić Tobyego po lesie nie zwracając uwagi na to,że obijam się mu o tyłek. Nagle Jeff stanął jak wryty, bo przed nim stał wielki czerwono - czarny pies z wielkim uśmiechem na twarzy. Rzucił się na Jeff i..... zaczął go lizać po twarzy.
- Smiley- wydarł się Jeff i zaczął się tarzać z psem ... tfu ... psiskiem
- Smiley, to Maddie. Maddie, to Smiley Dog. - zaczął Jeff i chyba chciał coś jeszcze powiedzieć, ale przerwał mu Toby.
- Ruszaj to swoje grube tyłsko - krzyknął, a tuż po tym puścił się sprintem. Jeff nie chcąc być gorszy też dodał gazu. Tak o to obijałam się o tyłek brzydkiego, biegnącego mężczyzny. Zza drzew widać już było wielką białą rezydencję. Gdy tylko do niej weszłam ktoś rzucił we mnie nożem. Była to damska wersja Jeffa. Nie rozumiałam o co chodzi puki się nie odezwała.
- Jeff znów przynosisz trupy z polowania? - spytała
- Nie Jane, to żywy człowiek, specjalnie dla was do zabicia!- krzyknął Jeff i wręczył mnie Jane.
- Siemka, nie chcę przeszkadzać ale rozwiążesz mnie?-spytałam
- Tak nakazuje kultura - odparła Jane, po czym zaczęła ciąć węzły

Tyci problem...\\\ Ticci Toby Love story[Zawieszone]Where stories live. Discover now