11. Minął Tydzień

346 25 4
                                    

POV . MADDIE
-Minął tydzień- wykrzyknął mój przyszły morderca.-Czyli twój ostatni dzień właśnie nadszedł.
- T.tak-dało się słyszeć mój słaby głos. Zamontował mi kubeł bez dna, jako megafon. Lecz ręcznie robiony nagłaśniacz odcina mi usta z każdym słowem.
-Głośniej , nie słyszę.- darł się dalej mój oprawca.
-Ok..-Zająkałam
- Chodź trochę się zabawimy- zaprowadził mnie do sali, w której codziennie mnie torturuje. Podwiesił mnie na kajdanach pod sufitem i zaczął bić jak w worek treningowy. Zemdlałam.

POV. TOBY

Slender znalazł Maddie!  Ach jak ja Papę kocham. Cały ten czas byłem dzielny ( tak tak bobasku.mamusia z nieba patrzy dop.autora )

POV. MASKY

Biedny Toby. Cały czas się rozklejał. Przyłapałem go na próbie zabicia się przez utopienie. Kiedy Slender powiedział, że ją znalazł,Toby waczął się przygotowywać do zabicia tego, kto porwał Maddie. Tak przypuszczamy.Że ją porwano.

POV. MADDIE

Żyję. Jeszcze oddycham. Nie czuję nóg. Są na swoim miejscu. Ale straciłam czucie w ciele ze zmęczenia. Od 3 dni nic nie jadłam. Tak jakieś trzy dni temu mnie nakarmił. Cud. Ale i tak zaraz umrę. Patrzyłam tempo w jego krzywą twarz uśmiechającą się do mnie przy każdym odruchu poudeżeniowym. Ja bez słowa leżałam na leżance. Nie obchodził mnie jego metody zbrodni. Teraz chce już tylko umrzeć.

POV . TOBY

Przed nami wyrosła chata z drewna.
- To tu?- spytałem Slendera, który poszedł z nami.
~Tak. O krążyć z każdej strony. To ta chata.~powiedział to chyba do wszystkich, bo wszyscy jak na gwizdek zaczęli oblężenie. Ja weszłem  oknem. Zauważyłem małą istotę leżącą w kałuży własnej krwi, którą to była całkowicie pokryta. Najprawdopodobniej była naga, ponieważ  pod warstwą  krwi nic nie było. Wziąłem istotkę w ramiona i uciekłem przez okno. Dołączyłem do Slendermana i Eylesa, który miał 10 nerek w specjalnych foliówkach na żywność.
-Zabiliście wszystkich E.J?
-Tak
- Było ich pięć?
-Tak
-Ok
- To ona- wskazał na czerwoną istotkę.
- A widzisz ogon i uszy?-spytałem
- Ja nic nie widzę.
- Ech. Tak to ona. Ma ogon, ale tak wychudzony,  że ona z ogonem jest chudsza,  niż wcześniej sam ogon, a uszy przykleiły się do włosów krwią, a mimo to żyje.
- Zabieram ją- powiedział Slenderman i zniknął. Ech zbieramy chłopaków. L.J,Jaison, Jeff,Painter,Nina,Jill idziemy.   Zaraz cała gromada biegła do rezydencji. Pomimo wygranej nikt się nie cieszył. Wszyscy myśleli, co z Maddie. Ja też się zastanawiałem co z nią będzie. Kocham Ją. Tak to dobre słowo. Wbiegłem do rezydencji. Od razu udałem się do gabinetu.  Zapukałem. Usłyszałem proszę i już stałem przed obrazem Napoleona na całą ścianę. Nacisnąłem kropkę na fladze Francji i weszłem do rezydencji Slendera i Dr. Smiley'a. Na łużku leżała Maddie. Była umyta i uczesana.  Jej dawniej charnych, połyskujących włosów są rzadkie u cienkie skręty.
- Toby chodź- zawołał mnie Slenderman. Posłusznie podeszłem.
- Maddie była głodzona i torturowana w nieluzdkich warunkach. Musisz otoczyć ją opieką. Wiem, co do niej czujesz.
- Aż tak to widać?
- Tak. Musisz się nią zająć. Przez najbliższy rok. Moje obawy się potwierdziły. Maddie jest w ciąży.












.........................................................

Nie mogłem sobie tego wybaczyć.  Kiedy ja spałem sobie w łóżku, ona na zimnej podłodze. Kiedy ja siedziałem w salonie ona została zgwałcona. Jak ktoś mógł jej to zrobić. Zrobić to mojej Maddie?!

I jak tam lektura?  Spk, czy nie. Mam nadzieję, że mnie przez to nie zabijecie. I uwaga. Ten rozdział do końca ma 543 słwa. Rekord!

Tyci problem...\\\ Ticci Toby Love story[Zawieszone]Where stories live. Discover now