#2

3.1K 242 253
                                    

Spałem do póki nie obudziło mnie kąpanie wody. Wstałem i skierowałem się do kuchni po garnek, no ale oczywiście jak miałem znaleźć cokolwiek w stercie pudeł i starych szafek.

- Ruina i tyle, muszę w końcu zrobić ten remont... - zacząłem wyzywać głośniej niż profesor Aizawa na lekcjach.

Zacząłem wyrzucać z kartonów rzeczy, ubrania, książki i tym podobne. Przeszukując pudła, znalazłem stary album ze zdjęciami. Odłożyłem jakąś szmatę, która nawinęła mi się w rękę i usiadłem na krześle, przeglądając powoli strony, jedna z drugą. Każde z nich było jakimś kawałkiem historii.

Kilka stron doprowadziło mnie do płaczu, a co niektóre do śmiechu.

Ciężko westchnąłem, odkładając album. Nie wiedziałem co zrobić. Było jakoś dziwnie cicho. Wstałem i rozejrzałem się po domu.

Stojąc i wsłuchując się w ciszę, pomyślałem o mamie. Było mi jej strasznie brak. Nie uważałem jej za wariatkę. Częściowo ją rozumiałem, a zarazem byłem na nią wściekły.

- Nie myśl tyle, bo zostaniesz myśliwym - moje przemyślenia przerwał Ron.

- Ja... - nie wiedziałem co powiedzieć, więc po prostu stałem - Co Pan tu robi?

- Panie Shoto, niestety muszę wyjechać na parę dni... - mężczyzna podszedł do mnie z poważną miną.

- Dobrze, a mogę wiedzieć czemu?

Sam nie wiem po co go o to spytałem...

- Wiesz, niestety nie mogę powiedzieć - starzec uśmiechnął się lekko i poklepał mnie po ramieniu.

Tą krępującą ciszę przerwał mój telefon. To była wiadomość od Bakugo.

Stary, przypłyniesz po mnie do portu?! Z góry dzięki.

Po co on niby mnie prosił o pomoc. Przecież niezbyt się lubimy i dlaczego się zgodziłem?

- Ktoś ma tu przyjechać? - spytał staruszek.

- Tak... mój kolega ze szkoły.

Mężczyzna spojrzał jeszcze raz na mnie i znowu poklepał mnie po ramieniu.

- Dobra, muszę po niego popłynąć - odpowiedziałem, szukając kluczyków od łodzi.

- W takim razie idę do siebie - oznajmił mężczyzna.

Wyszedłem z domu i skierowałem się w stronę łodzi. Odpaliłem statek i popłynąłem do miasteczkowego portu.

- Gdzie ten dziwak? - mruczałem po nosem, opierając się o jedną ze skrzyń w porcie.

- Todoroki! - po chwili usłyszałem głos blondyna.

- Hej... - podszedłem do Bakugo i przybiłem z nim piątkę.

- Hej, hej - przywitał się ze mną wnerwiony chłopak.

- Dobra, chodź - powiedziałem, podrzucając kluczami od domu.

- Tch - Bakugo tylko prychnął.

Po dojściu do portu Bakugo ustał przy mojej 'pięknej' łodzi.

- Chyba tą kupą złomu nie popłyniemy?!- Bakugo spojrzał na mnie z zdziwieniem.

- Ej, to jest kupa złomu, ale przydatna! -wskazałem palcem na blondyna - A tak w ogóle chcesz abym Ci pomógł?! - dodałem po chwili, odpalając stary kuter rybacki.

- Dobra, już! - krzyknął chłopak, wskakując na starą łódkę.

Wypływając wciąż myślałem o sprawie z Bakugo. Na pewno mu zalało mieszkanie, no na pewno. Pewnie znowu wdał się w jakieś gówno. Z nim wszystko możliwe.

- Bakugo? - odwróciłem się do chłopaka, podając mu piwo.

- Co?! - chłopak wydarł mi butelkę z reki i jednym szybkim ruchem otworzył piwo.

- Przyznaj się co żeś znowu przeskrobał? -  dosiadłem się obok niego.

- Przestań, miałem mały wypadek w kuchni - chłopak wydał się na mocno przybitego.

- Mówiałeś, że zalało ci mieszkanie... - wiedziałem, że coś było na rzeczy.

- Po prostu... Po ukończeniu szkoły zeszłem się z... Z Kirishimą. Chodziliśmy ze sobą, ale po kilku latach zaczął mnie olewać. Był wtedy strasznie nerwowy i o wszystko się wściekał...

Co... Kirishima i Bakugo razem?

- Wybacz... Nie chciałem... - nie wiedziałem co powiedzieć.

- Spoko... Przejdzie mu, a jeśli nie, to...

Biedak, nigdy go nie lubiłem ale teraz mu współczułem.

- Wiesz, jeszcze zdążycie się nie raz pokłócić - odpowiedziałem, klepiąc Bakugo po ramieniu.

- Ta... - Bakugo tylko westchnął, wstając z skrzyki od piwa na której siedzieliśmy.

Nasza rozmowa skończyła się na krępującej ciszy. Po kilkinastu minutach stania i nic nie robienia w końcu odpaliłem łódź i popłynąłem na moją wyspę. Na molo stał ogrodnik z uśmiechem na twarzy.

- Dzień dobry - przywitałem sie z mężczyzną.

- Dobry, dobry.

- Witam - Bakugo wskoczył na niewielkie molo.

Gdy cumowałem łódź, blondyn zdążył obgadać z ogrodnikiem drugą wojnę światową.

- Chodź, pokażę Ci dom - powiedziałem, podchodząc do starca i Bakugo.

- Ok - Bakugo poprawił torbę zawieszoną na jego prawym ramieniu i skierował się w strone domu.

- Boże, ale rudera - powiedział, stojąc przy drzwiach domu. Gdy wszedł do środka rozejrzał się po kuchni i pokoju - Jaki tu burdel, jeszcze tylko na środku nasrać - prychnął, rozkładając ręce.

Nie zmienił się ani trochę...

- Wiem, mówiłem przecież, że mam remont. Chodź, pokażę Ci gdzie będziesz spał - uśmiechnąłem się i skierowałem na górę, otworzyłem drzwi jednego z pokoji.

- Ja pierdole,  jaki syf - oznajmił Bakugo, siadając na kanapie.

No, domyślam się już czemu Kirishima wyrzucił go z domu.

- Stary, nie marudź. Wczoraj się tu wprowadziłem - machnąłem dłonią, patrząc na Bakugo, który rozwalił się jak żaba na kamieniu.

- Możesz stąd wyjść? Chcę sie przebrać i zdrzemnąć.

- Okej - powiedziałem, wychodząc z domu.

Musiałem złapać trochę świeżego powietrza. Idąc plażą, usłuszałem piękny śpiew. Poszedłem w stronę dźwieku, oczarowany pieknym głosem. Zawędrowałem nad niewielkie osuwisko skalne i zauważyłem, że na jednym z kamieni siedzi piękny, zielonowłosy chłopak.

Czy to on tak cudownie śpiewał?

Podszedłem bliżej, patrząc na chłopaka, ale on szybko zauważył moją obecność. Odwrócił głowę i spojrzał na mnie swoimi dużymi oczami, a po chwili zniknął w morskich falach.

To piwo mi zaszkodziło, czy co?!

Podszedłem zaciekawiony do skał, patrząc na wodę. Przykucłem na skale, rozglądając się za chłopakiem.

Kto to mógł być i co on tu robił?

Stałem tam kilkanaście minut, ale szybko straciłem nadzieję, że chłopak wróci. Poza tym było mi strasznie zimno. Wstałem, ciężko westchnąłem i zeskoczyłem ze skał.

Idąc, pare razy spojrzałem jeszcze za siebie, czy czasami chłopak nie wrócił na skały, ale niestety... Nie zrobił tego.

Co znaczy Kochać? |TODODEKUWhere stories live. Discover now