#10

1.9K 180 85
                                    


Pierwszą rzeczą jaką usłyszałem po przebudzeniu był dudniący o okna deszcz. Poczułem też powiew chłodnego wiatru przez niedomknięte drzwi tarasowe.

Niechętnie uchylilem powieki i powolnie podniosłem się do pozycji siedzącej, przecierając przy tym zasypane oczy. Po chwili zerknąłem na bok i dopiero wtedy zorientowałem się, że miejsce obok mnie jest puste.

Zaraz... Czy mi się to przyśniło?
Nie, niemożliwe. Pamiętam dokładnie jak przyjemny w dotyku był policzek Izuku i.. Stop. Tak, to nie był sen.

Leniwie zszedłem z łóżka i skierowałem się w stronę łazienki, przed której drzwiami się zatrzymałem i cicho zapukałem.
Odpowiedziała mi cisza, więc powtórzyłem czynność, lecz tym razem nieco głośniej.

Nadal cisza...

Otworzyłem drzwi, ale w środku nikogo nie zastałem. Skoro nie ma go także w łazience, to musiał wstać dość dawno i pójść do dół.

Zszedłem do salonu i ku mojemu zdziwieniu tam też nikogo nie było.

- Izuku?! - wykrzyczałem na cały dom, chcąc znaleźć gdzieś chłopaka.

Czekałem, ale gdy nadal nic nie usłyszałem ponownie zacząłem nawoływać zielonowłosego. Bezskutecznie.

Zerknąłem za okno.
Zapowiada się na kolejną burzę... Muszę go znaleźć i to szybko.

Założyłem pospiesznie buty i cienką kurtkę przeciwdeszczową. Wyszedłem z domu i od razu zacząłem wołać Izuku. Nie mógł przecież zbytnio się oddalić.

Po godzinie przeszukiwania plaży i okolic dżungli wreszcie się poddałem i wróciłem cały przemoczony do domu, gdzie ponownie próbowałem znaleźć chłopaka. Zupełnie jakby zapadł się pod ziemię. Jak to możliwe?

Przebrałem się szybko w suche ubrania i zmęczony usiadłem na kanapie. Na stoliku nadal znajdował się stos książek i porozrzucane kartki oraz gazety. Podszedłem do nich, by choć trochę ogarnąć ten syf i wtedy zauważyłem coś dziwnego. Czystą kartkę, na której znajdowało się tylko jedno krótkie zdanie.

Nie przypominam sobie czegoś takiego...

Wziąłem do ręki kartkę i przyjrzałem się uważne nieco koślawemu pismu, które z pewnością należało do Izuku.

Przepraszam
Zapomnij o tym

Po przeczytaniu tych słów zrobiło mi się gorąco. Czy to jest... Pożegnanie? Mam nadzieję, że nie zrobił niczego głupiego. Rety, gdzie on może być?!

Rozejrzałem się nerwowo po salonie, nie wiedząc już co mam ze sobą robić. Przecież go szukałem! Nigdzie go nie ma... Moja łódź również znajduje się nadal w porcie. Przecież by nie odpłynął!

Moje rozmyślania przerwał głośny trzask trzwi. Szybko skierowałem się do przedpokoju pełny nadziei, jednak w progu ujrzałem starszego mężczyznę w sięgających do kolan gumakach i kurtce z kapturem, który zasłaniał mu twarz.

- Witam - mruknął zachrypiałym głosem i dopiero wtedy go rozpoznałem.

To był przecież mój ogrodnik... Ron.

- Och... Dzień dobry - odpowiedziałem niemrawo, ponieważ tak bardzo chciałbym żeby był to Izuku.

- Mam złe wieści Panie Shoto... - westchnął mężczyzna, zdejmując z głowy kaptur. Dostrzegłem wyraźne zmęczenie i zmartwienie na jego twarzy.

Jeszcze tego mi brakowało...

- Co się stało? - spytałem zaniepokojony.

- W miejskiej przystani znaleźli kolejne ciała, tym razem ta cała mafia zabiła aż dziesięciu rybaków... Strach już się pokazywać po zmroku w przystani. A byli tacy młodzi...

Moje serce momentalnie podskoczyło do gardła. Co jeśli był wśród nich... Nie, nie, nie...

- Znał ich Pan? - spytałem szybko.

- Czasami popijało się z nimi w barze i mówiło o tym co fale niosą... Każdego prawie w tym miasteczku znam... Niestety ich nie za dobrze, bo byli nowi w tym fachu - powiedział wyraźnie przygnębiony, a ja poczułem się zmieszany.

Muszę się jednak go o to zapytać.

- Był wśród nich może taki... O zielonych włosach? - spytałem niepewnie.

- Proszę cię, żadnych syrenek tam nie było - uśmiechnął się lekko marynarz, jakby rozbawiony tym co usłyszał, a ja poczułem się jeszcze bardziej zagubiony.

- Nie rozumiem...

- Co ty... Nie wiesz, że zielone włosy to cecha szczególna wyglądu syren? - zdziwił się mężczyzna, widząc mój wyraz twarzy.

- Um... Nie wiem o czym Pan mówi, jakich syren? - westchnąłem.

- Oj synek... Chodź, coś Ci pokażę - mruknął mężczyzna i nie czekając na mnie, wyszedł z domu i skierował się na molo.

Ubrałem tylko buty i pobiegłem za nim, by go dogonić. O czym on w ogóle gada? I co takiego chce mi niby pokazać? To wszytko robi się coraz bardziej dziwne...

Gdy dotarliśmy na jego łódź, wszedł do kajuty i przez chwilę szukał czegoś w jedej z szafek. W końcu wyszedł z ogromną księgą w dłoni, którą odrazu mi przekazał.

Była dość ciężka i widocznie stara, więc ostrożnie ją złapałem i przyjrzałem się okładce, na której widniał złoty napis ,,Tejemnice oceanu''.

- Jest tam sporo dopisków, rysunków i przeróżnych legend, czy pieśni. Wygrałem ją dość dawno temu w jednym z zakładów. Jej poprzedni posiadacz był niezłym dziwakiem, który nie zajmował się niczym innym prócz picia i żeglowania. Był starym wilkiem morskim i wreszcie zabrakło mu pieniędzy na alkohol, więc wpadł w niezbyt ciekawe interesy, ale mniejsza... Polecam Ci ją uważnie przejrzeć - dodał, wskazując mi palcem na horyzont - Chyba nikt nie wiedział tak dobrze, jak autor tej księgi co tam się kryje... A teraz niech Pan wybaczy, muszę załatwić kilka spraw w mieście, ale jutro wrócę już do roboty... - westchnął, spoglądając jeszcze na niebo - Ta burza będzie okropniejsza od poprzedniej, radzę uważać...

- Dziękuję... - szepnąłem, nieco przerażony jego tajemniczością i dziwnym zachowaniem.

Szybko zszedłem z łodzi i podniosłem rękę w geście pożegnania, bo przez deszcz oraz szum wiatru mężczyzna i tak by mnie nie usłyszał.

Wróciłem pospiesznie do domu, ponownie zmoknięty do suchej nitki, ale z dziwną motywacją. Chyba wiem co zajmie mi resztę dnia...

Odłożyłem księgę na stoliku w salonie, przy którym jeszcze wczoraj uczyłem Izuku pisania oraz czytania...
Powróciło do mnie wspomnienie z poprzedniego wieczora i poczułem nieprzyjemne ukłucie w sercu. Tak bardzo się o niego martwię...

Muszę jak najszybciej dowiedzieć się co się z nim dzieje i mam dziwne przeczucie, że ta książka mi w tym pomoże.

Ewentualnie po prostu już wariuję...

Odwiesiłem na krześle mokrą kurtkę, nie przejmując się zbytnio tym, że zaraz na podłodze powstanie przez to duża kałuża.

Chmury na niebie były ciemnogranatowe, a miejscami wręcz czarne, przez co miałem dość słabe oświetlenie, a gdy chciałem zapalić światło od razu zrozumiałem, że znów nie mam prądu. Znalazłem więc jakąś świecę i zapałki, po czym przysiadłem przy stole, by w końcu otworzyć obszerną księgę.

Co znaczy Kochać? |TODODEKUWhere stories live. Discover now