#17

1.6K 121 114
                                    

Kiedy się obudziłem, czułem się już o wiele lepiej. Moje rany były opatrzone, a po boku drzemał opierający się o moją nogę Izuku. Nie miałem serca, by go budzić i nadal nie mogłem uwierzyć, że nic mu się nie stało.

To, co wydarzyło się na morzu, wciąż było dla mnie zagadką, lecz widząc, że Midoriya jest zdrowy i już nic mu nie grozi, jakoś nie spieszyłem się z otrzymaniem wyjaśnień.

Teraz liczyło się tylko to, że byliśmy razem, bezpieczni.

~*~

Siedziałem na łóżku szpitalnym, rozmawiając z Izuku. Zielonowłosy po przebudzeniu ciągle się mnie pytał, czy dobrze się czuje, czy nie przynieść mi czegoś i muszę przyznać, że było to urocze.

- Izuku... Nie musisz się ciągle pytać, jak się czuję... Nic mi nie jest, jestem tylko lekko obity - słabo się uśmiechnąłem.

Prawda była taka, że pierwsze dni były okropne. Wszystko mnie bolało. Miałem też niepokojące wrażenie, że ci przestępcy nadal mogą mnie dopaść, ale uspokajała mnie obecność policji w szpitalu. Prowadzili śledztwo. Ta akcja na morzu oraz to, że zdołałem uciec z tamtej wyspy, rozniosło się echem na całe miasto.

- Wybacz... Po prostu się martwię - powiedział, nieśmiało się uśmiechając.

Siedziałem tu, bo stary tak chciał. Musiał się upewnić, czy na pewno nic mi nie jest... Wow... Jak mi to powiedział, nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Wyglądało na to, że przejął się tym, że ktoś wkradł się do mojego domu oraz planował mnie okraść, a może nawet i zabić.

- Niedługo mnie wypiszą - powiedziałem, wyciągając rękę w kierunku policzka zielonowłosego.

Jedyne, co mnie martwiło, to to, że mogę mieć kłopoty za zabicie tamtego przestępcy... Ale to... Było odruchowe.

Gdy zobaczyłem, jak tamten oblech krzywdził Izuku, nie mogłem się powstrzymać. Zawładnęła mną taka furia, że nawet nie myślałem o tym, co robię...

Moja mina spoważniała. Starałem o tym nie myśleć, ale i tak w końcu dojdą do tego, że to ja go zabiłem... Może powinienem się przyznać? Zbyt bardzo się boję, ale chyba nie muszę, skoro zrobiłem to w samoobronie...

Chłopak złapał mnie za nadgarstek i wtulił się w moją rękę, wyrywając mnie tym z moich posępnych myśli.

- A ty? - zapytałem, głaszcząc go po włosach, a moja mina złagodniała - Jak się czujesz?

- Dobrze... - chłopak spuścił wzrok.

Zasmuciło mnie, że wyglądał, jakby jednak trochę kłamał.

- Jeżeli chcesz porozmawiać, to zawsze jestem i cię wysłucham, Izuku - powiedziałem, widząc, że chłopaka ogarnęły złe wspomnienia.

Siedzieliśmy, gadając o bzdetach i próbując uniknąć tematu... Tego włamania.

- Shoto... - do sali weszła nagle Fuyumi - Słyszałam od taty, co się stało i jak najszybciej tu przyjechałam, jak się czujesz? - zapytała roztrzęsiona.

Izuku wyglądał na trochę zmieszanego jej przybyciem. Nic dziwnego, nie znał jej.

Ale poczułem, że powinna go poznać...

*

Minęły zaledwie dwa lub trzy tygodnie, odkąd wypuścili mnie ze szpitala. To nie był jednak radosny czas. Ciągle próbowałem dojść do siebie, po tym, co przeszedłem. Miałem rozmowy z psychologiem, moje rany trochę się zagoiły i musiałem jeszcze złożyć zeznania.

Midoriya w tym czasie powiedział, że musi gdzieś zniknąć... Znowu. Chociaż tyle, że tym razem mnie o tym poinformował, a nie po prostu uciekł.

Teraz siedziałem w sądzie. Trwała rozprawa na temat tej całej akcji. Złapano wszystkich złoczyńców. Byłem strasznie zestresowany i w głowie starałem sobie jakoś ułożyć wszystkie wydarzenia. Nie wspomniałem o tym, że był tam Izuku, bo wolałem go nie mieszać, a przestepcy z jakiegoś powodu też o nim nie wspomnieli. Dręczyła mnie najbardziej sprawa tamtego zabójstwa...

- Shoto - powiedział ze spokojem mój ojciec, który na coś się przydał i został w tej sprawie moim adwokatem - Uspokój się... Bo zemdlejesz - upomniał mnie.

Faktycznie, wyglądałem słabo. Od kilku dni źle sypiałem i mało jadałem. Po twarzy staruszka wnioskowałem, że też czymś się stresuję, lecz nie wiedziałem, czym. Zawsze był opanowany na każdej rozprawie, a teraz? Czyżby mi ojca podmienili... A może jednak się mną przejmował? Ciekawe, co by się stało, gdybym powiedział mu, że to ja zabiłem tamtego przestępcę.

- Jestem spokojny, po prostu... - westchnąłem, ale nie wiedziałem, jak się wytłumaczyć.

Siedzieliśmy przed salą, czekając na wezwanie, a mnie zalewał zimny pot.

- Właśnie widzę... Słuchaj, musisz powiedzieć wszystko jasno i zgodnie z prawdą. Wtedy szybko dadzą ci spokój... Coś się jeszcze tam wydarzyło, oprócz tego, co mi mówiłeś? - spytał, na co moje serce zaczęło szybciej bić.

I co teraz? Co mam powiedzieć? Co zrobić? Przyznać się czy nie? Będzie okropnie zły, że zataiłem tak ważną informację?

Jego wzrok skierował się na moją twarz, która pobladła bardziej. Unikałem jego spojrzenia jak mogłem, a gdy już otworzyłem usta i chciałem coś powiedzieć, ktoś pojawił się w wielkich, dębowych drzwiach i wezwał mnie na salę...

Chegaste ao fim dos capítulos publicados.

⏰ Última atualização: Jun 17, 2020 ⏰

Adiciona esta história à tua Biblioteca para receberes notificações de novos capítulos!

Co znaczy Kochać? |TODODEKUOnde as histórias ganham vida. Descobre agora