#14

1.5K 147 35
                                    

- PRZESTAŃ! - wykrzyczałem jeszcze głośniej, znów szarpiąc mocno rękami i poczułem nagle, że sznur ustępuje.

Szarpnąłem nimi jeszcze parę razy i poczułem, że je uwolniłem...

Długo nie myśląc, zacząłem odwiązywać też swoje nogi, a gdy tylko to zrobiłem chwyciłem za nóż, który zostawiła na stole blondynka i bez namysłu rzuciłem się na mężczyznę.

Zdziwiony odwrócił się, gdy zauważył mnie kątem oka, ale było już za późno...

Wbiłem nóż prosto w jego szyję.

Mężczyzna upadł z hukiem na ziemię, a wokół niego zaczynała tworzyć się kałuża ciemnej krwi.

To wszystko stało się tak szybko, że dopiero teraz zacząłem myśleć logicznie i zrozumiałem, co tak właściwie zrobiłem. Stałem wpatrzony w leżącego w bezruchu na ziemi blondyna, czując jego gęstą krew na własnych rękach.

- J...ja go zabiłem? - zadałem sobie pytanie, czując jak moje serce bije nierówno, a nieprzyjemny dreszcz przechodzi mi po plecach.

Byłem okropnie roztrzęsiony, a wewnątrz mnie walczyły sprzeczne emocje, lecz szybko przypomniałem sobie, że tamci w każdej chwili mogą tu wejść i zabić mnie za to, co zrobiłem ich koleżce.

Dużo nie myśląc, podbiegłem do zielonowłosego i rozwiązałem chustkę, która kneblowała mu usta, a następnie uwolniłem także jego dłonie, na co chłopak natychmiast mocno mnie objął i zaczął cicho płakać.

- Sho...- chciał powiedzieć, ale mu przerwałem.

- Ci... Chodź, musimy stąd uciekać - szepnąłem do niego i pomogłem mu wstać.

Przypomniało mi się, że na ziemi nadal leżał mój telefon, ale tak jak myślałem - był doszczętnie zniszczony, nawet nie dało się go włączyć. Chciałem skierować się do tylnego wyjścia domu, jednak szybko zrezygnowałem z tego pomysłu, gdy przez lekko uchylone drzwi zobaczyłem, że ktoś z bandy Dabiego stoi na ganku, paląc papierosa.

Gdyby ktokolwiek nas zauważył, to byłby koniec.

Po cichu więc wycofałem się razem z cicho łkającym chłopakiem, ale wyjście drzwiami frontowymi również było niemożliwe. Nie mogliśmy też uciec łodzią, ponieważ przez okno w kuchni widok padał na molo, a poza tym, pogoda była tak paskudna, że wyruszenie o tej porze na wodę, równałoby się ze śmiercią.

- Co teraz?! Co zrobić?! - powtarzałem w myślach.

W tamtym momencie do głowy przychodziły mi same głupie i nielogiczne pomysły, przez co traciłem tylko czas, stojąc i nic nie robiąc. Rozejrzałem się nerwowo po pokoju i moją uwagę przyciągnęła ulewa za oknami.

- Uciekniemy - szepnąłem do Izuku i otworzyłem cicho jedno z okien.

Najpierw pomogłem wyjść chłopakowi, a potem sam przez nie wyskoczyłem. Wylądowaliśmy w krzakach. Przez gęsty deszcz nie było niemal nic widać. Odnalazłem drobną dłoń chłopaka i mocno ją ścisnąłem, a później pociągnąłem za sobą.

Tak bardzo chciałem zapewnić mu bezpieczeństwo...

Nie było lepszego wyjścia, niż ukrycie się gdzieś na wyspie i czekanie na cud.

- Chodź, szybko - rzuciłem do zielonowłosego, kierując się w stronę lasu, gdzie schowaliśmy się w najbliższych krzakach.

- Shoto... I co teraz? - spytał niepewnie chłopak, zerkając co chwila w stronę domu.

- Nie wiem - przyznałem z trudem, puszczając jego rękę i siadając na mokrej trawie, by nieco się uspokoić - Przepraszam... Nie przemyślałem tego - powiedziałem, spoglądając na niego z lekka obawą.

Czułem się okropnie. Nie miałem nawet żadnego planu na ucieczkę z tego miejsca.

- Czemu nie możemy po prostu tam popłynąć? - spytał ze zdziwieniem Izuku, wskazując na morze.

- Oszalałeś, w tę ulewę? To niemożliwe - westchnąłem.

- Dziękuję Ci za ratunek... - szepnął zielonowłosy, klękając obok mnie - Ale musisz mi zaufać - dodał, patrząc mi prosto w oczy i się do mnie przybliżając.

Po chwili poczułem jak jego delikatne usta dotykają mojego czoła. Zaczerwieniłem się i chwilowo poczułem, jakby czas się zatrzymał... Jakby nic złego się nie działo, jakbym na tej wyspie był tylko ja i on...

A gdy się ocknąłem, zobaczyłem, jak chłopak niespodziewanie się oddala i wskakuje wprost we wzburzoną wodę.

- Izuku! Nie! - wykrzyczałem głośno, choć i tak zagłuszał mnie deszcz.

Nie myślałem nawet o tym, że tamci przestępcy mogą mnie usłyszeć.

Nagle zrozumiałem, co się dzieje i natychmiast także się podniosłem, pobiegłem na brzeg i wskoczyłem za nim. Moje serce biło jeszcze szybciej, niż przedtem.

Co on wyprawiał?!

Fale rzucały mną na lewo i prawo, ciężko łapało mi się oddech, ale próbowałem nadążyć za chłopakiem, który jednak bardzo szybko płynął.

Po chwili straciłem go z oczu i już nigdzie nie mogłem dostrzec jego zielonych włosów.

- Izuku?! - krzyczałem dalej, rozgląc się za nim. Byłem jednak zbyt słaby, aby pływać dalej i ledwo co dałem radę powrócić na ląd.

Ze zmęczeniem położyłem się na ziemi i oparłem głowę o mokry piasek, próbując uspokoić swój oddech.

Nie mogłem uwierzyć, że go starciłem...


***

Hej Ludzie
:)

Co znaczy Kochać? |TODODEKUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz