- PRZESTAŃ! - wykrzyczałem jeszcze głośniej, znów szarpiąc mocno rękami i poczułem nagle, że sznur ustępuje.
Szarpnąłem nimi jeszcze parę razy i poczułem, że je uwolniłem...
Długo nie myśląc, zacząłem odwiązywać też swoje nogi, a gdy tylko to zrobiłem chwyciłem za nóż, który zostawiła na stole blondynka i bez namysłu rzuciłem się na mężczyznę.
Zdziwiony odwrócił się, gdy zauważył mnie kątem oka, ale było już za późno...
Wbiłem nóż prosto w jego szyję.
Mężczyzna upadł z hukiem na ziemię, a wokół niego zaczynała tworzyć się kałuża ciemnej krwi.
To wszystko stało się tak szybko, że dopiero teraz zacząłem myśleć logicznie i zrozumiałem, co tak właściwie zrobiłem. Stałem wpatrzony w leżącego w bezruchu na ziemi blondyna, czując jego gęstą krew na własnych rękach.
- J...ja go zabiłem? - zadałem sobie pytanie, czując jak moje serce bije nierówno, a nieprzyjemny dreszcz przechodzi mi po plecach.
Byłem okropnie roztrzęsiony, a wewnątrz mnie walczyły sprzeczne emocje, lecz szybko przypomniałem sobie, że tamci w każdej chwili mogą tu wejść i zabić mnie za to, co zrobiłem ich koleżce.
Dużo nie myśląc, podbiegłem do zielonowłosego i rozwiązałem chustkę, która kneblowała mu usta, a następnie uwolniłem także jego dłonie, na co chłopak natychmiast mocno mnie objął i zaczął cicho płakać.
- Sho...- chciał powiedzieć, ale mu przerwałem.
- Ci... Chodź, musimy stąd uciekać - szepnąłem do niego i pomogłem mu wstać.
Przypomniało mi się, że na ziemi nadal leżał mój telefon, ale tak jak myślałem - był doszczętnie zniszczony, nawet nie dało się go włączyć. Chciałem skierować się do tylnego wyjścia domu, jednak szybko zrezygnowałem z tego pomysłu, gdy przez lekko uchylone drzwi zobaczyłem, że ktoś z bandy Dabiego stoi na ganku, paląc papierosa.
Gdyby ktokolwiek nas zauważył, to byłby koniec.
Po cichu więc wycofałem się razem z cicho łkającym chłopakiem, ale wyjście drzwiami frontowymi również było niemożliwe. Nie mogliśmy też uciec łodzią, ponieważ przez okno w kuchni widok padał na molo, a poza tym, pogoda była tak paskudna, że wyruszenie o tej porze na wodę, równałoby się ze śmiercią.
- Co teraz?! Co zrobić?! - powtarzałem w myślach.
W tamtym momencie do głowy przychodziły mi same głupie i nielogiczne pomysły, przez co traciłem tylko czas, stojąc i nic nie robiąc. Rozejrzałem się nerwowo po pokoju i moją uwagę przyciągnęła ulewa za oknami.
- Uciekniemy - szepnąłem do Izuku i otworzyłem cicho jedno z okien.
Najpierw pomogłem wyjść chłopakowi, a potem sam przez nie wyskoczyłem. Wylądowaliśmy w krzakach. Przez gęsty deszcz nie było niemal nic widać. Odnalazłem drobną dłoń chłopaka i mocno ją ścisnąłem, a później pociągnąłem za sobą.
Tak bardzo chciałem zapewnić mu bezpieczeństwo...
Nie było lepszego wyjścia, niż ukrycie się gdzieś na wyspie i czekanie na cud.
- Chodź, szybko - rzuciłem do zielonowłosego, kierując się w stronę lasu, gdzie schowaliśmy się w najbliższych krzakach.
- Shoto... I co teraz? - spytał niepewnie chłopak, zerkając co chwila w stronę domu.
- Nie wiem - przyznałem z trudem, puszczając jego rękę i siadając na mokrej trawie, by nieco się uspokoić - Przepraszam... Nie przemyślałem tego - powiedziałem, spoglądając na niego z lekka obawą.
Czułem się okropnie. Nie miałem nawet żadnego planu na ucieczkę z tego miejsca.
- Czemu nie możemy po prostu tam popłynąć? - spytał ze zdziwieniem Izuku, wskazując na morze.
- Oszalałeś, w tę ulewę? To niemożliwe - westchnąłem.
- Dziękuję Ci za ratunek... - szepnął zielonowłosy, klękając obok mnie - Ale musisz mi zaufać - dodał, patrząc mi prosto w oczy i się do mnie przybliżając.
Po chwili poczułem jak jego delikatne usta dotykają mojego czoła. Zaczerwieniłem się i chwilowo poczułem, jakby czas się zatrzymał... Jakby nic złego się nie działo, jakbym na tej wyspie był tylko ja i on...
A gdy się ocknąłem, zobaczyłem, jak chłopak niespodziewanie się oddala i wskakuje wprost we wzburzoną wodę.
- Izuku! Nie! - wykrzyczałem głośno, choć i tak zagłuszał mnie deszcz.
Nie myślałem nawet o tym, że tamci przestępcy mogą mnie usłyszeć.
Nagle zrozumiałem, co się dzieje i natychmiast także się podniosłem, pobiegłem na brzeg i wskoczyłem za nim. Moje serce biło jeszcze szybciej, niż przedtem.
Co on wyprawiał?!
Fale rzucały mną na lewo i prawo, ciężko łapało mi się oddech, ale próbowałem nadążyć za chłopakiem, który jednak bardzo szybko płynął.
Po chwili straciłem go z oczu i już nigdzie nie mogłem dostrzec jego zielonych włosów.
- Izuku?! - krzyczałem dalej, rozgląc się za nim. Byłem jednak zbyt słaby, aby pływać dalej i ledwo co dałem radę powrócić na ląd.
Ze zmęczeniem położyłem się na ziemi i oparłem głowę o mokry piasek, próbując uspokoić swój oddech.
Nie mogłem uwierzyć, że go starciłem...
***
Hej Ludzie
:)
CZYTASZ
Co znaczy Kochać? |TODODEKU
LosoweDobre pytanie, co znaczy kochać? Czy Todoroki spotka odpowiednią osobę i odkryje znaczenie tych tajemniczych słów? Uwaga! Książka nie nawiązuje do wydarzeń z anime, ani mangi, a bohaterowie nie posiadają żadnych mocy!