#11

1.9K 180 63
                                    

Przeglądałem kolejne pożółkłe strony starej księgi, które pełne były przeróżnych pieśni i morskich legend. Dopiero pod koniec zacząłem zauważać krótkie dopiski obok tekstu i niezrozumiałe dla mnie symbole. Wszystko skupiało się wokół morskich stworzeń i wypraw.

Moją największą uwagę przykuła włożona między strony złożona na pół kartka, która widocznie wiele przeszła. Ostrożnie ją rozłożyłem i zacząłem uważnie czytać.

Zorientowałem się, że to prawdopodobnie dziennik pokładowy z przed wielu lat. Z początku nie było w nim nic ciekawego. Informacje o stanie zaopatrzenia, kierunek rejsu i różne uwagi.

Jednak na końcu, tuż pod starannie zapisanym tekstem, znajdował się budzący niepokój koślawy dopisek.

Czeka nas morskie dno
Nawet kapitan zbladł na jej widok, choć tak piękna
Jej śpiew jest cudowny

Nie ma już dla nas ratunku

Reszta była na tyle nieczytelna, że mimo moim starań, nie mogłem się domyśleć tego, co jest tam napisane.

Nagle usłyszałem głośny trzask i moje serce prawie się zatrzymało. Dopiero po chwili zrozumiałem, że to niedomknięte okno na górze, które z zamknęło się z hukiem przez silny wiatr. Oby tym razem nie urwało mi przez tą burzę dachu...

Nieco się uspokoiłem i wróciłem do strony, na której znajdował się jeszcze staranny szkic kobiety siedzącej na skałach wśród morskich fal.

To wszystko jest dał mnie tak okropnie dziwne. Zachowanie Rona, tej całej mafii, a przede wszystkim Izuku...

Dlaczego mnie zostawił?

Do głowy znów przyszła mi myśl, że tylko udawał tak bardzo nieświadomego i niewinnego, a w rzeczywistości korzystał tylko z mojej naiwności... Mam jednak nadzieję, że nie jest to prawda, bo obdarzyłem go pewnym uczuciem, o którego istnieniu już dawno zapomniałem...

Z zamyślenia wyrwał mnie kolejny huk, lecz tym razem głośniejszy. Co za głupie okna...

Podniosłem się i niechętnie skierowałem do góry, a dokładniej do mojej sypialni. Wydawało mi się, że to właśnie z tamtąd dochodził ten hałas, ale ku mojemu zdziwieniu wszystkie okna były zamknięte...
Może już same się zatrzasnęły?

Zdezorientowany postanowiłem wrócić na dół, ale będąc na początku schodów, usłyszałem skrzypnięcie drzwi, a przy tym szum wiatru z zewnątrz. Jednak najbardziej niepokojące były kroki... I to nie jednej osoby...

Odruchowo zatrzymałem się na schodach i zacząłem wsłuchiwać w przyciszone głosy ludzi, którzy weszli do mojego domu.

- Nikogo tu nie ma! - usłyszałem ucieszony głos jakiegoś mężczyzny.

- Przymknij się! Spójrz na stół, dopiero co ktoś tu jadł - tym razem odezwał się również mężczyzna, ale o wiele chłodniejsze głosem, który był wyraźnie podirytowany - Sprawdźcie wszytko, Toga idź na górę, a wy na dół...

- Już się robi! - odezwał się nagle radosny kobiecy głos.

- Czekaj... Nie zabijaj odrazu. Mam z nim do pogadania - dodał jeszcze poprzedni mężczyzna, a po chwili dało się słyszeć zawiedzione westchnięcie.

Spanikowałem. To MUSI być ta cała mafia... Co robić?! Nie mam jak stąd uciec! Nie wyskocze przez okno w taką ulewę!

Jak najciszej tylko potrafiłem cofnąłem się do mojej sypialni i pierwszą rzeczą jaka przyszła mi do głowy było schowanie się w dużej szafie z ubraniami, co też zrobiłem.

Ukryłem się pomiędzy wieszakami i dla pewności przykryłem jakimś płaszczem, akurat gdy drzwi od pokoju gwałtownie otworzyły się na oścież. Przez szparę zauważyłem, że stoi w nich jakaś młoda kobieta o blond włosach związanych w dwa koki, a na jej twarzy maluje się szeroki uśmiech. Bardziej niepokojące było to, że w dłoni trzymała nóż i rozglądała się z zaciekawieniem.

Obawiałem się, że usłyszy głośne bicie mojego serca, którego za nic nie mogłem powstrzymać...

Siedziałem cicho, czując że robi mi się niemiłosiernie gorąco i modliłem w duchu, by nie zechciała otworzyć tej szafy. Nie mam nawet czym się obronić, a z tego co wiem zabiła ona masę osób...

To wszystko jest jakimś koszmarem... Błagam, niech ktoś mnie stąd zabierze...

Dziewczyna podeszła do drzwi od toalety, do której weszła, ale po chwili wróciła z zawiedzioną miną i rozkładając ramiona, rzuciła się na moje łóżko.

- ZAJMUJĘ SOBIE TEN POKÓJ! - wydarła się na cały dom i zaczęła śmiać sama do siebie, aż przeszły mnie dreszcze. Jej śmiech był dość przerażający...

- Mówiłem Ci, żebyś się przymknęła! - warknął wysoki czarnowłosy mężczyzna, który wszedł po pokoju i zmierzył ją zdenerwowanym wzrokiem - Co ty robisz? Sprawdziłaś wszystko? - spytał, rozglądając się po pokoju.

- Wszyściutko! Nikogo nie ma... - westchnęła, podnosząc się i opierając na łokciach - Co teraz?

- To dobre miejsce na naszą bazę. Nawet nie wiedziałem o istnieniu tej wyspy, więc nikt nas tu nie znajdzie.

- A jeśli wróci właściciel? To miejsce wcale nie wygląda na opuszczone... - powiedziała dziewczyna, zerkając na swoje paznokcie, jakby wcale jej to nie interesowało.

- Proste. Zabijemy - prychnął czarnowłosy, zbliżając się w moją stronę i zatrzymując tuż przed szafą.

Wstrzymałem oddech, mając ochotę uciekać, krzyczeć i płakać z bezradności jednocześnie.

Sprawdziłaś wszystko? - zapytał z naciskiem na słowo ,,wszystko".

- Taaak - machnęła ręką dziewczyna, podnosząc się i kierując do wyjścia z pokoju - Jestem taka głodna, znajdźmy lepiej coś do jedzenia - westchnęła zanim jeszcze zniknęła za drzwiami.

Mężczyzna mruknął tylko coś pod nosem i poszedł za dziewczyną, a ja poczułem niewyobrażalną ulgę.

To moja chwila, muszę uciekać i to już! Nie mam czasu, jeśli tu tak zostanę to na pewno mnie znajdą i zabiją. Muszę zadzwonić na policję, tylko gdzie jest mój telefon?

Cholera, przypomniałem sobie, że zostawiłem go w kuchni...

Jeśli go znajdą, to zorientują się, że ktoś musi chować się w tym domu...
Nie mogę na to czekać.

Powoli podniosłem się i po nasłuchiwaniu rozmów z dołu postanowiłem bezszelestnie wyjść z ukrycia. Gdy tylko to zrobiłem, podszedłem do drzwi balkonowych.
Trudno, może się połamie, a może mi się uda, ale chociaż przeżyję. Gdy tylko otworzę drzwi odrazu to usłyszą przez ulewę i wtedy będę musiał uciekać. Powinni wziąć to za zwykłe drzwi, które nie były domknięte i zwyczajnie otworzyły się przez wiatr.

Nie mam czasy, by nad tym myśleć!

Złapałem za klamkę i gdy już miałem ją nacisnąć, poczułem jak ktoś silnie obejmuje mnie od tyłu i przykłada coś zimnego do głowy.

- Sprytnie, ale chyba masz nas za idiotów - usłyszałem prychnięcie mężczyzny, który jeszcze przed chwilą stał przed drzwiami szafy.

W odbiciu szklanych drzwi balkonowych zobaczyłem, że przy głowie mam pistolet, a za mną stoi przerażający facet z masą kolczyków w uszach i twarzy. Również spojrzał w szybę i poczułem jak jego chłodne spojrzenie przenika mnie na wylot.

Nawet nie drgnąłem.
Czułem się jakby sparaliżowany.

Czy to koniec?

Co znaczy Kochać? |TODODEKUDove le storie prendono vita. Scoprilo ora