Część 57- Zniknięcie cz.4

1.7K 62 26
                                    

Ścisnęło mnie w żołądku i serce waliło mi jak oszalałe.

-Dobra już siadam - odpowiedziałem z obawą, że zrobi coś Natalii.

Podszedłem do stołu i usiadłem na wskazanym miejscu. Nadal trzymał broń skierowaną w stronę Natalii, ale nieznacznie ją obniżył, tak że nie była już wycelowana w jej głowę.

Popatrzyłem na twarz mężczyzny i przymarszczając przy tym brwi. 

Złapałem z nim kontakt wzrokowy.

-Nie pamiętasz mnie prawda? Zresztą jak byś mógł mnie pamiętać, widziałeś mnie przez pół minuty. Zabiłeś mi dziecko! - wrzasnął mężczyzna.

Popatrzyłem na niego uważnie.

- Mój syn został porwany. Brałeś udział w akcji CBŚ, żeby go odbić z rąk porywaczy, wszystko miało się dobrze skończyć, ale się nie skończyło! - warknął ze złością.

Do mnie w jednej sekundzie, wróciło wszystko to co się wtedy tam wydarzyło. Z moich oczu popłynęły łzy.- Reanimowałem twoje dziecko przez dwadzieścia minut. To był najgorszy dzień w moim życiu. Nigdy sobie nie wybaczyłem tego co tam się stało. To był cholerny wypadek, rozumiesz? - wydukałem.

Mężczyzna przysłuchiwał się uważnie mojej wypowiedzi, po czym się skrzywił i podniesionym głosem rzucił. - Dla ciebie może wypadek, a dla mnie koniec życia jakie znałem! Po śmierci Jasia, przeszedłem przez piekło. Rozpadło się moje małżeństwo, nie potrafiłem utrzymać normalnej pracy, jednym słowem spierdoliłeś mi życie, rozumiesz! Chciałem, żebyś zobaczył jak to jest stracić kogoś ci bliskiego, chciałem się zemścić na tobie, ale akurat wpadłem na twoją żonę, która jak widzę spodziewa się dziecka . Pomyślałem, że jak ją zabiorę, to poczujesz się jak ja kiedy straciłem Jasia, a później moją żonę. 

Mężczyzna popatrzył na Natalię i najpierw wycelował broń w jej kierunku, ale szybko przesunął pistolet i przyłożył go sobie do skroni.

- Moje życie nie ma już sensu, nic mi już nie zostało - powiedział obojętnie.

Zerwałem się na równe nogi.- Nie rób tego, nie wiesz co cię jeszcze w życiu czeka. To co chcesz teraz zrobić, to jest najgłupsze rozwiązanie jakie możesz wybrać. Oddaj mi broń - powiedziałem spokojnie wyciągając prawą dłoń w kierunku mężczyzny. Natomiast lewą dłonią wymacałem w kieszeni mały samochodzik, który wczoraj odruchowo zgarnąłem z mojego biurka. Szybko więc go wyciągnąłem i wystawiłem lewą dłoń w kierunku mężczyzny.

- Dam ci coś co należało, do twojego syna, jeśli oddasz mi pistolet - powtórzyłem i pokazałem mężczyźnie autko. - Twój syn chciałby żebyś żył, nie jest jeszcze za późno - dodałem. Z jego oczu popłynęły łzy i wyciągnął w moim kierunku trzęsącą dłoń, po czym powoli podał mi broń.

W tym momencie do domku wpadli Olo, Krystian i Michał. Skuli mężczyznę, a ja wsadziłem samochodzik do jednej z jego kieszeni w kurtce.

 Po tym odwiązałem i odkneblowałem Natalię i mocno ją do siebie przytuliłem.

- Nic ci nie jest kochanie? - wyszeptałem.

 -Kuba, tak strasznie się bałam, myślałam, że mnie nie znajdziesz i że on zrobi mi krzywdę - odpowiedziała szeptem, a jej ciało całe się trzęsło z emocji.

 - Cii, już wszystko dobrze- pogładziłem ją po głowie i pocałowałem jej czoło. Chodź idziemy już stąd - powiedziałem i wtuleni wyszliśmy z domku.

Na zewnątrz stała już karetka, którą chłopaki wezwali w razie potrzeby i w trosce o Natalię. Podszedł do nas ratownik. 

- Mógłbym panią przebadać, tak dla pewności - rzucił.

- Nic mi nie jest, możecie wracać i dziękuję - poinformowała go blondynka.

Mieliśmy już wsiadać do samochodu, kiedy Natalia syknęła z bólu i złapała się za brzuch, po czym wygieła się do przodu.-Ała! Kuba, chyba się zaczęło! - wycedziła przez zęby.

Natalia i Kuba - życie na krawędzi [ZAKOŃCZONA - W trakcie korekty]Where stories live. Discover now