Część 59 - Poród cz. 2

2.1K 63 33
                                    

Sala operacyjna

Młodszy lekarz rzucił spojrzenie starszemu koledze.

- Cholera Maciek, nie możemy jej tego zrobić, to jest młoda kobieta, a to przekreśli jej szanse na to by jeszcze kiedykolwiek została matką. Co byś zrobił gdyby to była twoja żona? Stary, w końcu jesteś najlepszym naczyniowcem w Warszawie - argumentował chirurg.

Starszy lekarz pokręcił głową.

- Nie będę się bawić w Boga, wolę żeby przeżyła, niż żeby wykrwawiła nam się na stole, usuwamy macicę! No chyba że masz jakiś pomysł? - rzucił z przejęciem.

- Widziałem to na szkoleniach w Stanach, musisz mi pomóc, wspólnie damy radę...

Korytarz szpitalny przed salą noworodków

Stałem wpatrując się w łóżeczko w którym leżał mój syn i rozmyślałem. 

Nadal nie do końca docierało do mnie, że zostałem ojcem. Ten malutki, bezbronny człowieczek, był wynikiem wielkiej miłości jaką darzyłem Natalię. Moja żona, kobieta którą kocham najbardziej na świecie, walczy teraz o życie, a ja nie mogę w tym momencie nic zrobić, tylko czekać na rozwój wydarzeń. Nie mogę jej stracić, nie po tym wszystkim przez co przeszliśmy. Poczułem, że po policzkach spływają mi łzy.

- Jak się trzymasz Kuba? - usłyszałem za swoimi plecami głos Stefana i kiedy się odwróciłem zobaczyłem nie tylko jego, ale też Krystiana, Olo i Anetę. 

Kobieta podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Odwzajemniłem uścisk.

- Nie mogę jej stracić Aneta - rzuciłem cicho, łamiącym się głosem. 

Pogładziła mnie po plecach. - Kuba, musisz być dobrej myśli. Ona jest silna, na pewno walczy teraz dla was. Pokażesz nam swoje dziecko? - zapytała, próbując odciągnąć moją uwagę od zaistniałej sytuacji.

- Mam syna, to ten w łóżeczku po prawej na samym rogu - wydukałem i posłałem im lekki uśmiech.

- Gratulacje! - odpowiedzili prawie chórkiem i pokolei zaczeli podchodzić, żeby uścisnąć mi dłoń. Kiedy tak staliśmy rozmawiając przez dłuższy już czas, podeszła do nas pielęgniarka.

- Pan Roguz? Lekarz chciałby z panem porozmawiać - z mojej twarzy momentalnie zniknął uśmiech i pojawiło się przerażenie. Ruszyłem za nią pod gabinet lekarza i po zapukaniu i usłyszeniu "proszę" wkroczyłem do środka.

- Niech pan usiądzie - wskazał mi krzesło, usiadłem i przełknąłem ślinę.

Lekarz popatrzył na mnie i powiedział;

- Pańska żona miała krwotok i straciła dużo krwi, ale udało nam się nad nim zapanować i mogę już spokojnie powiedzieć, że wyjdzie z tego bez komplikacji. Ma pan bardzo silną i zdeterminowaną żonę - stwierdził z lekkim uśmiechem.

Odwzajemniłem uśmiech.- Mogę ją zobaczyć? - rzekłem z ekscytacją w głosie.

- Odpoczywa teraz, na oddziale poporodowym. Pielęgniarki pokażą panu który to pokój. 

Szybko się podniosłem, uścisnąłem mu dłoń i biegiem udałem się na wskazany oddział. 

- Proszę tu nie biegać - warknęła do mnie jedna ze starszych pielęgniarek. Zatrzymałem się i spojrzałem na nią.

- Niech mi pani powie proszę, gdzie znajdę Natalię Roguz, jestem jej mężem - powiedziałem wyszczerzając do niej moje zęby.

Odwzajemniła uśmiech i pokręciła głową.- Trzecie drzwi na lewo - odpowiedziała i wskazała ręką.

Rzuciłem się w tamtym kierunku.

- Proszę nie biegać - rzuciła za mną ponownie, ale ja już nie słuchałam, bo otwierałem drzwi do sali Natalii.

Leżała na łóżku nadal trochę blada, ale w zdecydowanie lepszej formie niż w karetce. Podszedłem do niej i pocałowałem ją w usta, po czym złapałem jej dłoń i usiadłem na krześle które stało obok. 

Otwarła oczy i wyszeptała. - Kuba?

- Tak, jestem kochanie - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem.

Dotknęła swojego brzucha i w jej oczach pojawiło się przerażenie.

- Kuba, co z dzieckiem? - zapytała spanikowana.

- Spokojnie kochanie, ma się dobrze. Jest silny po swojej mamusi - powiedziałem, po czym podniosłem się z miejsca i nachyliłem się nad jej twarzą, całując ją w czoło i gładząc jej włosy.

- To chłopiec? Mamy syna?- wyszeptała z uśmiechem.

- Zdecydowanie tak, już pielęgniarki zagoniły mnie do zmiany pieluszki i zdążył mnie obsikać - odpowiedziałem rozbawiony. Natalia również się lekko zaśmiała.

-A ty jak się czujesz? Tak bardzo się o ciebie martwiłem - zapytałem z uczuciem.

- Trochę tak jakby czołg przejechał mi po brzuchu, a poza tym chyba dobrze - uśmiechnęła się do mnie.

- Kubuś jak damy małemu na imię? Nie możemy cały czas nazywać go maleństwem - zadała pytanie.

- Coś wymyślimy, teraz musisz sama wrócić do formy - oznajmiłem podając jej kubek z herbatą.

W tym momencie do sali weszła młodziutka pielęgniarka i przywiozła w łóżeczku szpitalnym naszego synka.- Teraz jak już pani ma swoją salę, to przywiozłam maluszka do karmienia i już tu z państwem zostanie - poinformowała nas. - Fajnie się państwu trafiło, taki wczesny prezencik na Mikołajki - dodała z uśmiechem.

- Mikołaj! - krzykneliśmy prawie w tym samym czasie, po czym wybuchneliśmy śmiechem, a pielęgniarka tylko się do nas uśmiechnęła.

- No w sumie fajnie to brzmi - Mikołaj Roguz - wypowiedziałem dumnie i cmoknąłem Natalię w usta, a za chwilę pomagłem jej wygodnie usiąść na łóżku.

Pielęgniarka podała Natalii dziecko i wtedy oczy blondynki się zaszkliły.

- Śliczny jest - powiedziała gładząc palcem jego policzek.

- Tak jak i jego mama - stwierdziłem i uśmiechnąłem się serdecznie patrząc na nich - moje dwa największe skarby.


Natalia i Kuba - życie na krawędzi [ZAKOŃCZONA - W trakcie korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz