Rozdział 3

5 0 0
                                    

Analiz nigdy nie chodziła na górskie wspinaczki. Dzisiaj odkryła, że nie jest to przyjemne zajęcie. Z początku rozglądała się ciekawie i podziwiała piękne widoki. Za górami widać już było poświatę wstającego słońca. Świat stawał się różowy i taki jasny. Mogła dokładniej przyjrzeć się osobie, prowadzącej ją między skałami.
Chłopiec niewątpliwie nie był jeszcze dorosły, ale nie przypominał dzieci z wioski, w której mieszkała. Wydawał się poważniejszy i bardziej dojrzały. Miał ciemne, od dawna nieprzycinane włosy i szaro-czarną pelerynę, która chwilami stapiała się z otoczeniem, co bardzo intrygowało dziewczynę. Z zaciekawieniem przyglądała się także broni przewodnika – przewieszonemu przez ramię łukowi, kołczanowi pełnemu strzał, przypiętemu do pasa ostrzu miecza i niewątpliwie dobrze naostrzonemu niewielkiemu nożowi.
Po godzinie monotonnego marszu Analiz poczuła zmęczenie i zniechęcenie. Szła ze spuszczoną głową. Wcześniej jeszcze próbowała liczyć kroki, aby urozmaicić czymś nudną drogę, lecz już dawno z tego zrezygnowała.
Nagle idący przed nią chłopak stanął w miejscu. Brązowooka prawie na niego wpadła. Popatrzyła na drogę przed nimi, jednak zamiast ścieżki ujrzała pionową skałę, która niespodziewanie wyrosła przed nimi nie wiadomo, skąd. Dziewczynka westchnęła cicho i przysiadła na ziemi.
– Co robisz? – zapytał zaskoczony chłopak. – Idziemy dalej.
– Niby dokąd? – spojrzała z powątpiewaniem przed siebie. – Przed nami jest skała, a za nami droga, którą przyszliśmy.
– Przed siebie – stwierdził z niewinnym uśmiechem, po czym odczepił linę, przytroczoną do pasa w taki sposób, że Analiz dopiero teraz ją dostrzegła. Po chwili wyciągnął też haki i spokojnie zabrał się do montowania liny.
– O nie! Ja się nie wspinam! – wrzasnęła z desperacją.
– To zostajesz tutaj – odpowiedział. W tym momencie Analiz pożałowała, że nie patrzyła na drogę podczas wędrówki.
Dziewczyna nie miała nic innego do roboty niż patrzeć, jak chłopak chwyta się najbliższego wykrotu. Po chwili był już wysoko nad nią. Dziewczyna przyglądała się ciekawie jego wspinaczce. Wydawał się wielkim pająkiem, wspinającym się zaskakująco prędko i zwinnie. Gdy był już dobrych kilka metrów nad ziemią, wbił pierwszy hak w skalną szczelinę. Zawiązał na nim luźny supeł. Gdyby spadł, lina zacisnęłaby się, chroniąc go przed upadkiem.
Dziewczynka patrzyła na jego poczynania z niemałym lękiem. Nie bała się wysokości, jednak wspinaczka wśród skał była czymś zupełnie nowym. Zaraz będzie musiała się postarać, bo chłopak już dotarł na szczyt i spuścił jej linę.
– Obwiąż linę wokół pasa – polecił. – Będę cię trzymać.
Analiz zawiązała gruby supeł, jak zrobił to chłopak. Sięgnęła do góry z nadzieją, że jakoś to przeżyje.

***

– No dalej! – nie minęła nawet minuta, gdy usłyszała zniecierpliwiony krzyk. Spojrzała w górę zrezygnowana.
– Nie poganiaj mnie! – otarła pot z twarzy i uczepiła się kolejnej skałki. Podciągnęła się i trafiła stopą w niewielką rozpadlinę. Spróbowała sięgnąć do następnego wykrotu, ale źle obliczyła odległość. Nie udało jej się chwycić aż tak wysoko. Straciła równowagę i runęłaby w dół, gdyby nie gruba lina oplatająca ją w pasie. Kątem oka zauważyła, że chłopak unosi oczy do nieba, jakby błagał o litość. Zignorowała go i podciągnęła się ponownie.
Po kilku poślizgnięciach i upadkach dziewczynka w końcu dotarła na szczyt. Padła na plecy bez sił.
– Nigdzie się stąd nie ruszam – stwierdziła stanowczo.
– Też myślałem o odpoczynku – przyznał chłopak.
Oddalił się od niej kilka metrów i przywlókł kilka suchych krzaków. Analiz przyglądała mu się, gdy rozpalał ognisko krzesiwem. Ona sama nigdy tego nie robiła. Po chwili na ogniu gotowała się woda, a w powietrze uniósł się zapach suszonych ziół. Brązowooka zapatrzyła się w kubek parującego napoju.
– Bierz, to dla ciebie – chłopiec uśmiechnął się do niej i podniósł z ziemi drugie naczynie.
Dziewczyna wzięła mały łyk, ale po chwili wypiła wszystko do dna. Herbatka rozgrzewała i od razu dodała jej sił. Tymczasem w jej głowie znowu pojawiły się znaki zapytania.
– Jak masz na imię? – zaczęła od podstaw.
– No tak, zapomniałem się przedstawić – chłopak puknął się w czoło. – Jestem Tristan.
– Dziwne imię – stwierdziła otwarcie.
– A twoje nie? – zaśmiał się cicho, po czym kontynuował – muszę ci coś wytłumaczyć.
– Mnie już wystarczy – odpaliła dziewczyna. W głowie ciągle miała straszny mętlik.
– Tym razem zrozumiesz. Chodź, coś ci pokażę – chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę sterty skał, zasłaniającej horyzont. – Jesteśmy już blisko.
Ostrożnie wyjrzeli zza skał. Ich oczom ukazała się wielka polana. Ze wszystkich stron otaczały ją góry, a na samym środku stał olbrzymi dąb. Wydawał się mieć z tysiąc lat. Chłopak ruszył w jego kierunku.
– Co to za drzewo? – spytała zaintrygowana.
– To wrota – otrzymała krótką odpowiedź.
– Wrota? – na więcej wyjaśnień się nie doczekała.
Tristan zaczął się wspinać na rozłożyste drzewo. Z góry dał jeszcze znak, żeby poszła w jego ślady, a po chwili zniknął jej z oczu. Podczas wspinaczki Analiz rozglądała się i podziwiała piękne widoki. Słońce już wstało i świat wydawał się radosny. Dziewczynka w obawie, że spadnie, złapała się mocniej gałęzi. Zakręciło jej się w głowie. Świat wokół niej zawirował, a po chwili ogarnęła ją ciemność.

Po drugiej stronieWhere stories live. Discover now