Rozdział 8

1 0 0
                                    

Analiz jechała z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami. Cel był już podobno blisko, ale dziewczynce wcale się tu nie podobało. Świat dookoła w niczym nie przypominał miejsca, które dopiero co opuścili. Po obu stronach ciemnej drogi ciągnęły się suche pola. Raz na jakiś czas z ziemi wychylał się zeschnięty pień, pamiątka po pełnym kiedyś życia drzewie. Nie pozostało tutaj żadne życie.
Pogoda również się pogorszyła. Chmury zasłoniły niebo, jednak powietrze było tak suche, jakby na tę krainę spadła jakaś klątwa.
– Jesteśmy – Tristan wyrwał się z zamyślenia i odezwał pierwszy raz od długiego czasu. Wydawał się ciągle przygnębiony.
Przed nimi pojawiła się wioska, lecz dziewczynka nie tego się spodziewała. Zamiast budynków z ziemi wyrastały zwęglone ruiny. Kilka domów ocalało, lecz większość zawaliła się lub doszczętnie spaliła. W niektórych miejscach widać było porzucone w pośpiechu przedmioty. Meble, ubrania, broń walały się bezładnie po ulicach. W powietrzu czuć było jeszcze smutek i stratę.
– Po co tu przyjechaliśmy? – szepnęła dziewczynka. Czuła napiętą atmosferę tego miejsca. Nie chciała przerywać ciszy.
– Potrzebujesz ekwipunku – wyjaśnił jej chłopak. - Tylko tutaj znajdziemy porządną broń.
– A gdzie konkretnie jesteśmy? – na to pytanie zamiast odpowiedzi dostała tylko zmęczone spojrzenie Tristana. Wyraźnie nie był w nastroju do rozmów.
Brązowooka wzruszyła ramionami i zaczęła rozglądać się uważnie dookoła. Nie miała nic innego do roboty.
Kiedyś to miejsce z pewnością tętniło życiem, teraz ziało pustką. Domy wyglądały identycznie, a dookoła słychać było tylko szum wiatru i pojedyncze szepty. No właśnie! Szepty. Nie potrafiła rozróżnić słów, ale była pewna, że oprócz nich jest tu ktoś jeszcze. Chłopak też coś usłyszał. Skręcił w najbliższą uliczkę, zatrzymał konia i zsunął się z niego bez szelestu. Skinieniem głowy rozkazał jej zostać, zlał się z kamiennym tłem, a potem rozpłynął w powietrzu. Analiz nadal nie potrafiła zrozumieć, w jaki sposób on to robi. Widziała już wcześniej, jak kolor peleryny stapia się z kolorem ściany, ale nadal ją to intrygowało.
Dziewczynka zsiadła cichutko z pegaza i – najciszej jak mogła – poszła za towarzyszem. Nie zamierzała niczego przegapić. Nie była już taka mała, żeby zawsze musieć się trzymać z dala od tego, co niebezpieczne, ale za to jakże ciekawe! Szła teraz inną, ciemniejszą uliczką. Głosy coraz bardziej się zbliżały, jednak nie dało się rozróżnić pojedynczych słów. Już miała wyjrzeć zza rogu, gdy ktoś chwycił ją za rękę i pociągnął do tyłu.
Odwróciła się szybko i odetchnęła z ulgą. To Tristan!
– Nie strasz mnie tak – szepnęła do niego. Chłopak nagle zamarł. Coś było nie tak. Analiz nie słyszała, żeby coś się zmieniło. Właśnie to było niepokojące, niczego nie słyszała...
– Co to było? – odezwał się ktoś za ścianą. Znaleźli ich.
Brązowooka nie zdążyła zareagować, nawet się poruszyć. Tristan chwycił ją za rękę i to pomogło się jej otrząsnąć. Zaczęli biec. W tym momencie nie było ważne, dokąd. Już nawet nie starali się być cicho.
Skręcili w pierwszą boczną uliczkę, potem w kolejną. Analiz nie byłaby w stanie sama wrócić. Zupełnie się pogubiła. Miała nadzieję, że chłopak wszystko kontroluje.
Po kolejnym zakręcie Tristan zatrzymał się gwałtownie, przez co dziewczynka prawie na niego wpadła.
– Podobno potrafisz się wspinać – wskazał na dach jednego z ocalałych domów. – Teraz masz okazję się wykazać.
Zanim Analiz zdążyła mrugnąć, chłopak był już na dachu i poganiał ją gestem. Niecierpliwie zerkał w stronę rynku, skąd dobiegały odgłosy zbliżającego się pościgu. Brązowooka chwyciła się zdrową ręką szpary w ścianie chaty.
Po chwili siedziała już na górze. Taką wspinaczkę miała opanowaną idealnie, nieważne, czy z pomocą czterech, czy trzech kończyn.
– Nieźle – Tristan patrzył na nią z niedowierzaniem. – Kiedy się tego nauczyłaś?
Dziewczynka przyłożyła palec do ust. Nie mogli ich znaleźć. Miała dość nieszczęść na dziś.
Usłyszała odgłos kroków, który nagle umilkł, niestety, tuż pod miejscem, gdzie właśnie się ukryli. Analiz wstrzymała oddech i pomyślała z nadzieją, że goniący zatrzymali się tutaj, aby chwilę odpocząć. Wierzyła, że ich nie dostrzegli.
– Ni widu, ni słychu – poskarżył się męski głos. – To bez sensu.
Nikt mu nie odpowiedział. Brązowooka domyśliła się, że towarzysz mężczyzny tylko kiwnął głową. Po chwili kroki ruszyły i oddaliły się na bezpieczną odległość. Dopiero wtedy uprzytomniła sobie, że wstrzymuje oddech. Pozwoliła sobie na kilka głębokich wdechów, po czym spojrzała na Tristana.
– Kto to? – zapytała. – Przecież tu nie ma ludzi, prawda?
– Nie wiem – westchnął Tristan. – Nie było mnie tu parę lat.
– Parę lat? Co przez ten czas robiłeś?
– Na przykład szukałem ciebie i paru innych osób. Podczas walki w wiosce nie było wszystkich. Kilkoro dzieci przebywało w innym wymiarze. Niestety nie wiedziałem, gdzie dokładnie jesteście. W dniu, w którym wybuchł pożar, ja sam wracałem do wioski. Opowiem ci wszystko, co pamiętam...

Po drugiej stronieWhere stories live. Discover now