Rozdział 17

1 0 0
                                    

Analiz od dłuższego czasu nasłuchiwała. Czekała, aż dzwon wybije południe. Z zamyślenia wyrwał ją głos siostry.
– Ktoś idzie – szepnęła Lilia.
Rzeczywiście, po chwili klucz szczęknął w zamku, a ciężkie drzwi, prowadzące do ich celi, stanęły otworem. Oczom dziewcząt ukazała się postać odziana w czarny płaszcz. Dziewczynka przyjrzała jej się uważnie. Może to Tristan? Szczerze wątpiła, że chłopakowi udało się wkraść do zamku, jak i w to, że stanął po ich stronie. Jej przypuszczenia potwierdził gest przybysza nakazujący, żeby wstały. Wcale nie chciał ich uwolnić.
Mężczyzna związał im ręce, po czym ruszył korytarzem i pociągnął więźniów za sobą. Dziewczynki starały się nadążyć za jego zdecydowanymi krokami i przy okazji nie potknąć o własne nogi. Przewodnik w końcu się zatrzymał, a one ujrzały, że znajdują się teraz w wielkiej, kamiennej sali. Analiz doskonale ją znała. Odwiedzała ją w snach. Czuła, że nie jest tutaj bezpiecznie.
– Witajcie – usłyszały głos dobiegający z wnętrza komnaty. Dopiero teraz zauważyły człowieka zasiadającego na kamiennym tronie. Jego czarny płaszcz idealnie wtapiał się w otoczenie.
– Słucham? – wymknęło się Lilii. – O co tu chodzi? Dlaczego tu jesteśmy?
– Osiągnąłem swój cel – odpowiedział zimnym tonem nieznajomy. Na Lilię nawet nie spojrzał. - Nie macie szans. Tristan nie żyje – powiedział to tak obojętnym tonem, że Analiz natychmiast wyczuła kłamstwo. Zaraz jednak straciła pewność. Co, jeśli to prawda?
– To nieprawda – krzyknęła Lilia, jakby czytała siostrze w myślach. Teraz próbowała się uwolnić, ale strażnik mocno trzymał sznury. Do szarpaniny dołączyła i Analiz, jednak nic się nie dało zrobić, strażnik był silniejszy. Kiedy ruszył z powrotem, Brązowooka już nie protestowała. Musiała sobie wszystko przemyśleć.
Szli teraz długim, ciemnym korytarzem. Po jego obu stronach ciągnęły się rzędy drzwi. Właśnie w tym momencie zabił dzwon. Brązowooka nasłuchiwała pewna, że coś się stanie, a gdy dźwięki ustały, westchnęła z rezygnacją. Wiedziała, że szanse na ratunek były niewielkie, ale przynajmniej miała nadzieję. Nagle ktoś popchnął ją na sąsiednie drzwi.
– Ej! – krzyknęła. Zauważyła, że sznur, wiążący jej ręce, został przecięty. Miała szansę! Walnęła łokciem w drzwi, niestety były zamknięte. Dziewczynka kucnęła z nadzieją, że nikt jej nie zauważy.
Dopiero teraz spostrzegła, że przed nią toczy się walka. Strażnik, trzymający ją wcześniej, nacierał właśnie na swego towarzysza, uparcie trzymającego Lilię. Złotowłosa zawzięcie wierzgała nogami, żeby się wyrwać z jego uścisku. W końcu się jej udało. Dziewczynka podbiegła do Analiz. Brązowooka zerwała się na równe nogi i dalej ruszyły już razem. Musiały uciekać. Lilia w biegu sprawdzała, czy nie da się aby otworzyć którychś z kolejno wyłaniających się z mroku drzwi. W końcu jedne odpuściły i dziewczynki wpadły do małego, pustego pokoju. Błękitnooka szybko zamknęła drzwi i zatrzasnęła skobel. Dopiero teraz Analiz mogła odetchnąć.
– Co tu się właściwie stało? – wydyszała i spojrzała na siostrę. Ona wydawała się lepiej orientować w sytuacji.
– Twój strażnik nagle zaatakował mojego – wyjaśniła, marszcząc brwi. – Potem rozciął mi więzy. Więcej nie wiem.
W tym momencie dziewczynki usłyszały ciche pukanie. Przerażone zamarły w bezruchu.
– Proszę, wpuśćcie mnie – usłyszały spokojny głos. – Nic złego się wam nie stanie.
– A jakie mamy gwarancje? – odezwała się niepewnie błękitnooka.
– Nie pamiętasz mnie, Lilio? To ja, Liam.

Po drugiej stronieWhere stories live. Discover now