Rozdział 10

1 0 0
                                    

– Czy widzisz tutaj jakąś broń? – Analiz stała w progu niewielkiej, zwęglonej chaty. Na ścianach wisiało kilka obluzowanych półek, pośrodku stał stary stół.
– Coś taka niecierpliwa? – Tristan wskazał ręką fragment podłogi. Po chwili dziewczynka dostrzegła deski przycięte równo w niewielki prostokąt. Gdy podeszła trochę bliżej, od razu się zorientowała, co to jest.
– To klapa?
– Niezupełnie – chłopak odchylił deski, a jej oczom ukazał się mały schowek. W środku leżały łuk z kołczanem i dwie peleryny. Tristan wskazał je palcem.
– Ta zielono-szara jest do lasu, a czarno-szara w góry.
– To wszystko dla mnie? – spytała z niedowierzaniem. Nigdy jeszcze nie trzymała broni w ręku.
– Tak – chłopak wyciągnął zawartość schowka, po czym podał ją dziewczynce. – Później nauczę cię strzelać. Teraz chodźmy stąd jak najszybciej, tu jest okropnie. Będziemy trenować w domku myśliwskim. A przy okazji przedstawię ci Lilię.
Tristan skierował się znowu w miejsce, gdzie zostawił wierzchowca. Analiz ruszyła za nim, narzuciwszy na plecy zielony płaszcz. Był troszkę za duży, lecz dziewczynce to nie przeszkadzało. Zwłaszcza podobała się jej brązowa zapinka w kształcie liścia kasztana.
Jazda konna nie była aż taka zła, jak ostatnio. Znowu przemierzali las, co było miłą odmianą po suchych, spalonych polach. Nie jechali długo. Po godzinie Tristan zsiadł z konia.
Nagle zza krzaków wybiegła mała postać i zanim zdążył coś zrobić, oplotła rączkami jego szyję. Jasne włosy opadały jej swobodnie na ramiona, a ubrana była w taką samą pelerynę, jaką Analiz miała na sobie. Po dłuższej chwili dziewczynka oderwała się od Tristana i otarła łzy wzruszenia.
– Wróciłeś! – zaśmiała się. Dopiero teraz zauważyła, że chłopak nie jest sam. – Kto to?
– Myślę, że się ucieszysz. Będziesz miała w końcu towarzystwo - stwierdził Tristan i uśmiechnął się podstępnie. – To jest Analiz.
Źrenice dziewczynki rozszerzyły się. Podbiegła do Analiz i z całej siły się w nią wtuliła, a Brązowooka bez chwili namysłu po prostu ją objęła.
– To jest Lilia – chłopak na widok zdziwionej miny Analiz nie mógł powstrzymać uśmiechu. – Twoja siostra.

* * *

– To jest łuk. Chyba wiesz, do czego służy? – Tristan wskazywał na broń, leżącą przed nimi na trawie, lecz dziewczynka wciąż w myślach przeżywała wczorajszy dzień. Gdy tylko przyjechali, Lilia ugotowała kolację. Podała młode ziemniaki i sałatę z rozmarynem, wszystko z własnego ogródka. Mienił się on tyloma barwami, że przypominał wielką, przepiękną tęczę. Po zachodzie cała trójka zasiadła przy ogniu. Zaczęły się wspomnienia i opowieści, które ciągnęły się do późnej nocy. To bardzo zbliżyło obie dziewczynki.
– Proszę, skoncentruj się – chłopak zamachał dłonią przed jej twarzą. – Próbujemy cię czegoś nauczyć.
– Przecież słucham – dziewczynka wzięła do ręki łuk. – Co dalej?
– Jeszcze strzały – przypomniał jej, wskazując skórzany kołczan.
– Przecież on jest pusty! – Brązowooka nie zrozumiała od razu.
– No właśnie, czyli...
– Trzeba je zrobić - przerwała mu. – Tylko że ja nie umiem.
– Groty, klej i pióra są w domku. Zbierz tylko odpowiednie gałęzie i widzimy się w środku – zarządził, po czym zawrócił w stronę chatki. Dziewczynka westchnęła tylko i ruszyła do lasu. Starała się trzymać brzegu polany. Pamiętała, co zdarzyło się ostatnio, gdy nie była uważna. Na ręce wciąż miała bandaż, ale dzięki maści, którą dostała od Tristana, rana bardzo szybko się goiła.
Kiedy zebrała dwa tuziny prostych patyków, wróciła do domku. Tristan i Lilia już siedzieli przy stole. Złotowłosa wskazała palcem pióra w trzech kolorach.
– Twoje będą białe. Dzięki różnym kolorom lotek strzały się nam nie mylą, kiedy ćwiczymy – wytłumaczyła.
Analiz widziała już strzały Tristana. Lotki miał czarne, z czego wnioskowała, że szare należą do Lilii.
Nie mogła się już doczekać, więc z szybkością błyskawicy usiadła przy stole.
– Co mam robić? – spytała.

Po drugiej stronieWhere stories live. Discover now