Rozdział 14

1 0 0
                                    

Chłopak stał w drzwiach domu. Wszystko widział. Mimo to stał bez ruchu. Pytał sam siebie w myślach: Dlaczego to zrobiłem? Po jego policzkach płynęły łzy, ale nikt ich nie widział. Był sam.

* * *

Analiz usiadła gwałtownie. Nie wiedziała jeszcze dlaczego, ale się bała. Rozejrzała się dookoła. Otaczały ją tylko kamienne ściany. Było zimno. Nagle wszystko sobie przypomniała. Obok siebie ujrzała Lilię. Siedziała oparta o ścianę, a twarz zakryła ramionami. Brązowooka delikatnie dotknęła jej ramienia. Dziewczynka uniosła smutne oczy.
– Dlaczego on to zrobił?
– Nie wiem – tylko tyle mogła powiedzieć. Niewiele z tego rozumiała.
Usiadła obok siostry i oparła głowę o zimny kamień. Patrząc na ciemny sufit, powoli zamknęła oczy.

* * *

Analiz stała w wielkiej kamiennej sali. Pomieszczenie różniło się od pokoju, w którym ostatnio wylądowała. Na samym środku stał wysoki kamień, a za nim dwa duże tunele.
Dziewczynka podeszła powoli do kamienia i ostrożnie go dotknęła. Nie był zwykłą skałą, z jego środka promieniowało ciepło.
– Zadanie wykonane – usłyszała znajomy głos i ruszyła w stronę, z której dobiegał.
– Tristan! – krzyknęła uradowana i chwyciła za szaro-czarną pelerynę. – Chodźmy do domu, zabierz mnie stąd.
Chłopak nie odpowiadał, patrzył wprost przed siebie. Analiz podążyła za jego wzrokiem. Krzyknęła cicho zaskoczona. Przypomniała sobie to pomieszczenie. Wielki głaz nie był pojedynczym kamieniem, tylko wielkim kamiennym tronem.
– Możesz iść – odezwał się zasiadający na nim człowiek. Jego głos był zimny, wyprany z emocji.
Tristan wyszedł. Po prostu ją zostawił, a ona nie potrafiła się ruszyć. Poczuła napływające do oczu łzy, obraz sali rozmazał się i zniknął.

* * *

Ocknęła się w małej celi, swoim poprzednim więzieniu. Gdyby nie ciepła peleryna, którą miała na sobie, chyba zamarzłaby tu na śmierć.
Lilia siedziała obok niej bez ruchu. Pewnie tak zasnęła. Analiz uważniej przyjrzała się pomieszczeniu. Jej uwagę przykuły wielkie metalowe drzwi. Poza nimi mogła również podziwiać uroki celi: kamienne ściany, kamienną podłogę, kamienny sufit oraz kamienie leżące na ziemi.
Dziewczynka popatrzyła na siostrę. Chyba się obudziła, bo oczy miała otwarte. Wyglądała, jakby coś ją trapiło.
– Wszystko dobrze?
– Tak – Lilia zawahała się, ale po chwili mówiła dalej. – Musisz coś zobaczyć – wskazała ręką kamień leżący na ziemi.
Analiz spojrzała pytającym wzrokiem na dziewczynkę, lecz ta znowu pokazała kamień. Wyglądał zupełnie zwyczajnie, tyle że po chwili poruszył się i uniósł nad ziemię. Analiz popatrzyła zaskoczona na siostrę. Lilia miała zamknięte oczy i wyglądała na bardzo skupioną.
Po chwili kamień opadł na swoje miejsce.
– Jak? – wyjąkała Brązowooka. – Jak to zrobiłaś?
– Rodzice powiedzieli, że na tym właśnie polega mój talent – Lilia uśmiechnęła się smutno.
– Od kiedy tak masz? – dopytywała Analiz. – Czy ćwiczyłaś i dlatego znikaliście z Tristanem w lesie?
Dziewczynka kiwnęła głową.
– Jak odkryłaś, że potrafisz robić takie rzeczy?
– To długa historia – zawahała się Lilia.
– Mamy czas.

* * *

– Lilia, jadłaś już dziś ciasteczko – upomniała złotowłosą dziewczynkę młoda kobieta.
– Ale ja chcę więcej – mała buntowała się i podskakiwała w miejscu, żeby dosięgnąć do biszkoptów.
Po chwili dziewczynka wyciągnęła chude rączki nad siebie i rozkazująco tupnęła nogą. Ku zdziwieniu matki ciastko wyskoczyło ze słoika i znalazło się w rękach dziecka, które z satysfakcją wbiło w nie mleczaki.
– Jak to zrobiłaś, Lilio? – matka popatrzyła na córeczkę bez śladu pretensji o zjedzone słodycze.
– Przecież wszyscy tak potrafią – wytłumaczyła mamie czterolatka. – Kiedy są bardzo źli.
– Nie wszyscy, kochanie – kobieta zamknęła drzwiczki szafki, w której stał słoik z ciastkami. – Będziesz musiała pójść do szkoły.
Dziewczynka przechyliła głowę. Nie rozumiała, o czym mówi jej mama.
– Do szkoły? – powtórzyła.
– Tak, tam nauczysz się kontrolować swoją moc – mama pokręciła głową. Zastanawiała się, dlaczego do tej pory niczego nie zauważyła. – Niewiele jest osób, które to potrafią.
– Ja będę najlepsza – dziewczynka dumnie uniosła głowę. – Mogę już iść do tej szkoły?
– Nie teraz, kochanie – kobieta pogłaskała dziecko po głowie – Nie teraz.

Po drugiej stronieWhere stories live. Discover now