Rozdział 6

2 0 0
                                    

Dziewczynka stanęła sparaliżowana. Wpatrywała się tylko w dwa błyszczące punkty, zbliżające się powoli do niej przez las. Chciała krzyczeć, wołać o pomoc, ale z jej ust nie wydobył się żaden dźwięk. Zaczęła się cofać, ostrożnie stawiając nogi. Intuicja podsuwała jej myśl o natychmiastowej ucieczce, lecz w głowie Analiz pozostały jeszcze ślady rozsądku. Gwałtowne ruchy spowodowałyby natychmiastowy atak zwierzęcia.

Z krzaków wyłoniło się nieznane jej dotąd stworzenie. Teraz już wiedziała, z czym ma do czynienia. Był to niewielki wilk. Zamiast sierści pokrywały go lodowe sople i śnieg. Świdrował dziewczynę zimnymi, niebieskimi oczami.
Wtem stopa Analiz natrafiła na wystający korzeń. Dziewczyna mimowolnie zamachała rękami w powietrzu, żeby złapać równowagę. Gwałtowne ruchy nie pomogły, tylko wywołały zdenerwowanie wilka. Analiz przewróciła się i rąbnęła całym ciężarem w pień drzewa. Krzyknęła z bólu. I to wystarczyło, żeby wilk zaatakował. Wspiął się do skoku i wyleciał w powietrze. Brązowooka zdążyła zasłonić się tylko rękami. Po chwili poczuła przeszywający ból w przedramieniu, przed oczami zrobiło się jej ciemno. Wiedziała, że nie da rady więcej wytrzymać. Wtedy posłyszała cichy, dochodzący jakby z daleka świst.

***

Dziewczyna obudziła się gwałtownie. Rozejrzała się szybko dookoła. Nie wiedziała, gdzie jest. Znajdowała się w ogromnej jaskini, przynajmniej tak się jej wydawało. Szare, zimne ściany zrobione były z lodu. Raz na jakiś czas połyskiwały zimnym blaskiem. Na samym środku, na wielkim kamiennym tronie siedział mężczyzna. Twarz przesłoniętą miał kapturem, więc Analiz nie mogła dostrzec jego rysów. Z jego wyprostowanej, nieruchomej sylwetki biły siła i stanowczość, ale jednocześnie wydawał się jakby nieobecny.
Dziewczynka wstała powoli z podłogi i rozejrzała się dokładniej po jaskini. Prowadziły do niej dwa wejścia – wielkie, owalne otwory tuneli rozmieszczone po dwóch stronach kamiennego tronu. Nie wiedziała, dokąd te tunele prowadzą, szczegóły zacierał panujący wewnątrz mrok.
– Wszystko idzie po twojej myśli, panie. Usłyszawszy te słowa, dziewczynka odskoczyła i odwróciła się gwałtownie. Za nią stała postać odziana w czarną pelerynę. Jej twarz także okrywał obszerny kaptur.
Przybysz nie dostrzegł Analiz. Całą uwagę skupiał na człowieku siedzącym na tronie.
– Bardzo dobrze – odpowiedział mu lodowaty głos. – Wrócił?
– Tak. I kogoś przyprowadził – postać machnęła ręką w stronę jednego z tuneli. Po chwili dobiegł stamtąd cichy skowyt. Z ciemności wyłonił się wilk, trzymany na sznurze przez inną zakapturzoną postać. Wilk wyglądał znajomo – cały pokryty był soplami lodu i szronem. Musiał być tej samej rasy co ten, który niedawno rzucił się na dziewczynę.
– Znalazł to, czego szukamy...
Nim Analiz zdołała zastanowić się nad sensem usłyszanych słów, obraz przed jej oczami zaczął się powoli rozmazywać. Więcej nie usłyszała.

***

Analiz otworzyła gwałtownie oczy. Było ciemno, słońce już zaszło. Czuła pulsujący ból w przedramieniu, ale wilk gdzieś na szczęście przepadł. Obok niej siedział tylko Tristan i mieszał w niewielkim rondelku coś, co bulgotało podgrzane ciepłem ognia.
– Obudziłaś się w końcu – chłopak zerknął na nią znad ogniska. – Jak się czujesz?
Analiz pomyślała, że to pytanie nie ma najmniejszego sensu. Widać było, że ramię strasznie spuchło, a do tego ten mętlik w głowie. I ten sen. Mimo to odpowiedziała.
– Ręka mnie boli.
– No, tego mogłem się domyślić – chłopak nie podnosił wzroku znad rondelka. W powietrzu uniósł się błogi zapach, który sprawił, że poczuła się jeszcze bardziej głodna. Na chwilę pogrążyła się w myślach.
– Co to było? – przerwała pytaniem ciszę.
– Co?
–Ten wilk, na którego natknęłam się w lesie.
– To był śnieżny wilk – odpowiedział Tristan. Chyba uważał bestię za coś zupełnie zwyczajnego.
– Dlaczego tak się na mnie wściekł? – to pytanie nurtowało ją przede wszystkim.
–Tego jeszcze nie wiem. Wilki śnieżne zazwyczaj nie wychodzą ze swych kryjówek przed zmrokiem. Słońce zadaje im bolesne rany. Wychodzą tylko, jeśli jest to zupełnie konieczne.
– Może ktoś go nasłał? – miało to brzmieć jak żart, lecz źrenice chłopaka na moment rozszerzyły się ze strachu. Od razu to ukrył. Starał się zachowywać normalnie. Mechanicznie mieszał zawartość garnuszka, ale było oczywiste, że myśli o czymś innym.
– Jest ktoś, kto może za tym stać? – spytała niepewnie.
– Nikogo takiego nie ma – chłopak pokiwał przecząco głową, jednak nieco zbyt energicznie. – Na pewno – dodał uspokajająco.
Dziewczyna popatrzyła na niego podejrzliwie, ale zrezygnowała z dalszych pytań. Jeśli chłopak nie chciał jej o czymś powiedzieć, na pewno ma swoje powody. Całą uwagę skupiła na pysznie pachnącej zupie, którą Tristan właśnie nalewał do misek. Gdy tylko dostała swoją porcję, pochłonęła ją z kilka sekund, po czym oblizała się i poprosiła o dokładkę.

Po drugiej stronieWhere stories live. Discover now