Rozdział 11

2.9K 221 7
                                    

Po małym pokazie mamy trochę czasu do głównego wydarzenia więc razem z Lauren postanawiamy pozwiedzać. Dziewczyna jest pierwszy raz w Mediolanie, zaoferowałam, że pokaże jej najpiękniejsze miejsca, do których kocham wracać.

- Wow, tu jest naprawdę pięknie. - mówi pod wrażeniem brunetka.

- To tu oświadczył mi się Shawn, więc mam tu same dobre wspomnienia. - Nie wiem, dlaczego jej to mówię.

- Masz tak wszystko poukładane w życiu.. Firma, narzeczony, za chwilę mąż, dzieci? Nie brakuje ci jakiejś spontaniczności? - odwraca się w moją stronę.

- Nie o to właśnie chodzi w życiu? O stabilizacje? - spoglądam w jej oczy. - Mam własną firmę, wspaniałego narzeczonego i wspólne plany. Wiele osób chciałoby być na moim miejscu.

- Ja bym nie chciała. - komentuje krótko.

- Mam aż tak nudne życie? - pytam, drocząc się z nią.

- Wydajesz się po prostu w tym zagubiona. Nie możesz czegoś zrobić, bo myślisz o tym, jak to będzie wyglądać i co pomyślą o tobie inni.

Czy tak właśnie jest? Jasne zależy mi na zdaniu ludzi z zewnątrz. Jestem osobą publiczną i nie mogę mieć poszarganej opinii.

- Jestem prezesem, muszę uważać na to, co robię.

- O tym mówię, spróbuj czasami o tym nie myśleć. Po prostu bądź raz tylko Camila, zwykła, uroczą dziewczyną a nie wielką panią prezes.

- Nie pomyliłaś zawodów, Pani psycholog? - unoszę brwi z rozbawienia.

- Mógłby to być jakiś sposób na życie co nie? Zbierajmy się, trzeba się przygotować do pokazu.

- Muszę coś jeszcze zjeść.

- Zajedziemy po drodze do McDonald's. - mówi dziewczyna, ale gdy tylko widzi moją zdziwioną minę ,kiwa z niedowierzaniem głową. - O tym właśnie mówię Camila! Kiedy ostatnio jadłaś coś w tym miejscu?

- Umm nie pamiętam? - przyznaję cicho.

- Jestem bardziej niż przerażona! - łapię mnie za rękę i prowadzi w stronę samochodu. - Jedziemy do miejsca, które kocham na równi z seksem!

*

- To jest takie pyszne! - krzyczę z pełną buzią.

Lauren postanowiła zamówić coś sama, bo jak to powiedziała ' Ty i tak się nie znasz i pewnie zamówisz nam sałatkę'. Zjadłam już burgera, frytki i akuratnie smakuje lody i nie pamiętam, kiedy ostatnio coś mi smakowało tak bardzo.

- Masz orgazm? - pyta brunetka, unosząc w śmieszny sposób jedną brew.

- Umiesz zepsuć każdą piękną chwilę.

- Zawsze do usług. - odpowiada, zabierając mi frytkę, na co uderzam ją w rękę.

- Zostaw, to moje!

Chcę jej wyrwać frytkę, ale dziewczyna szybko całą ją ślini i postanawia przyłożyć ją do moich ust.

- Jesteś obrzydliwa. - mówię, nie dowierzając, cofając jej dłoń.

- Wiem, że chciałabyś spróbować mojej śliny, ale jak się postarasz, to będziesz miała taką okazję.

- Chciałabyś, Lo.

- Lo?

- Znaczy Lauren.

- Lo, podoba mi się. Muszę teraz pomyśleć nad równie dobrym skrótem.. - drapię się po głowie.

- Nie wiem, czy doczekam się tej chwili.

Dziewczyna patrzy na mnie ze skupieniem, marszcząc w uroczy sposób nosek. Wygląda naprawdę uroczo bez jakiegokolwiek makijażu. Ma minę jakby myślała nad czymś naprawdę poważnym. Nagle zaczyna cieszyć się jak dziecko, któremu udało się wygrać jakąś nagrodę i już wiem, że coś wymyśliła.

- Chciałabym, Camz.

*

Czekam już gotowa na Lauren, która szykuje się jeszcze na pokaz. Postanawiam zadzwonić do Shawna. Wybieram jego numer i po kilku sygnałach słyszę jego głos.

- No hej skarbie jak tam?

- Heej, wszystko dobrze. Właśnie szykujemy się na ten główny pokaz, dziś trochę pozwiedzałyśmy.

- Nie zabiłaś jeszcze Jauregui? - pyta, a ja wiem, że uniósł właśnie w ten swój sposób brwi.

- Nie jest tak źle. W ciągu całego pobytu może z dwa razy myślałam, żeby ją zabić. - śmieję się.

- O to naprawdę sukces.

- Tak, zdecydowanie. Jak w firmie? - pytam biorąc go na głośnomówiący, aby nałożyć szpilki.

- Budynek stoi w tym samym miejscu, nic się nie zawaliło bez Pani prezes, tylko Pan prezes jaki taki markotny się zrobił. Domyślasz się może, jaki jest tego powód?

- Pan prezes powinien teraz korzystać z wolności.

- Pan prezes wolałby teraz zająć się swoją Panią prezes. Pomyśl, że jesteśmy w biurze jak przed wyjazdem i sadzam cię na biurku, rozpinam ci sukienkę..

- Shawn! Nie będę z tobą przeprowadzać seks telefonu! - krzyczę z niedowierzaniem.

Patrzę przez ramię czy Lauren nie wyszła jeszcze z łazienki.

- Taka jesteś właśnie dla mnie, nieczuła narzeczona! - żartuję.

- Nie jestem sama w pokoju.

- A gdybyś była?

- Wtedy bym położyła się wygodnie na łóżku w bieliźnie, którą tak bardzo lubisz i... - niedane mi skończyć, bo słyszę kroki brunetki. - Shawn! - krzyczę przestraszona do telefonu.

- O tak, tak byś właśnie krzyczała.

- Boże. - mówię zażenowana do telefonu. - Muszę kończyć, za chwilę pokaz. Do zobaczenia, zadzwonię potem, kocham Cię, pa. - mówię na jednym wdechu, rozłączając się.

Czuję na sobie wzrok Lauren i wiem, że wszystko słyszała. Jestem tak zażenowaną sytuacją, że nie wiem nawet co powiedzieć. Wstydzę się spojrzeć na brunetkę, ale czuje jej oddech tuż za mną.

- 'Nigdy przenigdy nie fantazjowałam o nikim w nieodpowiednim momencie' - mówi mi do ucha. - Uwierz mi, będę to znów robić, właśnie na tym pokazie. - kończy, szepcząc.

S&C Company - CamrenWhere stories live. Discover now