Po zjedzonym śniadaniu wróciłyśmy do dziewczyn, aby spakować walizki i wrócić do domu. Czeka nas jeszcze kilkugodzinna jazda, a nie chcąc trafić na korki, musimy wyjechać jak najszybciej.
Oczywiście nie obyło się bez spojrzeń dziewczyn i bezpośrednich pytań Dinah, co się wczoraj między nami wydarzyło.
- No powiedźcie cioci Dinah, było coś? - dziewczyna próbuje kolejny raz dowiedzieć się prawdy.
- A co? Piszesz o nas książkę? - odpowiada jej Lauren, zerkając w lustro, aby zobaczyć dziewczynę.
- Cóż za głupie pytanie, jestem kapitanem tego statku. Muszę wiedzieć o wszystkim, co się między wami dzieje.
- Kochanie, daj im spokój. - mówi w jej stronę Normani, która chyba już też ma dosyć ciągnącego się tematu.
- Jak Ci odpowiem,to się odczepisz? - pytam, by wszystkie dziewczyny miały spokój.
- Słowo harcerza! - krzyczy podekscytowana.
- Nie byłaś harcerzem. - rzuca w jej stronę Ally, spoglądając na nią zza ekranu, zapewne całą drogę piszę ze swoim chłopakiem, sądząc po tym, jak uśmiecha się do telefonu.
- Dzieci i ryby głosu nie mają. - odpowiada jej. - To jak Chancho? Jaguar? Było tenteges?
- Tenteges? - odpowiada zażenowana Lauren, na jej zachowanie.
- No fiku - miku.
- Żadnego fiku- miku.
- Boże, czy doszło do obcowania cielesnego? - mówi urażona Dinah.
- Kochałyśmy się, K O C H A Ł Y Ś M Y, Dinah. - literuje jej brunetka.
A mi robi się cieplej na sercu, na jakiego określenie użyła. Mogła powiedzieć, że uprawiałyśmy seks albo że nawet mnie pieprzyła, a ona przy wszystkich powiedziała, że się ze mną kochała.
- Wiedziałam, że się dupczyłyście. - wykrzykuje szczęśliwa, a każda z nas wali sobie ręka w twarz. - Poprosimy o szczegóły. - mówi, niezwracająca uwagi na naszą reakcję.
- Dość. Powiedz jeszcze słowo na temat mnie albo Camili, a przysięgam, że Cię zostawię tu w środku tego lasu. - grozi jej Lauren, aż mnie przeszły ciarki po ciele.
Dziewczyna tylko fuka, pokazuje jej środkowy palec i zakłada słuchawki na uszy.
Słyszę jak brunetka wypuszcza powietrze, więc kładę dłoń na jej udzie i delikatnie ściskam.
*
Odwiozłyśmy dziewczyny do domów i właśnie wysiadamy z samochodu pod moją posiadłością. Lauren ciągnie obok mnie moją walizkę i zatrzymuje się przy naszym drzewie, przy którym nie będzie nas widać z żadnego okna.- Nie chce się żegnać. - mówi, smutno dziewczyna.
- Zobaczymy się jutro.
- Będę tęsknić.
- Spędziłyśmy razem cały weekend. - uśmiecham się w jej stronę, ale wiem, że też będę za nią tęsknić i nie chce budzić się bez niej.
- To za mało. - przyciąga mnie do siebie i całuje moje usta. - Dziękuję Camz, za ten wyjazd.
- Było super? - odpowiadam niepewnie czy dobrze dobrałam słowo.
- Super? - marszczy brwi. - przypomnieć Ci wczorajszy wieczór? Poczeka, jak to było. - nachyla się do mojego ucha. - Mocniej, o tak Lauren. - naśladuje mnie, na co dostaje ode mnie w ramię.
Przytulam się do niej i trwamy tak dłuższą chwilę.
- To, do jutra? - pytam, zabierając od niej walizkę.
![](https://img.wattpad.com/cover/162536063-288-k673466.jpg)
YOU ARE READING
S&C Company - Camren
FanfictionCamila Cabello ma szczęśliwe życie u boku swojego narzeczonego Shawna Mendesa. Razem założyli firmę S&C Company, która zajmuje się modelingiem i właśnie poszukują nowej twarzy do sesji promującej ekskluzywną bieliznę.