ROXY
W ostatni weekend wakacji, mój przyjaciel zaprosił mnie na swoje dwudzieste urodziny, ja swoją osiemnastkę obchodziłam kilka miesięcy wcześniej w walentynki, oczywiście u niego w domu, bo mój tato znów trafił na odwyk i będzie tam kilka miesięcy. W poniedziałek mój przyjaciel mnie opuszcza, wyjeżdża do Nowego Jorku. Będę bardzo za nim tęsknić.- Właśnie w walentynki, zadałam sobie sprawę, że chciałabym być dla Maurice'a, kimś więcej niż przyjaciółką.- Mój przyjaciel był świetnie wysportowany, bo uprawiał capoeirę i boks. Przede wszystkim był mega przystojny. W swoje szesnaste urodziny, bez zgody rodziców zrobił sobie kolczyk w języku i pierwszy tatuaż, który przedstawiał Wielkie skrzydła anioła. Miał go na plecach.- Oczywiście kryłam go, przed ciotką i wujkiem.- Powiedział ,że on będzie mu go przypominał o mnie. Zapytałam go, dlaczego, a on odparł, że ja jestem jego aniołem.- Wzruszyłam się.
Dwa dni po moich osiemnastych urodzinach, zapisałam się na kickboxing. Chciałam się nauczyć bronić przy moim ojcem. Trenowałam trzy razy w tygodniu. Szło mi świetnie. Przy moich 175 cm wzrostu, pokonywałam , większych dryblasów od siebie, nawet trenera.- Przede wszystkim moje ciało się zmieniło, stało się jędrniejsze, silniejsze i gibkie. Po jednym z takich treningów, ojciec mnie zlał na kwaśne jabłko i pociął moje plecy nożem.- Na szczęście pojawił się wujek z Maurice'em i mnie uratowali. Trzy miesiące, czekałam , aż blizny się zagoją i znikną siniaki z żeber. Na początku, naszych ostatnich wspólnych z Racem wakacji, chciałam zakryć tatuażem blizny na plecach. Poszłam z Mauricem do tatuażysty, u którego on był.- Wybrałam wielką głowę białego tygrysa z błękitnymi oczami.- Sesje tatuażu trwały dwa tygodnie, ale ja nie żałuję, że to zrobiłam. Pragnęłam już nie patrzeć w lustrze na te blizny, które przypominały mi o przeszłości. Bardzo bolesnej przeszłości.
Cały piątek pomagałam cioci przygotować, przyjęcie na sobotę. Szykowałyśmy sałatki, placki, tort i wiele różnych smakołyków. Wujek i mój przyjaciel sprzątali dom.
Rodzinie mojego przyjaciela zawdzięczam bardzo dużo. To oni dali mi schronienie od despotycznego ojca. To oni okazali mi miłość i wsparcie. Byli zawsze u mego boku. To tutaj nauczyłam się gotować, sprzątać, prać. No wszystkich niezbędnych czynności domowych. I za to jestem im bardzo wdzięczna. Kocham ich. Są moją rodziną. Której nigdy nie miałam.
- Roxy- głos cioci Julii przywraca mnie do rzeczywistości z rozmyślań.
- Tak, ciociu.- mówię, lekko speszona. I skupiam się na mieszaniu sałatki.
- Skowronku, czy tobie podoba się Maurice, przecież widzę jak na niego patrzysz, odkąd skończyłaś 14 lat.- mówi ciocia, bez ogródek.
Na wyznanie cioci, aż oblałam się rubinowym rumieńcem. To prawda, Maurice, już wtedy mi się podobał, nie jako przyjaciel i bratnia dusza, ale jako mężczyzna. Już wtedy się w nim podkochiwałam. Nawet fantazjowałam o nim, często. Choć na plaży, czy na treningach otaczały go dziewczęta. Wiem o tym, bo mnie zawsze ze sobą zabierał i kazał kibicować, bo zawsze dedykował trening, czy walkę właśnie mnie.
Do końca nie wiedziałam, dlaczego.
- Ciociu.- jęczę za wstydzona. Znów czuję ciepło na policzkach.
- Tak ciociu, podoba mi się Maurice.- wyznaję cicho.
- Czułam to. Czułam to.- mruczy ciocia z szerokim uśmiechem na ustach.
- Jesteś zła.- pytam zaskoczona jej odpowiedzą. Patrzę na nią. A ciocia uśmiecha się do mnie promiennie.
- Nie skowronku. On się w tobie kocha od chwili, jak się tu sprowadziliście.- mówi ciocia.- Wiedziałam o tym, nawet jak wymykał się prawie każdej nocy do ciebie, po tym jak twój ojciec cię bił. Czuwał nad tobą jak prawdziwy anioł stróż. – kontynuuje ciocia, a w moich oczach błyszczą łzy.- On cię kocha. Z bólem serca wie ,że musi cię tutaj zostawić.- dodaje ciocia, a ja nie wiele myśląc przytulam ją.
YOU ARE READING
TOXIC LOVE / Toksyczna Miłość.
RomanceLondyn. W walentynki, a dokłanie w swoje piąte urodziny Roxanne 'ROXY', podczas libacji alkoholwej w jej domu, jest świadkiem jak jej Tata zabija na jej oczach matkę. Mała Roxy nie rozumie co się stało i nigdy się nie dowie. Ojciec, by uniknąć więzi...