Rozdział 12 MOJE SERCE BIJE DLA INNEGO

95 14 6
                                    


" MEŻCZYŹNI NIEROZUMIEJĄ, ŻE KOBIETA, JEŚLI CHODZI O UCZUCIA, NIGDY NIE ROBI NICZEGO NA NIBY. JAK KOCHA, TO KOCHA NA STO PROCENT. JAK NIENAWIDZI, TO, STARY, SPIERDALAJ, JAK TYLKO DALEKO MOŻESZ." - PIOTR C.

BRANDON

TAK,TAK! Pocałowałem Roxy i jestem z tego powodu bardzo dumny. A szczęście rozpiera moje serce. A sam fakt, że trzymam ją w ramionach jest po prostu nie do opisania. Nie wytrzymałem tego dłużej niż trzy sekundy. Naparłem znowu wargami na jej słodkie jak miód usta i złączyłem je w jeszcze gorętszym pocałunku.

Roxanna jęknęła i oderwała się tylko po to, by po sekundzie znów mnie pocałować. Musiała pokazać, że ona tu rządzi.

Czułem się, jak w dosłownym siódmym niebie. Ciepło jej ciała i ciągłe pogłębianie pocałunku doprowadzały mnie do szaleństwa. Kiedy, przesunąłem swoją dłoń na jej kark i zacząłem go pieścić zimnymi palcami, mój aniołek nie mógł powstrzymać jęku. Zdusiły go moje usta.

W odpowiedzi na kolejny krok, przesunąłem dłonie na jej plecy i niby przypadkiem wsunąłem palce pod jej skąpą koszulką. Ups.

Syknęła i odsunęła się gwałtownie.

- Masz strasznie zimne ręce – wyszeptała.

Wzruszyłem ramionami i przyciągnąłem ją do siebie. Miał lepsze rzeczy do robienia, niż narzekanie na moje palce. Nie pozwoliła spotkać się naszym wargom. Zasłoniła palcami usta i zachichotała słodko. Z przyczyn niejasnych, nawet dla mnie, podobało mi się to. Cholernie mocno.

- Daj się pocałować – mruknąłem, po paru sekundach jego bezczynności.

W odpowiedzi zaśmiała się i pokręciła głową.

- Co mam zrobić, żeby się zgodziła? – spytałem.

Tym razem odpowiedziałam słowami:

- Chcę cię pocałować, ale nie w usta.

Zamarłem. Przez dosłownie jedną szaloną sekundę nie byłem w stanie zebrać żadnej sensownej myśli. „O mój Boże, jaka ona jest cholernie podniecająca" raczej nie było sensowne. Roxy popchnęła mnie w stronę ogromnego łóżka. Upadłem na miękki materac hotelowego łóżka.

Skinąłem głową, zgadzając się, gdy tylko odzyskałem zdolność ruchu.

Mój aniołek zareagował natychmiast. Usiadła na mnie okrakiem i seksownie zatańczyła biodrami. Następnie przybliżyła się do mojej szyi i delikatnie przesunęła po niej palcem, jakby badając jej każdy szczegół. Mimowolnie wygiąłem ciało w łuk, ułatwiając mu dostęp. Jej czuły i zarazem delikatny dotyk rozgrzewał mnie i przyprawiał o przyjemne dreszcze.

Zatrzymała palec dopiero przy obojczyku. Cofnęła go, natychmiast zastępując ustami.

Spojrzała mi w oczy i polizała przeciągle każde miejsce, które wcześniej dotknęła. Czułem się, jakby cały życie żył w ciemności i nagle zobaczył światło.

Kiedy zassał moją skórę tuż nad obojczykiem, nie mogłem logicznie myśleć. Jęknąłem głośno, kiedy zmysłowo polizała nowo powstałą malinkę.

Zdjęła moją koszulkę jednym płynnym ruchem i uśmiechnęła się szelmowsko.

Scałowałem mojemu aniołkowi ten arogancki uśmieszek z warg. Roxanne pogłębiła pocałunek.

Poczułem się cholernie niezręcznie.

To było dziwne... Przecież właśnie tego chciałem, tyle, że zaraz oczywiście musiałem sobie zacząć wyobrażać jakby to pięknie nie było, jakby Roxanne mnie kocha. Nie wiem sam, czemu, ale gdy tylko przychodziło mi być z kimś bliżej, stawałem się pierdolonym desperatem. Chciałem więcej. Dużo, dużo więcej, ale... Po prostu czułem, że na to nie zasługuję, że jestem śmieciem. Ponieważ doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że ona jest w rozsypce po tym co zrobił jej Maurice. Wiem też, że ona szuka teraz pocieszenia. A ja bardzo chciałem jej dać to pocieszenie. Doskonale wiedziałem, jak bardzo jej zależy na Mauricie. Dużo łatwiej było po prostu szukać dziury w całym i na siłę sobie udowadniać, że jest się do niczego.

TOXIC LOVE / Toksyczna Miłość.Where stories live. Discover now