Część 3. Jesień 2018

152 26 13
                                    


Pomimo że spotkanie z Julią kończy się dość niefortunnym, wspomnieniowym aspektem, Peter wraca do hotelu w dobrym humorze.

Planuje jutro zadzwonić do swojego prawnika, bo nie ma zwyczaju zakłócać ludziom spokoju w niedzielę, choć podejrzewa, że rozsądniejszym rozwiązaniem byłoby znalezienie jakiegoś fachowca od prawa spadkowego w Krakowie. Pomimo unifikacji pewnych przepisów w związku z przynależnością do Unii Europejskiej, prawo spadkowe w Niemczech i w Polsce nie jest jednolite.

Oczywiście, teraz tylko od niego zależy, czy sfinalizowanie transakcji, jeśli do niego dojdzie, będzie oznaczać koniec jego kłopotów z Julią. Czy dopiero początek.

Kładzie się na łóżku, podkłada ramiona pod głowę i patrzy w sufit. Ma ochotę się napić, ale czeka go jeszcze wieczór za kółkiem, więc odpuszcza.

Po głowie kołaczą mu się słowa Julii o pamiętniku jego matki. Oczywiście, wiedział o jego istnieniu i spodziewa się znaleźć tam emocjonalny zapis dwóch lat wspólnego, przymusowego przebywania pod jednym dachem z jego ojcem. Z tego powodu, a także dlatego, że pod koniec wojny ten nierozważny pomysł matki omal nie doprowadził do tragedii, nie zamierza tam zaglądać, by nie wprowadzać się w stan głębokiego zniesmaczenia tą lekturą.

Oczywiście, Julia czytała i wyrobiła sobie pogląd: utopijny i melodramatyczny obraz nieszczęśliwej miłości. Kobiety są w swojej naturze ciekawskie i niedyskretne. Skłonne do impulsywnych i niewyważonych ocen, o które nikt je nie prosi.

Musi przyznać, że tym razem wygląd Julii pozytywnie go zaskoczył. Przyszła do parku prawie nie umalowana, w beżowych spodniach, czarno – białym sweterku i wojskowej kurtce. Wyglądała skromnie, naturalnie... normalnie?

Dwójce pociech swojego siostrzeńca przyglądał się z zainteresowaniem. Od Wiktorii wiedział, że dziewczynka ma zespół Downa i spodziewał się czegoś gorszego, niż zastał. A spotkał wesołe, ruchliwe i wygadane dziecko. To chłopak wydał mu się dziwny – zamknięty w sobie, wycofany, dość dziecinny, bo świetnie odnajdujący się w roli towarzysza zabaw dla młodszej siostry. Czy jest to jego świadomy wybór, czy też Julia na siłę robi z niego opiekuna dla upośledzonej dziewczynki – tego Peter nie odgadł.

Podobno właśnie narodziny tej małej były gwoździem do trumny małżeństwa Julii i jego siostrzeńca. Każda rozsądna kobieta usunęłaby ciążę, dowiadując się, że dziecko będzie upośledzone. Julia się zawzięła i dziecko urodziła.

Wiedział, jakie poglądy głosił jego siostrzeniec i pewnie miała z nim niełatwo. W tej akurat sprawie Peter niezmiennie uważał, że Wiktoria zbyt pobłażliwie traktowała specyficzne hobby swojego jedynaka. Raz nawet się o to porządnie pokłócili.

Czyżby Julia przypuszczała, że Peter ma podobne poglądy, bo przedstawiając mu córkę zachowawczo obejmowała dziecko ramionami, jakby obawiała się, że jej ją wyrwie i wyśle do komory gazowej?

Potem atmosfera nieco się rozluźniła. Na spacerze i podczas rozmowy we włoskiej knajpce, Peterowi prawie udało się zapomnieć, jaką Julia jest w gruncie rzeczy dwulicową suką.

Peter ma świadomość, że cierpi na zespół madonny i ladacznicy. Dzieli kobiety na te porządne, przyzwoite, godne szacunku i na dziwki, które lubi, pod warunkiem, że znają swoje miejsce i nie udają kogoś, kim nie są.

Irytuje go, kiedy kobieta o mentalności kurwy udaje szczerą, cnotliwą i zakochaną. Jeszcze bardziej go irytuje, kiedy sam się na to nabiera. A nabierał się w swoim życiu nie jeden raz.

Jak chociażby w przypadku jego ostatniej żony, Kathariny, w której uczucie uwierzył, a ona przejechała się po jego psychice i finansach niczym kombajn Deutz-Fahr C9000. Skosiła i wymłóciła. Dlatego od czasu spektakularnego i skandalicznie kosztownego rozwodu przed pięcioma laty, Peter unika konsekwentnie stałych związków, choć kandydatek na piątą panią Geist nie brakuje.

Ostatnie możliwe miejsceWhere stories live. Discover now