Część 19. Zima 2018

116 26 26
                                    

Peter wsiada do taksówki, pogwizdując pod nosem pewną popularną świąteczną piosenkę. Kierowca przygląda mu się podejrzliwie w lusterku.

- Jestem całkiem trzeźwy – zapewnia Peter, zdając sobie sprawę z tego, z jakimi problemami muszą borykać się taksówkarze w święta, a potem podaje adres hotelu.

Mości się wygodnie na tylnym siedzeniu. Julia – wspomina z rozmarzeniem. - Staje się coraz bardziej przystępna, ma usta mięciutkie jak pluszak. Gdyby tylko pozwoliła mu na coś więcej, potem zmiękłyby jej również kolana i przestałaby mieć zbyteczne obiekcje. Peter uważa się za wytrawnego kochanka i nie dopuszcza do siebie myśli, że zachwyty prostytutek niekoniecznie należy traktować jako obiektywną ocenę jego seksualnych możliwości.

Oczywiście, fakt, że rozmowa znów zeszła na temat jego ojca, był nieprzyjemnym zgrzytem. Ma nadzieję, że tym razem zaspokoił jej ciekawość. Definitywnie. Drastycznie.


Po powrocie do hotelowego pokoju stwierdza, że pomimo późnej pory, zupełnie nie chce mu się spać. Jeszcze przez jakiś czas stoi na balkonie pokoju hotelowego, pomimo doskwierającego chłodu. Paskudna pogoda. Dlaczego zima nie może wyglądać jak zima? - dopytuje sam siebie z naiwnością pięciolatka. I ten smog. Powietrze w tym mieście po prostu śmierdzi...

Pomimo tych niedogodności, stoi i spogląda na suto podświetlony Wawel, starając się nie oddychać zbyt głęboko. Lubi to miejsce, odkrył je przeszło dziesięć lat temu. Z zewnątrz hotel może nie powala na kolana architektoniczną koncepcją, ale pokoje są bardzo wygodne, a w barze jest fortepian.

Dzień był pełen wrażeń. Ma wrażenie, że będzie się z dziećmi Julki dobrze dogadywał. Nie tak jak z tym rozpieszczonym gnojkiem, synem Kathariny. Pomimo niesprzyjających okoliczności, Julce udało się dobrze wychować całą trójkę, nie zepsuć ich. Znał trochę swojego siostrzeńca i wyobrażał sobie, że nie miała w nim zbytniego oparcia. Może powinien powiedzieć Julii coś miłego na temat dzieci? Pewnie byłoby jej przyjemnie to usłyszeć.

Majka jest bezpośrednia i niegłupia. Chłopak trochę dziecinny i nieśmiały, ale ogólnie sympatyczny. Julka trochę za bardzo go tresuje. A ta upośledzona mała to po prostu wulkan energii i miłości do całego świata. Obiecał, że na wiosnę przywiezie jej małego kotka... Sam nie wie, jak dał się jej podejść, choć pewnie powinien wcześniej ten pomysł obgadać z Julią.

Wszystko układa się po jego myśli. No, może prawie wszystko, bo numeru, który parę tygodni temu wyciął mu ten sukinsyn Kiliński się nie spodziewał. Ale cwaniak jeszcze zmięknie i będzie go prosił na kolanach. A wtedy to Peter będzie się targował.


Tamtego popołudnia spóźnił się na spotkanie z Kilińskim we Wrocławiu. Padał deszcz ze śniegiem, droga była fatalna, a Peter nietypowo znużony prowadzeniem samochodu. Właściwie był już w tym wieku, że powinien postarać się o kierowcę. Nie tylko dla własnego komfortu, ale również bezpieczeństwa.

Prześladowany nieprzyjemnymi myślami o przemijaniu i spadku własnej formy wpadł zziajany do lokalu, w której się umówili. Kiliński już na niego czekał, sącząc coś, w przekonaniu Petera, alkoholowego.

- Punktualność jest złodziejem czasu? - wypalił Kiliński ironicznie, wstając na powitanie.

Peter nie zamierzał przepraszać za spóźnienie, ale fakt, że Kilińskiego cytował Oscara Wilde'a zaskoczył go... pozytywnie? Nie podał mu jednak ręki. Usiadł i skinął na kelnerkę.

- Podwójne espresso – zamówił pośpiesznie, bez zwracania uwagi na podaną mu kartę.

- Uuu – wyszczerzył się Kiliński. - W twoim wieku, uważałbym na ciśnienie.

Ostatnie możliwe miejsceWhere stories live. Discover now