Wracając do domu, włączam radio. Trafiam na przeboje z lat 80-tych, może powinnam mieć do nich jakiś sentyment, z racji tego, że to moje gówniarskie czasy, ale dziś wkurza mnie wszystko. Cyndi Lauper „Girls just want to have fun". Cudownie a propos.
Może powinnam podejść do tego z humorem, cóż, stało się. A jednak jestem wściekła.
Przede wszystkim na siebie.
Co mnie opętało?
Nie potrafię tego racjonalnie wyjaśnić.
Udany seks koi i uspokaja. Mnie się tego stanu nie udało osiągnąć odkąd zginął Sandor, choć próbowałam, w różnych miejscach i z różnymi facetami.
Dziś sięgnęłam dna.
Co mnie podkusiło?
Najgorsze jest to, że Peter nie jest jakimś przypadkowo poznanym w barze przystojniakiem, którego nigdy więcej nie będę musiała spojrzeć w oczy. Sprawa Niewiadowa będzie wlec się jeszcze parę miesięcy i z konieczności będziemy się widywać. A jak znam Petera, będzie sobie wyobrażał Bóg wie co i będzie chciał to kontynuować.
Już bez tego za daleko wpuściłam go na moje terytorium.
Po co mi to było?
Co mnie zamroczyło?
Przecież w zasadzie poszłam do niego po to, żeby mu nawymyślać.
Trzeba obiektywnie przyznać, że stary piernik ma kondycję, zdeklasowałby niejednego pięćdziesięciolatka. Oczywiście, wstąpił we mnie jakiś diabeł i postanowiłam pokazać mu, że nie jestem gorsza. Wyszedł z tego niezły żywioł.
Mam nadzieję, że po moim wyjściu nie dostał wylewu czy czegoś podobnego... W tym wieku z nadmiarem wrażeń nie ma żartów. Może powinnam do niego zadzwonić i zapytać, czy dobrze się czuje?
Kiedy podjeżdżam pod dom, dzwoni mój telefon. Zerkam na wyświetlacz i podnosi mi się ciśnienie. Paweł Kiliński. Jeszcze tylko jego mi brakowało. Nie spodziewam się miłej rozmowy.
- Jak długo jeszcze zamierzasz grać na zwłokę? - warczy mój rozmówca.
- Paweł, ja...- usiłuję zebrać myśli i znaleźć jakąś logiczną wymówkę.
Odrzucam nikczemny pomysł, by nasłać na niego Petera, żeby zaprezentował mu parę bokserskich ciosów w ramach „opieki", którą mi oferował. W ten sposób mogłabym pozbyć się ich obu...
- Zbywasz mnie od miesiąca – przypomina Paweł.
- Sasza miał kłopoty w szkole, musiał poprawić oceny. To nie był dobry czas na takie wyznania. Potem pojechał na ferie – wyjaśniam grzecznie.
- Ale już wrócił.
- Tak, ale... Daj mi jeszcze kilka dni, przygotuję go na tę rozmowę.
- Miałaś miesiąc, wystarczy. Jak dalej będziesz mnie spławiać, znajdę sposób, by spotkać się z nim bez ciebie. Nie będzie szczęśliwy, jak się dowie ode mnie, że kochani rodzice robili go w ciula przez tyle lat.
- Paweł, nie możesz w ten sposób – argumentuję, z coraz większym trudem panując nad sobą. - To okrutne wobec Saszy. Jeżeli naprawdę ci na nim zależy, trzeba znaleźć dogodny moment.
- Taa, na świętego Dygdy, co go nie ma nigdy! To nie jest małe dziecko, kurwa mać! Przyjdę w poniedziałek popołudniu. I nie próbuj ze mną pogrywać, bo inaczej to załatwimy! - odgraża się na zakończenie.
YOU ARE READING
Ostatnie możliwe miejsce
General FictionSpotkanie dwojga dojrzałych i obarczonych bagażem bolesnych doświadczeń ludzi. Kobieta po przejściach, femme fatale z przypadku. Starzejący się mężczyzna, na którego całym życiu zaważyła tajemnica z przeszłości i tragiczny los jego rodziców. Nie...