Część 13. Jesień 2018

120 27 33
                                    

Peter czuje się wyczerpany. Zdejmuje marynarkę i kładzie się na łóżku. Patrzy tępym wzrokiem w sufit.

Nie jest pewien, co zmęczyło go bardziej – ta osobliwa wycieczka w przeszłość czy humory Julii. Co ją ugryzło? Może ma okres? W takim wypadku możliwe, że wieczór nie zakończy się po jego myśli, choć jemu osobiście kobieca fizjologia nie przeszkadza. Może jak już Julia wypije w barze kilka tych kolorowych paskudztw, zrobi się bardziej przystępna? Jak tamtego wieczoru, kiedy jedli kiełbaski...

Dlaczego wówczas ją powstrzymał? Był zbyt pijany, czy może nie mógł odgonić myśli, że była synową Wiktorii? A może po prostu zaskoczyła go, a Peter nie lubił, kiedy sytuacja wymykała mu się spod kontroli? I dotyczy to każdej sfery jego życia.

Dawno nie doświadczył takiego zapału i zaangażowania ze strony kobiety, nawet od prostytutek. Tamtego wieczoru Julia była niczym małe, głodne zwierzątko. Oprzytomniał, kiedy siedziała na nim okrakiem, całowała i kąsała jego usta, jedną ręką rozpinała guziki jego koszuli, a drugą trzymała w jego spodniach. Miał wrażenie, że erekcja zaraz rozsadzi mu rozporek.

- Nie – powiedział, przytrzymując jej dłoń.

- Dlaczego nie? - wyszeptała mu prosto w usta.

- Bo potem będziesz tego żałować – wypalił najbardziej empatyczny argument, jaki przyszedł mu do głowy.

Zamarła. Przymknęła oczy i wstrząsnął nią dreszcz, jakby tłumiony szloch, a potem opadła na jego pierś. Leżała tak bez ruchu przez dłuższy czas, więc ostrożnie objął ją i zaczął gładzić jej plecy. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie znajdował właściwych słów. Nieznośnie szumiało mu w głowie. Kiedy otwierał oczy i rozglądał się wokoło, pokój wirował. Zamknął więc oczy i wcisnął usta w jej włosy, poczuł przyjemny, słodkawy zapach. Nie odnotował momentu, w którym zapadł w sen.


Peter otwiera oczy i wstaje z łóżka. Idzie do łazienki, przemywa twarz zimną wodą. Mruga do lustra. Stary dureń – szepcze mu jakiś nieśmiały, wewnętrzny głos. Prycha wzgardliwie. Życie jest tylko jedno i zamierza wykorzystać je do cna. Wychodzi do saloniku i otwiera minibarek. Nalewa sobie szklaneczkę whisky, dorzuca lód i wypija niemal jednym haustem. Od razu lepiej. Rozgląda się po pokoju. Całkiem mu się tu podoba, nie rozumie tej fali krytyki, którą Julia wylała na wystrój hotelu, posiłkując się jakimiś skostniałymi opiniami tego rzeźbiarza, całkiem jakby facet był jakimś autorytetem w tej dziedzinie. Peter nieco więcej wie o współczesnych trendach w projektowaniu wnętrz, ale nie zamierza jej zawstydzać. Słyszy szum wody dobiegający z jej łazienki. Ma ochotę wślizgnąć się do jej pokoju i dopaść ją, kiedy będzie wychodziła spod prysznica, owinięta tylko w ręcznik...

Nalewa sobie drugą szklaneczkę whisky.

Kilka minut później Julia wychodzi ze swojej sypialni, ubrana w czerwoną sukienkę, która tak mu się spodobała i którą miała na sobie wtedy, na Kazimierzu, starannie umalowana i uczesana. Szybka jest – myśli Peter i uśmiecha się z uznaniem. Nienawidzi kobiet, które spędzają godziny w łazience, nakładając na siebie papkowate mikstury i wyskubując niewidzialne włoski z brwi. Jest dobrze, bardzo dobrze...

- Pijesz? - dziwi się Julia.

- Wyobraź sobie, że jestem pełnoletni – odpowiada Peter lekkim, żartobliwym tonem, wstając.

- Tak. Przepraszam – reflektuje się. - To musiał być dla ciebie ciężki dzień, dużo wrażeń, wszystko to, co powiedział Warys...

- I tak, i nie – przyznaje Peter ostrożnie. - Nie dowiedziałem się niczego, o czym bym już nie wiedział. Idziemy?

Ostatnie możliwe miejsceWhere stories live. Discover now