Rozdział 3

579 50 15
                                    

Jak tylko usłyszałam dzwonek do drzwi, natychmiast pobiegłam, by otworzyć. Pociągnęłam za klamkę. Z uśmiechem pomachałam Katy, odsuwając się na bok i wpuszczając ją do środka.

— Mam nadzieję, że jesteś gotowa. Zapowiada się długa noc! — Weszła do foyer tanecznym krokiem.

Spojrzałam na nią z szeroko otwartymi oczami i natychmiast przyłożyłam palec do ust

— Ciszej... moi rodzice są jeszcze w domu. Wychodzą dopiero za pół godziny, nie mogą wiedzieć, że wychodzimy gdziekolwiek.

Katy zrobiła skruszoną minę. Pociągnęła mnie za rękę, po schodach, prosto do mojego pokoju. Krzyknęła szybkie „Dzień dobry!", a gdy usłyszała odpowiedź, zatrzasnęła za nami drzwi i od razu dobrała się do mojej szafy.

— Co dzisiaj ubierasz? — zapytała, przeglądając ubrania wiszące na wieszakach.

Podeszłam do niej i sama zaczęłam się przyglądać. Wcześniej myślałam o czarnej sukience do połowy uda, ale im dłużej nad tym myślałam, tym przekonywałam się, że to nie jest dobry pomysł. Dyskomfort. Wzrok chłopców prześlizgujący się wzdłuż twojego ciała. Ograniczenia ruchowe, szczególnie przy siadaniu. Koszmar. Zrobiłam skrzywioną minę i pokręciłam głową, wiedząc, że właśnie ta opcja dla mnie już odpadła.

— Chyba postawię na zwykłe czarne rurki i jakiś top. — Wzruszyłam ramionami. — Może po prostu pomaluję się mocniej.

— I koniecznie uczesz się w kitkę.

Przytaknęłam, wyciągając z półki cały zestaw ubrań.

— A ty? Co zakładasz? — zapytałam, gdy odwróciłam się i zobaczyłam, że zabrała ze sobą wypełnioną po brzegi dużą, sportową torbę.

— Sukienkę. No wiesz... tę z odkrytymi ramionami, obcisłą czerwoną. — Zademonstrowała, wskazując rękami na swoją sylwetkę. — Do tego szpilki. Poza tym zabrałam jeszcze kosmetyki, ciuchy na przebranie i torebkę, którą ze sobą zabiorę. Potem wracamy do ciebie?

Dzisiaj wieczorem była nasza pierwsza licealna impreza. Obydwie czekałyśmy na nią od początku wakacji. Wcześniej nikt nas nie zapraszał, bo... nie oszukujmy się, mało kto zaprasza pierwszoklasistów na jakiekolwiek domówki. Jeszcze rok temu jakoś bardzo by mi na tym nie zależało, ale Katy właśnie spełni jedno ze swoich szkolnych marzeń. Tym bardziej, że gospodarzem był Brian, z którym chodziła od dobrych kilku miesięcy. Jego rodzice wyjeżdżali razem z moimi na weekendowy wypad do Nowego Jorku, więc gdy tylko o tym usłyszał, zaprosił do siebie całą szkołę. Jeśli ta impreza się uda... będą o nas mówić w całym Milton High School — rozmarzyłam się.

— Halo? Ziemia do Niny! — Katy pomachała dłonią przed moją twarzą. — Coś ty się tak zamyśliła? Zadałam ci pytanie.

— Przepraszam. Ja już myślami jestem na imprezie — zaśmiałam się. — O co pytałaś?

— Czy potem nocujemy u ciebie? — Przewróciła oczami.

— A ty nie miałaś nocować u Briana?

Poczułam uścisk w sercu. Mocny.

— Nie. Powiedziałam mu, że to jeszcze za wcześnie. — Katy założyła ręce na biodra i przez chwilę stojąc w tej pozycji nieruchomo, patrzyła ponad moim ramieniem w zamyśleniu. — Dobrze zrobiłam, prawda?

Wzruszyłam ramionami. Z westchnięciem opadłam do tyłu na łóżko, poczuwszy nagle, jak opadają ze mnie wszelkie siły.

— Nie wiem... nigdy nie miałam chłopaka.

DyktafonWhere stories live. Discover now