VIII

163 6 3
                                    

Wracałam do domu cała we łzach. Musiałam wracać, na pieszo około 3 kilometry, bo autobus już odjechał, a następny będzie za 28 minut. Łzy leciały po moich czerwonych policzkach w bardzo szybkim tempie. W pewnym momencie, jak w prawdziwym dramacie filmowym, zaczął padać deszcz. Padać? Lać nieubłaganie. Mójj beżowy sweter był już cały nasiąknięty wodą jak gąbka, a włosy lepiły mi się do twarzy. Na makijaż już nie zwracałam uwagi, bo już cały płynął. Tak cholernie byłam smutna, za to, co się stało, za moją głupotę, że byłam taka naiwna. Pieprzony Marais. Namęcił mi w głowię, a teraz jeszcze kumulują się problemy. Kieran... 

Nagle zatrzymała się przede mną czarna terenówka. Nie miałam jak ją obejść, więc czekałam, no właśnie. Na co? Jednak szyba uchyliła się izobaczyłam tego czarnowłosego z bijatyki. Jak on się nazywał? 

- Hej, pamiętam Cię, ty może mnie nie za bardzo. Reed. -powiedział chłopak, a wszystko mi się rozjaśniło. Teraz mu się lepiej przyjrzałam. Ma mocno zarysowaną szczękę, ciemne oczy i bardzo zadbaną fryzurę. - Podwiozę Cię bo Marais mnie zabije. Co się stało?

- Czemu niby? Nie twoja sprawa... -odpowiedziałam, a na samo to nazwisko kolejne łzy napłynęły.

- Jonah to mój kuzyn* i zabił by mnie, gdybym nie pomógł jego 'aniołowi'. -chłopak mówił to bardzo poważnie i bardzo zdziwiłam się na jego słowa. 

- Dobra, ale powiem Ci coś. Zauważyłeś, że płaczę. To przez niego. A! I taki sszczegół, nie jestem już z nim. -ledwo wypowiedziałam te słowa przez lament. 

- Idiota. -westchnął tylko i otworzył drzwii od strony pasażera. - Może ja mam szansę? 

- Przepraszam, ale ja taka nie jestem. I dzięki wielkie, ale został mi już tylko kilometr, więc dam radę. -odpowiedziałam i bardzo okrężną drogą ominęłam samochów. 

Do domu dotarłam cała przemoczona, włącznie z bielizną. Przebrałam się szybko w coś domowego, czyli dużą, różową bluzę i szare, przymałe spodenki. Jak już byłam w swoim pokoju, wyjęłam laptop i zaczęłam przeglądać najnowsze wiadomości ze świata. W pewnym momencie przyszła mi jakaś wiadomość od kogoś, ale ze względu na mój humor, nie odebrałam jej. Włączyłam muzykę, ale nie smutną jak prawie każdy by to zrobił, tylko zwyczajnie przeciętną. Zaczęłam śpiewać piosenkę, która akurat leciała. (w mediach jest mój ulubiony, jakby remix tej piosenki, ale podoba mi się bardziej niż orginał) 

Może pomyślicie, że to dziwne, ale ja uwielbiam i każdy mi mówi, że potrafię śpiewać. Nie uważam, że śpiewam najgorzej na świecie, ale też nie najlepiej. Pomyślałam o jednym. O kawie. Ruszyłam do kuchnii i zaparzyłam sobie w moim ulubionym kubku ze słoniem kawę. Nagle znowu naszły mnie myśli o tym cholernym brunecie. Co mam teraz zrobić? Może do kogoś zadzwonić? Wiem... 

A (Anna): Halo...

C (Corbyn): Hej.

A: Corbyn, możesz pogadać?

C: Jasne, co się stało?

Możliwe, że usłyszał jak pociągałam nosem. 

A: Jonah...

C: Musisz mnie posłuchać. Jonah oszalał na twoim punkcie. Jestem teraz u niego w domu, a on jest w kuchni. Popłakał się przy mnie. Popłakał się, bo Cię stracił. Ja nie popierałem tego, co wcześniej robił i jakim wielkim kobieciarzem był, myślałem, że z tobą będzie podobnie, ale on chyba dorósł. On może Cię na prawdę kochać...

Krócej, ale musiałam. Pisałam ten rozdział na nielegalu, więc przepraszam, za jakieś głupie błędy. Jak tam wam dzień mija?

*Wymyśliłam to, ale musiałam dotać szczyptę pikanterii do opowiadanie. JONAH NIE MA KUZYNA W RZECZYWISTOŚCI O IMIENIU REED.

xo Karola

I'm falling for you | Jonah MaraisWhere stories live. Discover now