10

3.8K 267 132
                                    

Dip pov.

Cała nasza 5 osobowa ekipa stała już przed chatą. Ludzka część naszej grupy czekała na wyjaśnienie. Nie mieliśmy pojęcia co się teraz z nami stanie, kazano nam się spakować i tyle.

-Dobra ludki-zaczął Bill stojąc razem z bratem na przeciwko naszej trójki.-Przez pewnych idiotów hańbiących nasz demoniczny gatunek jesteśmy zmuszeni do ucieczki. Demony przestały sobie radzić i różne koszmary latają sobie teraz po wymiarach. Musimy się gdzieś ukryć zanim tu dotrą. 

-A-ale gdzie chcecie się ukryć przed koszmarami które mogą nas wszystkich zabić?-musiałem spytać, przy okazji zastanawiając się jak tak owe mary wyglądają.

-N-nam one nie zagrażają Dipper-wtrącił Will- Już dawno by nas tu nie było -pokazał na siebie i swojego bliźniaka.-Billowi bardzo na was zależy, nie chciał iść bez ciebie. Bez was wszystkich.-poprawił się. Na policzki blondyna wkradł się lekki rumieniec kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały. W jego oczach było widać troskę i..obawy?-Przeniosę was do miejsca o którym wiem tylko ja, tam nas nie znajdą.

Bill wydawał się być zdziwiony odpowiedzią brata, ale nie protestował. Błękitek odsunął się od nas kawałek i zaczął wypowiadać jakiś dziwne i niezrozumiałe słowa, które bardziej przypominały szybki bełkot pijanego starca. Za  jego plecami zaczęły się pojawiać jakieś duże drewniane drzwi. Porośnięte bluszczem drzwi były zamknięte na jakiś świecący na niebiesko łańcuch. William szepnął jeszcze coś pod nosem a żelastwo zniknęło. Demon uśmiechnął się szeroko i pchnął drzwi jedną ręką, jednocześnie drugą dając nam znak żebyśmy przez nie przeszli. Zamiast normalnego widoku tego co powinno być po drugiej stronie była ciemność. Bill zbliżył zaczął iść w stronę magicznych wrót, a ja poszedłem w jego ślady. 

-Panie przodem-zwrócił się do mnie z wrednym uśmieszkiem blondyn, chcąc mnie przepuścić. Mabel często mi tak robiła, więc doskonale wiedziałem jak się zachować.

-To dlaczego nie przechodzisz?-miałem obojętny, pozbawiony emocji wyraz twarzy mimo, że miałem ochotę się głośno roześmiać przez wyraz twarzy złotookiego. Za to Mabel, Alex i Will mimo starań zaczęli się śmiać.

-ha. ha. ha.-Bill zaczął powoli klaskać w dłonie-Bardzo śmieszne Sosenko-moja twarz wciąż była obojętna.

-Ja się nie śmieję.-byłem całkiem poważny. Lata praktyki moi drodzy.- Drogie panie.-zwróciłem się z lekkim uśmiechem do dziewczyn i puściłem je przodem. Byłem z siebie cholernie dumny.

Po kolei Alex, Mabel i Will przeszli przez drzwi i zniknęli w czarnej otchłani. Już miałem przechodzić, ale poczułem jak ktoś łapie mnie za ramie i odwraca w swoją stronę. 

-Nie ładnie Sosenko- Szepnął mi do ucha i przygryzł jego płatek, na co cicho syknąłem. Uśmiechnąłem się wrednie i zwycięskim spojrzeniem obdarowałem oko blondyna. Dokładnie przewidziałem jego reakcje. Do czasu.-Chyba zasługujesz na karę...

Poczułem jak dłoń złotookiego zaciska się na moim pośladku, na co podskoczyłem i trochę się spiąłem. Tego nie przewidziałem. Otworzyłem usta, aby powiedzieć coś w stylu ,,zabieraj łapy od mojego tyłka", ale nie zdążyłem się odezwać. Cipher złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, którego od razu oddałem. Zaczęło się już robić ciekawie, demon wciąż trzymał rękę na moim pośladku. Oderwał się od moich ust i zaczął całować moją szyje. Odchyliłem głowę, alby dać mu większe pole do popisu, ale poczułem jak blondyn zaczyna mi robić coraz więcej malinek. Odsunąłem się od niego cały czerwony. Patrzył na mnie triumfalnym wzrokiem. 

-Nie myśl sobie, że to koniec księżniczko-prychnął

Odwróciłem się na pięcie i przeszedłem przez drzwi.

To co zobaczyłem... to było piękne. Spory drewniany domek z ogrodzeniem stojący na małej polance otoczony paroma drzewkami. Było słychać śpiew ptaków i szum wody dobiegający ze znajdującego się parę metrów dalej małego wodospadu. Widok na góry, lasy i rwący strumyk był nieziemski. Słońce zachodziło sprawiając, że niebo pokryło się czerwonawym odcieniem. Odwróciłem się i zobaczyłem, że nieduża odległość i parę drzew dzieli mnie od dużego urwiska.

-T-tu jest cudownie.-powiedziałem sam do siebie. Byłem tam sam, w domku paliły się światła i było słychać śmiech moich towarzyszy. Poczułem jak ktoś obejmuje mnie w  pasie i mocno przytula. Wyczułem cudowny zapach mojego demona. Pachniał truskawkami i kwiatami, dawało to zachwycający efekt. 

-Teraz tu będziesz mieszkać Dipper-blondyn wydawał się być jakiś smutny

-Tylko ja?-zaśmiałem się

-Nie no jeszcze dziewczyny-zapatrzył się w bliżej nie określony punkt

-A-ale co z w-wami? Zostawisz mnie tu?-poczułem łzy napływające mi do oczu

-Dipper... zrozum ja..nie mam wyjścia. Cały mój świat się wali. Nikt za mnie i Willa tego nie zrobi. Cipherowie to jedne z najsilniejszych, o ile nie najsilniejsze demony.

-N-nie mogę jakoś pomóc? Weź mnie ze sobą! Przydam się! Zrobię wszystko tylko mnie nie zostawiaj...-ostatnie zdanie powiedziałem pół szeptem

-Nie ma takiej opcji Sosenko, nie pozwolę, aby ktoś cię skrzywdził.

-A ja mam pozwolić, żebyś ty nie daj Boże coś sobie zrobił?!-czułem łzy strumieniem cieknące po moich policzkach

-Obiecuję, że nic mi nie będzie Sosenko... wrócę zanim zdążysz powiedzieć Cipher.-zaśmiał się

Przytuliłem go i moczyłem mu koszulkę moimi łzami. Tak cholernie się bałem...Naprawdę bardzo go lubiłem. Lubiłem lubiłem. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Musze z nim być, jest dla mnie jak pieprzony narkotyk, a teraz tak po prostu miał zniknąć na nie wiadomo ile czasu. Ufam mu, ale to nie znaczy, że nie będę się o niego martwić... co jeżeli on...albo Will...niee, nawet nie chcę o tym myśleć. 

Kiedy się ogarnąłem, było już ciemno więc poszliśmy do chatki. Już nie słyszałem tych śmiechów co wcześniej. Weszliśmy do środka. Rozmieszczenie pokoi było podobne jak w chacie tajemnic, tylko większe, nowsze i czystsze. Bill zaprowadził mnie za rękę do salonu. Spore pomieszczenie z lekko przygaszonym światłem. Ściany były białe, wpadające trochę w róż, podłogi były z ciemnego drewna. Duża czarna kanapa stała na przeciwko sporego telewizora. Przed kanapą stał szklany stolik. W pomieszczeniu był też kominek, co dodawało ciekawego klimatu całemu salonowi. w dużych oknach wisiały ciemne zasłony sięgające prawie do ziemi na której znajdował się czarny, puchaty dywan, zasłaniający część podłoża. 

-Więc t-też już wiesz..?-bardziej stwierdziła niż zapytała moja siostra siedząca na środku kanapy z Willem, Alex i kubkami kakao, którego zapach roznosił się w całym pomieszczeniu. Musiała się zorientować po moich oczach...

Uśmiechnąłem się smutno i usiadłem obok nich..a właściwie wskoczyłem na kanapę przez co kakao tamtej trójki prawie się wylało. Bill podszedł do mnie również się uśmiechając i podniósł mnie, by następnie samemu usiąść, a mnie posadzić sobie na kolanach. Wtuliłem się w niego i cała nasza grupa zaczęła rozmawiać, żartować,opowiadać historie, śmiać się i wspominać. Tak nam zleciał cały wieczór. Nooo i kawałek nocy. Naprawdę świetnie się czułem w ich towarzystwie. Chyba mogę ich nazwać swoimi przyjaciółmi. Tak, teraz wreszcie mogę przyznać, że mam wspaniałych przyjaciół. To takie cudowne uczucie, móc to wreszcie powiedzieć bez wahania... Leżałem na łóżku obok Ciphera który chyba już spał. Mi jednak nie było dane oddać się w objęcia Morfeusza. Ciągle się zamartwiałem co będzie z Cipherami...

-Sosenko-szepnął Cipher który jednak nie spał.-mam coś dla ciebie.-podał mi naszyjnik z kryształową zawieszką w kształcie małego złotego trójkąta.-Kiedy będę blisko, zacznie świecić na niebiesko-uśmiechnął się czule i złożył pełen emocji pocałunek na moich ustach. Zasnęliśmy wtuleni w siebie, mając obawy co nas czeka w niedalekiej przyszłości.

---------------------------------------


1118 słów

taki nijaki rozdzialik, nic się za bardzo nie działo, ale niedługo będzie dużo" lepiej" ;DD

bye

Czego się nie robi dla miłości?[Billdipp]Kde žijí příběhy. Začni objevovat