21

2.1K 166 98
                                    

Siedzieliśmy wszyscy d domu Willa i Matta. Pocieszałem Mabel, która siedząc mi na kolanach zanosiła się histerycznym płaczem. Kiedy tylko wraz z blondynem przekroczyliśmy próg domu, szatynka rzuciła się na mnie, więc nie miałem nawet okazji opatrzyć sobie twarzy. 

Dowiedziałem się, że dziewczyny wchodziły do lasu i zostały zaatakowane przez takiego samego skalniaka jak ja. Alex ją uratowała, bo to właśnie po moją siostrę przyszła bestia. Jednak czego się nie robi dla miłości? 

-Co robimy?-zapytał Bill

-Musimy jakoś ją zlokalizować.-westchnął Will

-Tyle to wiemy. Pytanie tylko jak-prychnął złotooki. To chyba ten moment w którym się przydam. 

Któregoś dnia w wakacje martwiłem się o dziewczyny, bo było już ciemno, a one nie wróciły ze spaceru po lesie. Stało się wtedy coś dziwnego, mianowicie teleportowałem się tuż koło nich. Niefortunnie przeszkodziłem im wtedy w pikantnej randce pod drzewem. Na moje szczęście akurat wtedy tylko się całowały. Nie złościły się na mnie, bo obiecałem im o tym nie wspominać. 

-Jeżeli uda mi się przenieść do Alex i jakoś podać wam moje współrzędne to będzie już pół sukcesu.-stwierdziłem

-Sosenko zwariowałeś?! Nie pozwolę ci iść samemu.-w oczach Billa widać było troskę i strach. Znowu przeze mnie jest nieszczęśliwy...

Moje i Błękitka spojrzenia się skrzyżowały. On wiedział, że lepszego plany nie mamy, a każda sekunda jest na wagę złota.

-Przemyśl to Bill i jutro podejmij decyzję.-stwierdziłem. Nie lubię mieć przed nim sekretów, ale robię to dla dobra przyjaciółki. I mojej siostry.-Przenocuję dzisiaj z Mabel, żeby nie była sama.

-Mogę zostać z wami-stwierdził szybko. Pokiwałem przecząco głową na co westchnął. 

-Już późno, lepiej wracajmy zanim zrobi się ciemno.-powiedziałem i wstałem.

Bill i Mabel wraz ze mną opuścili dom dwójki przyjaciół. Szliśmy razem, bo Cipher postanowił nas odprowadzić. Kiedy dotarliśmy pod drzwi i bliźniaczka weszła do środka uściskałem mocno demona. 

-Kocham cię.-powiedziałem.

-To brzmi jak pożegnanie-wystraszył się.

-Dawno nie spędzaliśmy nocy osobno, to dlatego.-skłamałem.

-Eh..ja ciebie też Sosenko-uśmiechnąłem się i puściłem go- Do jutra.

-Do zobaczenia-nie wiem czy jutro, czy za tydzień, ale na pewno jeszcze go zobaczę. Nawet jeżeli jako duch, anioł czy trup w trumnie. Po prostu muszę go jeszcze zobaczyć.

Pocałowałem go jeszcze szybko i oboje poszliśmy w swoje strony. Kiedy zamknąłem drzwi zobaczyłem zapłakaną siostrę, która patrząc na nas zrobiła się jeszcze bardziej smutna.

-Mam nadzieje, że się zgodzi- powiedziała pół szeptem przez łzy.

-Nie musi.-westchnąłem i uśmiechnąłem się smutno- zaraz będzie tu Matt. Przyniesie mi jakiś lokalizator od Willa i jeszcze tej nocy idę po Alex.

-D-dipper...ja nie wiem co powiedzieć-wiedziałem, że się o mnie boi, ale jest też mniej smutna. 

-Nic nie mów, tylko zrób kakao.-zaśmiałem się, mimo, że miałem straszne wyrzuty sumienia.- Dasz mi kartkę i długopis?

Jest możliwe, że nie wrócę. Nie chce dopuszczać do siebie nawet takich myśli, ale nie mogę odejść bez pożegnania z blondynem.

Siedziałem razem z siostrą w kuchni pijąc słodki napój i pisząc list. Zajęło mi to trochę czasu, ale kiedy w końcu skończyłem, zgiąłem kartkę na pół i na wierzchu napisałem ,, Billa Ciphera. Jeśli zginę." Podałem kartkę Mabel. Przestraszyła się jednak szybko ją uspokoiłem, mówiąc, że to tylko na wszelki wypadek i że nie dam się zabić. Nie wiem czy mi uwierzyła, ale odpuściła i to się liczy. 

Usłyszałem pukanie do drzwi. Kiedy je otworzyłem zobaczyłem Wahnsinnig'a stojącego z jakąś paczuszką. 

-Jeżeli umrzesz-popatrzył mi głęboko w oczy-to osobiście przyjdę i cię zabije.

-Jeżeli umrę, a ty dalej nie powiesz Willowi, że coś do niego czujesz-zarumienił się-to na pogrzebie wstanę z grobu i osobiście przywalę ci zniczem.-zaśmialiśmy się. 

Podziękowałem mu i się pożegnaliśmy. Otworzyłem zawiniątko. Znalazłem tam mały księżyc z błękitnego diamenciku. Doczepiłem go naszyjnika od Billa i razem z Mabel poszedłem do jej pokoju. Usiedliśmy na łóżku.

-Nie daj plamy-zaśmiała się, a pojedyncza łza spłynęła jej po policzku.

-Do zobaczenia w pełnym gronie.-uśmiechnąłem się. Objąłem ją i pomyślałem o Alex. Przypomniałem sobie jak z ją poznałem. Od razu się zakumplowaliśmy. Zawsze kiedy ktoś jej potrzebował, była i pomagała. Też chciałbym taki być. Tacy jak ona są potrzebni na tym świecie. I szczególnie w świecie Mabel. Łza pogłaskała mnie po policzku. Muszę ją znaleźć i uratować. Za wszelką cenę.

-D-dipper...-ktoś powiedział bardzo cicho.

-Alex?-otworzyłem oczy. Poszło prościej niż się spodziewałem.

Dziewczyna wisiała przypięta za nadgarstki do ściany. Rozejrzałem się. To był jakiś loch. W powietrzu unosił się smród stęchłego, wilgotnego powietrza. podbiegłem do niej. Miała na sobie krótką czarną bluzkę i jeansowe spodenki przez co mogłem zobaczyć jak bardzo jest poobijana. Zachciało mi się płakać, ale nie miałem na to czasu. Zamknąłem oczy i delikatnie przyłożyłem dłoń do jej brzucha. To pierwsze zaklęcie jakiego nauczył mnie błękitny Cipher. Poczułem ciepło ogarniające moje ciało. Stałem tak chwilę, a kiedy otworzyłem oczy po ranach nie było śladu. W duchu podziękowałem Williamowi. Podniosłem kamień z podłogi i zacząłem nim uderzać w kajdany, jednak te nie chciały puścić. Spróbowałem użyć mocy jednak ona zniknęła. Wkurzyłem się. Akurat teraz kiedy jest potrzeba to jej nie ma, a kiedy chcę sobie posmarować kromkę masłem to niechcący rozwalam stół bo Cipher lubi trzymać masło w lodówce i nie umiem go potem rozsmarować. Irytuje mnie to, ale czego się nie robi dla ukochanej osoby? Właśnie...irytacja.

-Cholera.-powiedziałem do siebie.-Zdenerwuj mnie.

-C-co?-dziewczyna się zdezorientowała.

-Wtedy może moja moc...no wiesz-pokiwała głową i zamyśliła się na chwilę.

-Jeżeli zaraz nie rozwalisz tego gówna to zlecą się tu te potwory, zabiją mnie i ciebie, reszta się dowie i się załamie. Mabel i Bill zabiją się z rozpaczy. Will po stracie brata zmieni się w nieczułego sadystę i już nigdy nie będzie taki sam, bo znając go sam cię tu puścił, a Matt nie będzie mógł tego znieść i pewnie załamie się jeszcze bardziej, będzie się okaleczał, aż w końcu umrze. Przez to Will, który będzie i tak już na skraju, zabiję się. Nie będzie nikogo. Wszyscy zginą bo nie potrafisz rozwalić jebanych kajdanków.

Mimo, że to było trochę bez sensu bo demony są nieśmiertelne, to duża tego część była prawdopodobna. Łzy napłynęły mi do oczu. Dlaczego nie jestem w stanie zrobić tak banalnej rzeczy?! Przeze mnie wszyscy się załamią. Wszyscy zginą. Wszystko przeze mnie. Głupi ja. Słaby ja. Kurwa czemu ja?! W tym momencie ogarnęła mnie furia, strach i smutek jednocześnie. Poczułem ciepło.

-Wow twoje oczy to normalnie kosmos!-zachwyciła się czarnooka.-Dosłownie! Wyglądają jak galaktyka!

Jednym spojrzeniem rozwaliłem kajdany i złapałem lecącą na dół dziewczynę. 

-Wynosimy się stąd-nie mamy czasu czekać na resztę.



Czego się nie robi dla miłości?[Billdipp]Where stories live. Discover now