18

2.5K 198 94
                                    

Rozdział dedykowany Kanuka_Chan za aktywność <3


Obudził mnie okropny hałas wydobywający się z budzika w telefonie...znaczy się próbował, z jak się można domyślić marnym skutkiem. Specjalnie urządzenie odłożyłem na biurko, żebym musiał wstać, aby go wyłączyć. Jednak olałem wkurzający dźwięk i spałem dalej. Śpiący obok mnie Bill zamruczał coś niezadowolony i i pstryknął. Hałas ustał, a ja zamknąłem oczy ,,na 5 minut". 

Wstałem dużo później i spanikowany starałem się jak najszybciej ogarnąć i obudzić Ciphera. Ubrałem czarne jeansy z wąskimi nogawkami i dziurami, granatową bluzę typu kangur  z żółtym okiem na plecach od Billa i oczywiście schowałem pod nią mój naszyjnik, który został przez błękitnego Ciphera trochę udoskonalony. Zerknąłem na zegarek. Była siódma rano. Jakim cudem?! O tej godzinie dzwonił budzik, czułem się jak zombie, a teraz jestem wyspany jak nigdy! Rozejrzałem się dookoła. Wszystko było szare. Zszedłem na dół  w poszukiwaniu kogokolwiek. W kuchni siedziały dziewczyny z miskami pełnymi zupy mlecznej, ale nie ruszały się. Myszowaty, który podgryzał chrupki na stole również nie dawał znaku życia. I wtedy mnie olśniło. Jakim cudem dopiero teraz na to wpadłem? Odetchnąłem z ulgą i zadowolony wróciłem do pokoju, w którym znalazłem złotookiego bez koszulki. Usiadłem na łóżku i gapiłem się na niego jak pedofil na sześciolatkę w autobusie. Niby tylko patrzy, niby dyskretnie, niby nic złego, a w głowie brudne myśli. Kiedy umięśniony tors zaczął się zbliżać w moją stronę,a następnie, ktoś pocałował mnie na szybko w usta, zdałem sobie sprawę z tego co robię i zrobiłem się czerwony. Speszony spuściłem wzrok na podłogę, demon zachichotał i pstryknął palcami ubierając koszulkę. Wszystkie barwy wróciły i usłyszeliśmy śmiechy dochodzące z kuchni. Westchnąłem i opadłem plecami na łóżko.

-Wyspałeś się Sosenko?-kocham ten głos.

-Tylko dzięki tobie-sapnąłem i wstałem, kierując kroki w stronę kuchni. Bill poczochrał mnie po włosach i zaśmiał się słodko. Jak ja żyłem wcześniej bez niego?

-Nie wiem Sosenko, ale na szczęście teraz już nigdy cię nie opuszczę-pocałował mnie w polika. To co powiedział było urocze, jednak posmutniałem

-Ale ja cię zostawię-powiedziałem cicho-Kiedyś umrę Bill i ty dobrze o tym wiesz. To, że z tobą jestem jest...egoistyczne.

-A JA MYŚLĘ, ŻE NIE UMRZESZ-koło mojego ucha usłyszałem głośny głos Wahnsinniga-No dobra, ja się nie znam, ale Willi tak twierdzi.-dopowiedział i pobiegł w stroną Myszowatego, którego uwielbiał rozpieszczać głaskaniem, dokarmianiem i zabawą. Normalnie jakby był jego starszym bratem. Gryzoń nie narzeka, ale zacznie, jak przez otyły brzuszek nie będzie mógł już szybować między chmurami ze swoją Myszowatą rodzinką.

-ymm.....okej?-nie wiem co o tym myśleć. Niby fajnie, ale będę musiał przeżyć śmierć Mabel, Alex i wszystkich niedemonicznych bliskich. Na samą myśl przechodzą mnie dreszcze. Otrząsnąłem się i trzymając Billa za rękę udałem się do kuchni. 

-Hej Dippi, hej Billi!-przywitała nas czarnooka

- BillDipp!-krzyknęła moja bliźniaczka, a ja teatralnie przewróciłem oczami. Nazywa nas tak od jakiegoś czasu, Cipherowi to nie przeszkadza, mi tak właściwie też, ale nie dam jej tej satysfakcji. 

Zjedliśmy śniadania i kiedy skończyliśmy się ogarniać wzięliśmy rzeczy, ubraliśmy buty, a następnie wyszliśmy z domu. Wsiadłem na swój motocykl i czekałem na Alex, która musiała jeszcze się pożegnać ze swoją dziewczyną. Zachowywała się jakby miało jej nie być z miesiąc, a to tylko parę sekund. Teleportujemy się do lasy, który znajduje się tuż obok liceum. 

Dziewczyna objęła mnie w pasie i założyła swój kask, który kupiła specjalnie, żeby ze mną jeździć, był czarny z nadrukami płomieni. Ruszyliśmy, przycisnąłem gaz mocniej i skupiając myśli na lesie obok naszej szkoły przymknąłem oczy i wcisnąłem czerwony guzik. Kiedy z powrotem je otworzyłem jechaliśmy przez las. Zza drzew było już widać beżowe mury szkoły. Zwolniłem i pojechałem w stronę parkingu. Czułem na sobie spojrzenia wszystkich ludzi. Zarówno tych którzy kiedyś mieli mnie głęboko w poważaniu jak i tych, którzy się nade mną znęcali. Odczuwałem ogromną satysfakcje. Zaparkowałem niedbale na wolnym miejscu i szedłem z motocyklu razem z podekscytowaną dziewczyną. Zdjąłem kask, a w tłumie dało się usłyszeć różne ochy i achy. Przeczesałem dłonią włosy i z kamienną twarzą ruszyłem w stronę szkoły trzymając nakrycie głowy pod pachą i z bardzo zadowoloną Alex obok. Jakimś dziwnym trafem wszyscy mieliśmy szafki obok siebie. Mabel i Bill dotarli jakieś 2 minuty po nas. Wiele dziewczyn już wzdychało patrząc na złotookiego i posyłało mojej siostrze groźne spojrzenia, ale co się dziwić? Wyglądali jak szczęśliwa para. Widząc, że to tylko tak wygląda nie byłem zazdrosny, Alex też, jednak gdybym nie wiedział... Pewnie mnie i czarnooką uczniowie też biorą za parę. Cóż na szczęście jakoś mnie to nie obchodzi. Schowałem wszystkie niepotrzebne rzeczy do szafki i całą ekipą poszliśmy pod klasę od matmy. Do dzwonka było jednak jeszcze 15 minut, więc dziewczyny udały się do toalety. 

-Hej, jestem Lucy! Muszę z tobą porozmawiać!-do demona podbiegły jakieś dwie dziewczyny i zaczęły ciągnąć go i stronę z której przyszliśmy

-Sorry nie mogę tak zostawić Dippera!-popatrzył na mnie błagalnym spojrzeniem

-Nic mi nie będzie-zaśmiałem się i poczułem na sobie zabójczy wzrok złotookiego. 

Został gdzieś zabrany, a ja usiadłem na ławce. Nie pamiętam już kiedy ostatni raz byłem bez kogoś z tej mojej zwariowanej paczki. Czasami miło tak posiedzieć samemu i po prostu pomyśleć. Widać, że całe wakacje budynek stał pusty. Wszędzie były jakieś papierki, czy plamy, a w powietrzu było czuć ten okropny kurz. Kichnąłem

-Na zdrowie kotku-usłyszałem męski głos koło mojego ucha. Odwróciłem się szybko, a moja twarz prawie zderzyła się z nieznajomym. Był nim o głowę wyższy ode mnie blondyn, chociaż jego włosy były prawie białe, można było zauważyć żółtawy odcień. Miał na sobie jeansy i biały t-shirt z aniołkiem którego cień miał rogi i diabelski ogonek. Wpatrywał się we mnie swoimi zielonymi oczami. Zrobiłem się czerwony i odsunąłem głowę.

-Nie nazywaj mnie tak.-prychnąłem i odsunąłem się

-A może by tak jakieś dziękuję?-cały czas się na mnie gapił...

-Dzięki...-powiedziałem od niechcenia.-Możesz przestać się na mnie gapić?!

-Nie.-j a p i e r d o * e

-C..co? Czemu? Co jest z tobą nie tak?-zaśmiałem się rozbawiony całą tą niedorzeczną sytuacją.

-To ty mi powiedz, co jest z tobą nie tak?-przybliżył się -niby przyjechałeś na niezłym cacku, z zajebistą laską i wyglądasz na takiego "buntownika"-zrobił cudzysłów w powietrzu.-Ale. To nie jest twoja laska, podobasz się tamtemu złotowłosemu ciapciakowi i wcale ci to nie przeszkadza, a do tego zachowujesz się jak typowa szara myszka... No i kichasz jak kotecek

Ja...co...on...nie wiedziałem co powiedzieć. To było...dziwne?

-Ty za to wyglądasz jak typowy fuckboy z tumblra, którego do szkółki przywiozła mamusia nieświadoma tego, że jej synalek pewnie rucha wszystko co się rusza i gapi się na chłopców. Alex to moja przyjaciółka, a ,,złotowłosy" wcale nie jest jakimś ciapciakiem i masz się od niego odwalić. Ode mnie też trzymaj się z daleka zboku-To jako jedyne przyszło mi do głowy w tej chwili. Posłałem mu zadziorny, zwycięski uśmiech.- I mówi się koteczek, a nie kotecek inteligencie.

Wtedy zadzwonił dzwonek ,a ja cały zadowolony udałem się do klasy i zająłem ostatnią ławkę przy oknie. Moje ulubione miejsce. Chwilę później dosiadł się do mnie Cipher, a przed nami usiadły dziewczyny. Pani z matmy to nasza wychowawczyni więc ta lekcja na szczęście będzie luźna.

Czego się nie robi dla miłości?[Billdipp]Where stories live. Discover now