14

2.5K 226 108
                                    

(rozdział może być ciut drastyczny)

Omówiliśmy plan. Był prosty i mam nadzieję, że będzie też skuteczny. Zaraz wszyscy spotkamy się przy oknie na drugim piętrze. Schodzimy do piwnicy, Znajdujemy Cipherów, a potem Wahnsinnig swoim autkiem (okazuje się, że demony też mają samochody itp, tylko bardziej...udoskonalone)zawiezie nas na pewien stary cmentarz. Następnego dnia, odwrócę uwagę Forda, oni otworzą portal przez który ja później ucieknę i go zamknę. Najpierw spróbujemy wrócić do chatki od Willa, a potem Matt stworzy własny mini wymiar w którym przeczekamy nadchodzącą wojnę, którą swoją drogą wywołał wuj Stanford. 

Siedziałem na łóżku i jadłem jakiś demoniczny odpowiednik krakersów, kiedy coś pociągnęło mnie za nogawkę spodni. Wzdrygnąłem się i spojrzałem na dół. Zaskoczony podniosłem Myszowatego i dałem mu krakersa. Widać, że był głodny.

-Jak się tu dostałeś maluszku?-uśmiechnąłem się. Myszka przypominała mi o Billu. Dużo myślałem i doszedłem do wniosku, że nie chcę zapomnieć o tym złotookim demonie, który skradł moje serce. 

Usłyszałem "ciche" kroki, a następnie ktoś wystukał ustalony wcześniej kod w moje drzwi. Do pokoju weszła trójka moich...przyjaciół. Dziwnie się czuje nazywając ich tak, ale chyba mam do tego prawo. 

-Myszowaty!-zachwyciła się Alex, która bardzo lubiła myszkę.

-T-to co i-idziemy?-zapytał niepewnie Matt. Z tego co wiem był on typem szalonego naukowca, kochającego przygody i nowe wyzwania, jednak ludzie i demony go zniszczyli. Smutne, ale z dziewczynami doszliśmy do wniosku, że odbudujemy jego pewność siebie i dawny charakter. 

Położyłem gryzonia na ramieniu i wstałem i razem z innymi opuściłem pomieszczenie. Szedłem przodem, bo jako tako znałem drogę. Poruszaliśmy się powolnym tempem, potrzebowaliśmy czasu na oswojenie się z myślą o grzebaniu w gnijących ciałach i pogrzebie Cipherów. Mimo pozorów szczęścia, byłem chyba najsmutniejszym człowiekiem na ziemi. Jednak tym razem musiałem dać przykład przyjaciołom. Musiałem być silny. Otworzyłem pierwsze drzwi i tym sposobem zaczęliśmy schodzić do piwnicy po wilgotnych schodach. Na samo wspomnienie smrodu, który czeka za następnymi drzwiami dostawałem skurczy żołądka, a moje organy bawiły się w akrobatykę. Myszowaty wtulił się w zagłębienie mojej szyi, jakby chciał mnie wesprzeć i dodać otuchy. Stanąłem przed tymi drzwiami i zawahałem się. Jednak otrząsnąłem się i wziąłem w garść. Nabrałem w płuca powietrza i pociągnąłem za klamkę. Byliśmy na dole, Alex płakała, jednak upierała się, że nie wyjdzie tylko nam pomoże. Obydwie dziewczyny zwróciły kolację, ja ledwo dawałem radę, a Matt wyglądał na lekko zniesmaczonego. Zdjąłem z szyi naszyjnik i ruszyłem przed siebie. Im bliżej piramidy z demonicznych zwłok byłem, tym wisiorek mocniej świecił. Rozdzieliliśmy się. Ja sprawdzałem tyły, Mabel przednią część, a resztę Wahnsinnig. Alex wpadła na pomysł przeszukania cel znajdujących się po bokach.

-O mój Boże...-powiedziała czarnooka przy jednej z cel i zasłoniła usta dłonią, jednak po chwili odbiegła kawałek i zwymiotowała. Podszedłem do tego miejsca szykując się na najgorsze. Jednak pary starych szczurów robiących sobie domek z pozostałości jakiegoś dziecka pełnego larw się nie spodziewałam. Przykucnąłem na chwilę i przymknąłem oczy, żeby się uspokoić. Wróciłem na tyły sterty ciał.

Przekopywałem nogą martwe szczątki, jedne w lepszym inne w gorszym stanie. Wisiorek świecił naprawę mocno, więc Cipher musi być blisko. Przez jednego z moich kopniaków, ciało jakiegoś demona sturlało się na sam dół robiąc mini lawinę. Ohyda.... 

I wtedy to zobaczyłem. Żółta czupryna wystająca zza reszty zwłok. Zacisnąłem pięści. Myszowaty który przeniósł się wcześniej do kieszeni mojej bluzy, wyskoczył z niej i pobiegł w stronę blond włosów, jak po torze przeszkód. 

-H-hej, chyba znalazłem B-Billa!-starałem się opanować drżenie głosu. 

Podszedłem, a moi towarzysze zebrali się dookoła. Matthew pomógł i odkopać blondyna. Trzęsącą się ręką odwrócił Ciphera, tak, abym mógł ujrzeć jego twarz. 





Tylko, że to nie był Bill Cipher, tylko jakiś randomowy blondyn. Najpierw mi ulżyło, a potem było gorzej bo dalej trzeba paprać się w zwłokach. Jednak coś mi nie pasowało. Spojrzałem na naszyjnik, który mocno świecił na intensywny niebieski odcień. Potem moją uwagę przykuł Myszowaty, który z całych sił próbował przesunąć ciało jakiegoś otyłego typka obok blondyna. 

Podszedłem i spróbowałem mu pomóc, jednak ten demon był ogromny i sami nie dawaliśmy rady. 

-Matt, weź nam pomóż!-zawołałem

Demon bez słowa podszedł do mnie i mojego gryzonia. Wspólnymi siłami jakimś cudem udało nam się przeturlać grubasa na bok, a ja znieruchomiałem. Przez ten cały czas zasłaniał jakąś drewnianą klapę. 

-Mabel, Alex! -zawołałem je

Matthew wziął jakąś kość i podważył klapę, a ja całkiem ją otworzyłem. To co tam zobaczyłem mną wstrząsnęło. Nieduże pomieszczenie, bez wentylacji, bez innego wyjścia, bez światła. I dziesięć demonów, ale te w porównaniu do tych na górze były żywe. Bardzo słabe i przerażone. Bez zastanowienia wskoczyłem do środka, a wisiorek od ukochanego oświetlił cały pokój. Demony patrzyły na mnie przerażonymi oczami. Rozglądałem się w poszukiwaniu złotej lub błękitnej czupryny i już zaczynałem panikować kiedy usłyszałem naprawdę bardzo ciche słowa

-S-sosenko...-nie wiedziałem czy mam urojenia, czy gdzieś tutaj jest Bill. Moje serce waliło jak oszalałe. Teraz nie myślę, że Ford to potwór. On jest czymś o wiele gorszym.

-Bill?! Will?! Jesteście tu?-krzyczałem rozglądając się we wszystkie strony. To nie mogło mi się wydawać. Słyszałem go....

Mój wzrok powędrował w ciemny kąt pomieszczenia. Nie da się opisać jak bardzo szczęśliwy wtedy byłem. Po prostu się kurwa nie da.... Jestem najszczęśliwszą istotą w całym wszechświecie. Nie da się być bardziej radosnym. Z prędkością światła znalazłem się obok złotowłosego demona i przytuliłem go mocno, ale też delikatnie z obawą, że zaraz rozpłynie się w powietrzu, potem tak samo przytuliłem Błękitka. Bill płakał, ja płakałem, ale to był płacz z cholernego szczęścia.

-Wychodzimy stąd!- krzyknąłem tak, aby usłyszał mnie każdy demon w tym miejscu.


Wszyscy po kolei z naszą pomocą wydostali się z tego małego pomieszczenia. Siedziałem z Billem wtulonym w mój tors. Nigdy nie byłem tak szczęśliwy i nawet myśl, że to jeszcze nie koniec nie mogła zepsuć mi humoru. Musieliśmy obmyślić nowy plan. Anty-magiczna piwnica wcale nam nie pomagała. Musieliśmy wyjść na górę, ale ciężko będzie niepostrzeżenie uciec w 14 osób, a tych biednych demonów tu przecież nie zostawimy.

Jednak kiedy tyle inteligentnych osób zacznie opracowywać jakiś plan... praca idzie dość szybko. Takim sposobem mieliśmy mniej więcej cały plan po 20 minutach.

---------------------------------------

A jednak Cipherowie żyją! ;)) ale czy plan się uda? :/

990 słów 

zapraszam też do mojej drugiej książki ,, Sprzedany.", która też jest Billdippem ;D

Czego się nie robi dla miłości?[Billdipp]حيث تعيش القصص. اكتشف الآن