¹¹ ↺ ᴀᴄᴄᴇᴩᴛ ᴏʀ ᴅᴇᴄʟɪɴᴇ

754 121 13
                                    

(❁)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(❁)

Po dość długich naradach, które kosztowały ich dużo nerwów, a sam Shownu zapłacił nawet za to głosem, kiedy próbował przekrzyczeć swoich przyjaciół.

Byli zdenerwowani, wystraszeni i przede wszystkim chcieli znać prawdę.

Gdzie podział się Kihyun, który jako ostatni z nich wszystkich dałby sobie zrobić krzywdę i to jeszcze bez bronienia?

Kto tak naprawdę podszywa się pod Hyungwona, bawiąc się z nimi w tą chorą gierkę?

I co tak naprawdę stało się z ich przyjacielem?

Postanowili przespać się w domu Yoo, rano jadąc prosto do państwa Chae, szukając wskazówek.

I chociaż było im niewygodnie, zważywszy na to, jak mały był metraż mieszkania, w końcu usnęli, poprzytulani do siebie, bądź w dziwnych i niewygodnych pozach.

— Złaź ze mnie Minhyuk, nie jestem twoją cholerną przytulanką — Głośne krzyki Changkyuna obudziły każdego z nich.

Zmęczeni i lekko śpiący zaczęli się przeciągać.

— Gdzie ja jestem? — Ziewając, Minhyuk podniósł się do siadu, masując swoją rękę, w którą uderzył go Im.

— Jeszcze w łóżku, ale niedługo będziesz na cmentarzu, jak nie przestaniesz się do mnie przytulać

— Przepraszam, no jezu.
Trzeba było nie kłaść się koło mnie
na kanapie, tylko spać na podłodze

— Ty mogłeś iść na podłogę, gdzie twoje miejsce, mały głąbie — Burknął Changkyun, odwracając się plecami do Lee, czując palącą potrzebę zrzucenia go z łóżka.

— Możecie się uspokoić?
Ciągle tylko awantura i krzyki są
między nami. Pamiętacie, że jesteśmy niczym rodzina, a my się nie zachowujemy teraz jak ona.
Musicie się ogarnąć i zacząć myśleć o Kihyunie i Hyungwonie, bo to ich musimy znaleźć

Było tylko kwestią czasu, aż Shownu wybuchnie.

Miał dość zachowania swoich przyjaciół, których ostatnimi czasy nie poznawał.

Nie mógł wytrzymać wśród kłótni i wiecznych awantur.

On też był zirytowany i wkurzony, ale nie zamierzał wyładowywać swojej frustracji na osobach, które kochał najmocniej na świecie.

— A teraz macie pięć minut, by się ogarnąć i wsiadać do samochodu.
Ja prowadzę i nie chcę w międzyczasie słyszeć żadnej uwagi w stronę którekolwiek z was. A co tyczy się ciebie — Wskazał na Changkyuna, który obrażony, zakładał buty na nogi — Siedzisz tuż obok mnie, z przodu

꒰♡‧₊˚꒱


Cała droga minęła im w ciszy, podczas której przygrywało im cicho samochodowe radio.

Zamknęli dom Kihyuna na klucz, który każdy z miał na wypadek, gdyby coś ważnego się stało.

Zanim wyjechali starali się też posprzątać, tak, aby wszystko wyglądało ładnie i schludnie.

Słowa wypowiedziane przez Sona musiały dać im trochę do myślenia, ponieważ chwilę przed tym, jak wysiedli z samochodu, Changkyun odwrócił się do siedzącego cicho Minhyuka i złapał go za rękę, rzucając krótkie przeprosiny, rodem z amerykańskiej komedii.

Może to nie było coś niewiadomo jak wyszukanego, ale jak na niego, taki wyczyn to była wielka sprawa i Lee z pewnością to doceniał.

— Dobra, wysiadać szybciej, bo nie mam czasu — Krzyknął Hyunwoo, parkując nieco za blisko drugiego samochodu, zastanawiając się w myślach nad tym, czy będzie mógł
bez żadnych problemów później wyjechać.

Jeśli coś mu się nie uda, to napuści na właściciela sąsiedniego auta Changkyuna, który bardzo szybko sobie z nim poradzi.

Stali przed dużym, białym domem jednorodzinnym, który odwiedzali kiedyś niemal codziennie.

Każdy z nich pamiętał ogniska na działce rodziców Hyungwona, które kończyły się karaoke z udziałem Kihyuna i wycieczki na biwak, gdzie rzucali w Jooheona żabami, bądź zbyt szybko gubili się w lesie.

To były te wspomnienia, które przynosiły uśmiech na twarzy i nigdy nie gasły.

Chociaż wydarzyły się tak bardzo dawno temu.

Po kilku minutowej ciszy w końcu odważyli się zadzwonić dzwonkiem, do domu, który starali się wymazać z pamięci.

Nie musieli zbyt długo czekać, by drzwi otworzyła im niska brunetka po czterdziestce, która lekko uśmiechnęła się na widok swoich gości.

— Chłopcy, jak ja się cieszę, że was widzę. Minęło tyle czasu, odkąd znowu tu byliście — Powiedziała spokojnym głosem, przesuwając się w drzwiach, by mogli wejść do środka.

— Długo nam to zajęło, przyznajemy, jednak szybko chcieliśmy nadrobić stracony czas, pani Chae — Odpowiedział Wonho, kłaniając jej się lekko, by następnie lekko ją przytulić.

Mama Hyungwona była naprawdę silną kobietą, którą Shin z całego serca podziwiał.

Poradziła sobie dość dobrze z zaginięciem syna, nie dając po sobie poznać, jak naprawdę źle z nią jest.

Nie chciała, by jej mąż widział, jak każdego dnia traci nadzieję na powrót syna do domu.

Hoseok niejednokrotnie bywał u państwa Chae w domu, nie mówiąc nic o tym chłopakom, robiąc to bardziej dla siebie, niż dla nich.

Nie chciał zapomnieć o Hyungwonie i swoich uczuciach do niego, dlatego te wizyty mu pomagały.

Będąc w otoczeniu jego rzeczy mógł się poczuć jak za dawnych czasów i udawać, że on tam jest.

Wciąż z nim, tak, jak wtedy.

— Dziwne, że nie ma z wami dzisiaj Kihyuna. Obiecał, że pomoże mi z kartonami na strychu — Zagadała, idąc do kuchni, by przynieść z niej talerz pełen ciasta migdałowego, które było ulubionym Hyungwona.

— Kihyun był u pani? — Zdziwiony Jooheon tylko popatrzył po twarzach swoich przyjaciół, by wiedzieć, że są tak samo zdziwieni jak on.

— Tak, dokładnie dwa dni temu.
Rozmawialiśmy o Hyungwonie i starych dobrych czasach.
Pytał o jego rzeczy, gdzie je trzymam.
Jak tylko powiedziałam mu, że chce je oddać biednym i posprzątać strych, to obiecał, że dzisiaj mi z nimi pomoże

truth untold | monsta xOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz