Rozdział II

93 19 8
                                    

Edan podróżował w poszukiwaniu handlarzy żywym towarem. Tropił ich od miesiąca, lecz ostatnio zrobiło się na ich temat naprawdę głośno. Zabierali dzieci, mordując ich matki. Łapali młode kobiety i sprzedawali do burdeli. A młodych chłopców? Cóż, tych to najczęściej brali tylko na zamówienie.

Podróżował od rana, tropiąc ślady, które dawały jasno do zrozumienia, że osoby które go interesują są gdzieś w okolicy. Przemierzając las dobrze znaną mu ścieżką, zauważył młodą kobietę, zapewne wieśniaczkę, która zaraz zacznie żebrać o monety na chleb. Jednak tak się nie stało, co nie zdziwiło mężczyzny, raczej nikt nie podchodzi do niego, gdy tylko zdadzą sobie sprawę z tego kim jest. Dziewczyna w poszarpanych łachmanach, splamiona od stóp do głów krwią, spuściła głowę, nie podnosząc wzroku przyśpieszyła kroku. Milcząc wyminął ją, jednocześnie bacznie obserwując jej każdy ruch.

Poszukując już kilka godzin Edan uznał, że czas na odpoczynek, zanim na dobre zacznie zapadać mrok, więc czym szybciej rozpalił ognisko i podgrzał w małym metalowym kubku ziołowy napar, aby odrobinę się ogrzać, gdy tylko zagasi ognisko. Nie chciał nikomu dawać znaku o swojej obecności w tym lesie. Pijąc napar położył się na wcześniej przygotowanym kocu i owinął się szczelniej płaszczem.

Kilka godzin później obudziła go Kira, jego wierna klacz. Była niespokojna i zaczęła szarpać mężczyznę za kaptur. Edan usiadł i w takiej pozycji nasłuchiwał przez chwilę otoczenia. Rozległ się krzyk kobiety i przekleństwa mężczyzn. Nie tracąc czasu, zostawił swoje wszystkie rzeczy i zasiadł na konia, udając się w stronę źródła krzyków.

Gdy dotarł na miejsce zauważył, dwóch goniących za kobietą mężczyzn. Jeden z nich się zatrzymał, aby złapać powietrza, najwyraźniej mężczyzna nie miał tak dobrej kondycji jak jego towarzysz. Edan widząc to zeskoczył z konia i w ułamku sekundy znalazł się przy rudowłosym oprychu, wbijając sztylet w jego pierś. Mężczyzna zadławił się powietrzem, po chwili charcząc wypluwał krew z ust.

Natychmiast odszedł od ciała i na swojej klaczy ruszył w stronę, w którą pobiegł drugi mężczyzna. Wyprzedził zbira boczną ścieżką i ujrzał, jak dziewczyna pcha się prosto w odmęty skarpy, zsiadł z konia i wydał mu rozkaz. –Zajmij się nią. –Po czym ukrył się w pobliskich zaroślach czekając, aż zbir się pojawi. Nagle zza drzew wyskoczył rosły, szatyn i ruszył w stronę dziewczyny, która właśnie przyglądała się jego koniu. Edan dogonił mężczyznę, łapiąc go i podrzynając gardło. Krew zalała jego dłoń, wypuszczając ciało z rąk, było słychać tylko uderzenie martwego mężczyzny o ziemię. Zniesmaczony Edan spojrzał na swój miecz, cały we krwi. –Mogłem użyć sztyletu.- Pomyślał po czym skierował swój wzrok na dziewczynę, która właśnie wspinała się na jego konia. Mężczyzna zagwizdał, a klacz powoli i z gracją podeszła w jego stronę. 

DręczycielkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz