Rozdział XIV

32 6 2
                                    


        Edan wędrował po małej mieścinie, -Porównując stolicę oraz to miejsce, naprawdę było małe.- oddalonej od Eurene kilkadziesiąt kilometrów. Jadąc wzdłuż ścieżki, rozmyślał nad zadaniem, które dała mu Cannnaharii.

Wezwała go przed zmrokiem. Kazała mu wyruszyć natychmiast do Alvy. Powodem tak natychmiastowej podróży były nietypowe wydarzenia oraz zabójstwa.

Zatrzymał się obok małej, drewnianej karczmy, zostawił Kire przy wodopoju i wszedł do środka. W pomieszczeniu było kilku klientów, natychmiast zwrócili oczy ku niemu. Wyczuwając ich zdenerwowanie, natychmiast podszedł do kontuaru.

-Tak? -Karczmarz zmierzył go wzrokiem, nieufnie.

-Jakie jest danie dnia? -Zapytał Edan.

-Nie mamy takowego, wszystkie posiłki stałe. Chociaż żonka ostatnio wymodziła porkolt.

-Niech będzie. -Machnął ręką i czekał, aż karczmarz wróci z przysmakiem.

Gdy przyniósł danie, Edan początkowo nie był przekonany. W zupie pływały ogromne kawały mięsa, papryki oraz cebuli. Jednak, gdy skosztował dania, zmienił zdanie. Porównał nawet umiejętności wieśniaczki z umiejętnościami Eriny, zamkowej kucharki. Zajadajac się przywołał ponownie karczmarza.

-Jak cię zwą? -Zapytał Edan.

-Remens. -Zmierzył w obcesowy sposób, zajadajacego się rosłego mężczyznę.

Białowłosy dostrzegł niespokojny ruch, jednego z mężczyzn po jego lewej stronie. Jednak nie reagował.

-Słyszałem, że nietypowe morderstwa się zdarzają? Najbardziej zastanawia mnie co znaczy nietypowe?- Edan uniósł brew i położył na blacie złotą monetę. Wiedział, że ta jedna moneta to tygodniowy zarobek mężczyzny.

Remens nachylił się z zamiarem podniesienia monety. Białowłosy szybkim, bezszelestnym ruchem, położył na niej dłoń. I posłał karczmarzowi wymowne spojrzenie, -zapłata po informacjach -dotyczące sytuacji.

-A juści, że tak. -Mówił szeptem. - Na początku kury znikały, następnie krowy. Z czasem i ludzie, mówiono, że to diabeł wcielony w ludzką powłokę. -Wyprostował się i zaczął wycierać kufle, łypkając co chwilę na dłoń białowłosego, pod którą skrywała się moneta.

-Co znaczy diabeł w ludzkiej powłoce? Czyli to człowiek? -Edan nie mógł wyjść z podziwu jak łatwo karczmarzowi rozsupłał się język.

-Nie panie. To na pewno nie człowiek, mówią, że oczy czarne, przenikają w głąb duszy. Pazury jednym zamachem przecinają człowieka na pół.

-Jak wyglądały zwłoki? -Zapytał.

-Zwłoki? Panie, rozbebesza wszystko. Nikt dokładnie zwłok nie oglądał. -Karczmarz przybliżył się, i jeszcze bardziej ściszonym głosem rzekł. - Większość pali zwłoki bliskich, mówią, że ich zwłoki przyciągają diabła. Boją się, że wróci po resztę ciała.

-Ktoś przeżył spotkanie z poczwarą?

-Oczywiście, że ta. Sylwo przeżył, to on powiedział, jak poczwara wygląda. Wrócił pewnej nocy, krzyczał o potworze, twierdził, że widział jak rozszarpuje ciało kobiety. Jednak nie zaszło słońce trzy razy, a ten przepadł. Nikt nie słyszał, nikt nie widział. Trupa też nie ma.

-Kto ostatnio zginął?

-Młoda kobieta, pracowała tu przez kilka miesięcy. Mieszkała nie daleko, kilka domów od głównego traktu. Nie mów panie, że chcesz trupa niewiasty oglądać!? -Zdziwił się Remens.

DręczycielkaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora