Rozdział VIII

42 10 7
                                    



       Następnego dnia, czarnowłosa postanowiła udać się do pokoju Sekki i nie myśleć o wczorajszych wydarzeniach. Pukając do pokoju, nie czekała na odpowiedź, weszła do pomieszczenia.

-Naytla! Właśnie miałam po ciebie iść! -Różowowłosa uśmiechnęła się, zbierając notatki z podłogi. Złapała dziewczynę za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia, dobiegły do drzwi głównej sali, w której urzędują Setherni.

       Różowowłosa zatrzymała się przed drzwiami, wzięła kilka głośnych oddechów i dała znać straży, aby ci otworzyli jej drzwi. Tak drobna osoba nie dała by rady sama je otworzyć, drzwi najpierw trzeba było podnieść, a następnie przesunąć -Opadły pewnie ze starości -pomyślała czarnowłosa.

Gdy tylko drzwi się zamknęły, dziewczyna podbiegła i nasłuchiwała rozmowy Sekki oraz Cannahari, mimo stojącej obok straży. Czarnowłosa zauważyła, że strażnicy wymieniają spojrzenia i uśmiechając się do siebie nawzajem nie reagując na to co robi. Po chwili zrozumiała dlaczego. -Przez te cholerne drzwi nic nie słychać- wymamrotała bardziej do siebie niż do strażników.

Minęło kilka minut nim ogromne, dębowe drzwi otworzyły się, a za nich wyszedł mały mężczyzna o dużym haczykowatym nosie i głęboko osadzonych oczach. -To pewnie Morf, o którym mówiła mi Sekki- Pomyślała, a mężczyzna zmierzył ją wzrokiem i ruchem głowy dał jej znać, aby weszła do środka.

Dziewczyna pewnym krokiem weszła do pomieszczenia, delikatnie pochylając głowę do przodu, unosząc jedną ręką skrawek sukni. - Dygnięcie godne samej pani dworu. -Pomyślała z przekrzywionym uśmiechem. - Witam cię pani. -Wypowiedziała w połowie ukłonu.

-Witaj dziecko. -Cannahari skinęła głową, jednocześnie dając znak dziewczynie, aby się wyprostowała.

Dziewczyna podnosząc głowę zauważyła, że w sali nie ma pozostałych. Tylko Cannahari, Sekki, straż stojąca obok ogromych drzwi, Edan stojący za nią i ona sama. -O co chodzi? -W zamyśleniu zmarszczyła brwi, po chwili powróciła wzrokiem na Sekki, ta mimo iż miała uśmiech na ustach, po jej oczach widać było wyraźne oznaki troski. Czarnowłosa spojrzała na osobę, która ją tu wezwała, wzrok Cannahari wywiercał w jej brzuchu ogromną czarną dziurę. Odjęło jej głos i czuła, że zaraz zemdleje.

-Jak mam cię nazywać? -Starsza kobieta przerwała ciszę.

-Mówiłam pani. Nic nie pamiętam, nie znam swojego imienia, ani skąd wzięłam się w tym lesie. -Dlaczego znowu pyta mnie o to co już wie? -Przyglądała się z nieufnością kobiecie.

-Wypadałoby ci jakieś nadać, nieprawdaż? - Kobieta zwróciła uwagę na uśmiechającego się w tle Edana. -Edan? -Posłała mu groźne spojrzenie.

-Tak moja pani? -Mężczyzna szybko spojrzał na czarnowłosą i natychmiast powrócił wzrokiem do rozmówczyni.

-Może masz jakieś propozycje? Widzę, że ten temat cię rozbawił.

-Proszę o wybaczenie. Jednak tak pani, mam jedno pasujące do naszego gościa -Zwrócił wzrok w kierunku dziewczyny z chytrym uśmieszkiem na twarzy.

-W takim razie odpowiedz?

-Naytla pani, pasuje idealnie. -Odpowiedział, a różowowłosa parsknęła śmiechem, ale jak najszybciej opanowała sytuację.

Czarnowłosa poczerwieniała na twarzy, mając na języku ostre słowa, rozważyła sytuację na spokojnie, wypuściła powietrze z płuc i pewnym głosem przemówiła.

-Wybacz pani. Jednak nie wydaje mi się ono odpowiednie. -Dziewczyna posłała nienawistne spojrzenie Edanowi. -Na co Cannahari uśmiechnęła się i skinęła głową w kierunku dziewczyny.

DręczycielkaWhere stories live. Discover now