Rozdział IV

67 13 5
                                    


Sekki siedziała, odmierzając ilość potrzebnej hassariny do śmiertelnej dawki. Interesowała się tą rośliną od tygodni, wiedziała że jest silnie trująca jednak postanowiła zrobić z niej napar, który powaliłby konia w mniej niż pięć sekund. Doszła do takiej wprawy w alchemii, że po połączeniu tej rośliny z wirenną powodowało zgon dorosłego mężczyzny, zaledwie już po kilku kroplach tego specyfiku.

Do jej pokoju z wytrzeszczonymi oczami, wpadła służąca.

-Co się stało? –Różowo włosa prawie oblała się zawartością fiolki z trucizną.

-D... Dręczyciel, on kazał panią natychmiast wezwać! –Kobiecie trzęsły się dłonie.

-Edan jest ranny? Coś mu się stało? –Dziewczyna patrzyła na kobietę z wyrozumiałością, co do pojawiającego się w jej oczach strachu. –No wykrztuś to z siebie, o co chodzi?

-Dobrze, już dobrze. –Kobieta się uspokoiła i kontynuowała. –Dręczyciel miał na rękach jakąś ranną kobietę, pytał się o medyka, ale odpowiedziałam iż dziś go nie ma. Posłał mnie po ciebie. Kobieta jest cała zakrwawiona. Znajdują się na wyższym piętrze w jednej z starych komnat.

Sekki natychmiast podniosła się z siedzenia, zarzucając na ramię skurzaną torbę, w której zazwyczaj miała wszystkie podstawowe opatrunki, maści i eliksiry na kryzysowe sytuacje. Wyminęła kobietę i rzuciła się biegiem w stronę komnat.

Wchodząc do środka, była przerażona stanem dziewczyny. Jednak po chwili uspokoiła się widząc, że wszystkie –oprócz rozerwanego ramienia- są powierzchowne.

Służąca przyniosła misę z ciepłą wodą, różowo włosa poprosiła służąco o podłożenie pod dziewczynę foli, dzięki której wodo z krwią będzie spływać na podłogę, a nie wsiąkać w materac. Sekki niemal natychmiast wyciągnęła mały nóż, który był przymocowany do jej pasa z eliksirami i rozpruła cienki materiał tuniki.

Gdy wzięła do ręki szmatkę, aby wytrzeć z niej krew, obok ogromnej rany zauważyła fioletową grubą linię. Przecierając jej ciało, dziewczyna była w coraz większym szoku. Hromos ciągnął się przez plecy, biodro oraz udo, kończąc na lewej kostce stopy. Opatrzyła dziewczynę, smarując ją maścią gojącą z Białej Sziny. Odkaziła ranę po strzale i upewniając się, że dziewczyna jest nieprzytomna, wyczerpana nakryła ją kocem i wyszła.

Zamykając drzwi, usłyszała za sobą głos przyjaciela.

-I co z nią?

-Musimy powiadomić Canaharii.

-O czym?- Białowłosy rozłożył dłonie. –Jak tylko dojdzie do siebie odeślemy ją do wiochy, z której pochodzi i tyle. 

DręczycielkaWhere stories live. Discover now