21. Ta mafia!

4.4K 80 4
                                    

Pov's Sky 

Wstałam o dziwo jako pierwsza, wyślizgnęłam się z stalowego uścisku Nathana i razem z psem wyszliśmy z pokoju. Z łazienki zabrałam tylko szlafrok i zeszliśmy na dół. W kuchni nasypałam psu karmę i sama zabrałam się za śniadanie. Szybko uwinęłam się z smażeniem oraz zjedzeniem naleśników i weszłam na górę. Gdy weszłam do garderoby zauważyłam że Lucek podąża za mną. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam zwierzaka. Wzięłam czarne dresy, biały top i czystą bieliznę. 

Gotowa schodzę na dół. Zapinam obrożę na szyi psa, a do niej przypinam smycz. Wczoraj Nathan mówił że jest już trochę tresowany więc nie powinno być z nim problemu. Założyłam buty i wyszliśmy z domu. 

- I gdzie my mały pójdziemy, co?- zwierzak spojrzał się na mnie, a następnie obrócił wzrok w kierunku drogi do parku- tam chcesz iść?- Lucek spojrzał się na mnie i przekręcił lekko głowę. Jego jedno ucho mu oklapło i wyglądał strasznie uroczo- to idziemy, chodź- pies się posłuchał i już po chwili szedł grzecznie koło mnie na chodniku. Gdy już mieliśmy przejść przez ulicę do wejścia do parku przed nami wyskoczył kot. Pies mnie szarpnął aby przegonić białego futrzaka. 

- Lucek noga- doberman się wycofał i wrócił koło mnie. Przeszliśmy przez drogę i weszliśmy do parku. Odpięłam smycz aby  mógł sobie swobodnie biegać. Usiadłam na pobliskiej ławce po chwili mój telefon zaczął wibrować. Nie patrząc kto dzwoni odebrałam połączenie. 

- Gdzie ty jesteś?

- Uspokój się Nathan, jestem w parku z psem. Wrócę za jakieś piętnaście minut.

-  W którym? To zaraz przyjdę. 

- Nie kochanie, w kuchni na stole masz śniadanie. Póki zjesz i się ubierzesz będę już w domu.

- A jak coś ci się stanie? 

- Nic mi się nie stanie Nate, wrócę za niedługo. 

- Niech ci będzie, kocham cię.

- Ja ciebie też, pa- kończę połączenie i rozglądam się za psem. Zauważam go jak bawi się z jakimś białym psem. Uśmiechnęłam się na widok zadowolonego dobermana. Strasznie mi go szkoda, bo pomimo tego że ma nie cały rok jest poddawany różnym tresurą aby wyrobić u niego posłuszeństwo i agresję. Nie mam nic do wychowania psa, ale wychowywanie go aby strzegł i był tak jakby członkiem mafii jest dla mnie chore. 

- Pani pies?- spoglądam na młodego chłopaka który usiadł koło mnie. Odwracam wzrok w kierunku w którym on patrzał. 

- Tak- uśmiecham się do nowo poznanego. 

- Jestem Liam. 

- Scarlett- poznania są strasznie niezręczne i dziwne- Lucek! Noga! Chodź tu!- krzyczę na zwierzaka gdy ten zaczął warczeć na jakiegoś psa. Doberman przyszedł do mnie i usiadł obok. Zapięłam smycz do jego obroży na co pies wydał ciche skomlenie- cicho- pogłaskałam psa, a on zadowolony położył pysk na swojej łapię.  

- Jesteś tu nowa? Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem, a przychodzę tu dość często z swoim psem- kiwnął głową w stronę buldoga. 

- Znajomi mojego chłopaka zostawili nam psa na weekend- uśmiecham się krótko. 

- Mogłem się spodziewać że tak piękna dziewczyna, jest zajęta. No nic, mam nadzieję do zobaczenia gdy będziesz wolna- puścił mi oczko i odszedł. Idiota. Odpięłam psu smycz, aby na koniec mógł się wybiegać. Po paru minutach przywołałam psa i razem skierowaliśmy się do domu. 

- Jestem!- krzyczę gdy przechodzę przez próg drzwi. Ściągam psu obroże, a on od razu pobiegł do swojej miski z wodą. Zdejmuje buty i wchodzę do kuchni. Przy stole siedzi półnagi Nathan który je śniadanie- dzień dobry- pochylam się aby dać mu buziaka, lecz ten przyciąga mnie tak że ląduje na jego kolanach. 

- Dzień dobry kochanie- sam się przybliża i całuje moje usta- jak było? 

- Był bardzo grzeczny- uśmiecham się szeroko gdy widzę iskierki szczęścia które widnieją w ciemnych oczach bruneta. 

- Tak? Lucyfer?  Byłeś grzeczny?- pies zaciekawiony porzucił swoje dotychczasowe zajęcie i szczęknął zadowolony. 

- Lucyfer?- zdziwiona patrzę na przystojną twarz chłopaka. 

- Lucek to skrót, w papierach widnieje jako Lucyfer- tłumaczy- muszę jechać do moich rodziców, chcesz jechać ze mną? 

- Nie, zostanę w domu trochę posprzątam- nie chce jechać do jego rodziców teraz. Jesteśmy razem dopiero parę dni. 

- To jak przyjadę posprzątamy razem. 

Pov's Nathan 

Wysiadam z samochodu i ruszam w kierunku drzwi wejściowych. 

- W końcu zaszczycił nas swoją obecnością!- słyszę gdy tylko przekraczam próg domu. 

- Mamo...- przewracam oczami na jej komentarz i wchodzę do kuchni gdzie przy stole siedzi moja mama. 

- Co mamo? Ty nas w ogóle już nie odwiedzasz- wyrzuca ręce w górę z dezaprobatą- gdzie ta twoja przyjaciółka?- rozgląda się po korytarzu za mną. 

- Nie ma, nie chciała przyjechać- wzruszam ramionami i siadam naprzeciw mojej mamy. 

- Przecież miała być na urodzinach- dziwi się kobieta. A wręcz oburza, patrzy na mnie zezłoszczona z zmarszczonymi brwiami. 

- Miała, ale że urodziny są przełożone- przypominam rodzicielce. 

- A masz jej jakieś zdjęcia oprócz tego które widziałam?- jak zwykle wścibska. 

- Mamo- karcę kobietę. 

- Co mamo? Mam prawo widzieć z kim mój syn się spotyka tak? Jak to jest jakiś plastik jak twoje byłe Nathanielu to jak tu siedzę to tak ci jebnę- mama i jej składanie zdań. Ciekawe po kim ona to ma? 

- To nie jest żaden plastik- zaprzeczam szybko. Wyciągam telefon i wchodzę w galerię. Wybieram zdjęcie jak Sky leży na moim torsie. Zdjęcie zrobił nam chyba Ash ale nawet ładnie wyszło. Podaje mamie telefon, a ta zaczyna przyglądać się dziewczynie. 

- Jesteś w tak bliskiej relacji z przyjaciółką?

- Dziewczyną. Jesteśmy w związku od paru dni. 

- Jest ładna, chodź nie widzę jej tu dobrze. Nie masz jakiś innych zdjęć?- już chciała przesunąć aby zobaczyć inne zdjęcia lecz zabieram jej szybko telefon. Jeszcze by znalazła zdjęcia broni albo czegoś podobnego. Jeszcze tego mi brakuje by się dowiedzieli.

- Zobaczysz ją na urodzinach- wygaszam ekran telefonu i chowam go do kieszeni. Przypomniał mi się niebieski ford który stoi w garażu jako prezent dla mojego taty. 

- Właśnie, urodziny!- krzyczy nagle- będą za trzy tygodnie o szóstej.

- Dobrze, przyjedziemy- wzdycham. Patrzę na zegarek wiszący na ścianie. Dopiero piętnaście minut tu jestem. Ciekawe co robi Sky- gdzie tata?

- Pojechał do ciotki zawieźć jej lekarstwa, potłukła się trochę, a jak wiesz nie ma nikogo bliskiego- wzdycha głośno.

- Ciotka Lotti? 

- Tak, była ostatnio u znajomej. Wpadli bandyci zabrali jej syna! Ciocia tak się wystraszyła że aż wpadła ze schodów jak schodziła! Ta mafia! Jak ona tak mogła w biały dzień?!

- Jej syna? 

- No tej znajomej, czekaj jak on miał? Jake Jones. Chłopak jest trochę młodszy od ciebie. taki niski blondyn podobno był dilerem. Ślad po nim zaginął, pewnie go kojarzysz?- czy go kojarzę? Pewnie że tak, siedzi w siedzibie w piwnicy i czeka aż będzie mi się chciało do niego jechać. Małolat myślał że może ze mnie drwić i rozprowadzać narkotyki po moim terenie. 

- Tak, coś kojarzę. Będę się zbierał mamo.

*******

Poprawa1-18.08.2020

Poprawa2-12.09.2021

Rozdział dzisiaj bo jutro mogę zapomnieć. 

AndersonWhere stories live. Discover now