53. Jestem szczęśliwy

1.8K 66 2
                                    

Pov's Sky 

Obudziło mnie ciche łkanie Sophie. Otworzyłam lekko oczy, przetarłam je i podniosłam się lekko. Wszystko mnie boli. Przy oknie stał Nathaniel z naszym dzieckiem na rękach, pokazywał jej coś na parkingu, spojrzałam na zegarek który wskazywał ósmą rano. Mężczyzna obrócił się przodem do mnie, pewnie usłyszał jak podnosiłam się. 

- Zobacz, mama wstała- nadal dziwnie mi to brzmi, mama. Nie dociera do mnie, że mamy dziecko i zostaliśmy rodzicami. 

- Daj ją, pewnie jest głodna- ostrożnie podał mi córkę, ułożyłam ją sobie wygodnie i podałam jej pierś. 

- Dylan z Paul'em mają przyjechać zaraz- mruknął cicho- przywiozą coś normalnego do jedzenia- spojrzał się z niesmakiem na tacę na której były sucharki i dżem. 

- Dałabym się pokroić za coś do jedzenia, które niekoniecznie połamie mi zęby- mężczyzna się zaśmiał, Sophie usnęła więc ubrałam się i oddałam ją w ręce męża- pójdę się umyć- powoli wstałam z łóżka. 

- Pomóc ci, kochanie? 

- Dam radę, pilnuj małej- pochyliłam się do walizki, wyciągnęłam kosmetyczkę, ręcznik i czystą piżamę która nie będzie na mnie wisiała jak worek. Z osobnej kieszonki wyciągnęłam bieliznę. Powoli doszłam do łazienki. 

W życiu nie zeszło mi tyle w łazience na zwykłym prysznicu, umyciu włosów i ubraniu się. Po półtorej godzinie wyszłam z łazienki. Odłożyłam rzeczy na bagaż, wyjęłam z torby body dla małej, pampersa i spodenki. Wróciłam na łóżko i usiadłam na nie. Młoda nie spała, tylko ciemnymi oczami patrzała na twarz swojego taty. 

- Połóż ją tutaj, przebiorę ją z tych ubranek- mężczyzna delikatnie położył dziecko przede mną, chwycił pilot od łóżka i podnosił moje oparcie. Ja w tym czasie, przebrałam Sophie. Gdy skończyłam, mogłam swobodnie siedzieć i opierać się o oparcie łóżka. Córkę ułożyłam sobie na rękach, sama się poprawiłam i spojrzałam na Nathaniel'a, który się patrzał na nas jak oczarowany- coś nie tak?

- Po prostu jestem szczęśliwy- uśmiechnęłam się w jego stronę promiennie. Przerwało nam pukanie do drzwi, a po chwili pojawili się dwaj mężczyźni. Nieśli dwa wielkie kartony pizzy, siatkę z opakowaniami z jakimś makaronem i papierową torebkę zapewne z jakimiś burgerami. 

- Nie wiedzieliśmy co szefowa może jeść po tym- spojrzał na nas znacząco- wszystkim. 

- Prawie, że wszystko- przejęłam od nich karton pizzy. Ser i salami, jak to pachnie! 

- Nie będziecie mieli nic przeciwko jak weźmiemy ją na ręce?- zapytał Paul, a my z Ntahniel'em spojrzeliśmy na siebie. 

- Oczywiście, że nie. Proszę- pochylił się lekko, a ja podałam mu dziecko. Sophie otworzyła swoje oczy, jakby wyczuła, że to nie ja czy jej tata. Z uwagą obserwowała mężczyznę, lecz po chwili zamknęła oczy i znowu zasnęła. My w tym czasie zajęliśmy się jedzeniem. 

- Przepraszam, na chwilkę- Dylan wyszedł z sali. Wrócił po paru minutach z wielkim białym misiem i bukietem kwiatów. 

- Zapamiętaj młoda, to ja jestem tym najlepszym wujkiem- położył maskotkę obok jej tymczasowego łóżeczka- a to dla mamy- uśmiechnęłam się, przyjęłam bukiet i podziękowałam. Choć na półce obok łóżka stał już jeden, od męża. To z radością przyjęłam drugi- a teraz coś mniej przyjemnego. Do naszego adwokata wpłynął pozew. Logan chce pozbawić was praw do małej, twierdzi, że to jego córka. Nalega na badania na ojcostwo.

- To niedorzeczne- wymruczał Paul, podał Sophie Dylan'owi- przecież gość jest blondynem o niebieskim oczach. Da się wytłumaczyć czemu ma brązowe włosy, bo być może po szefowej. Ale ma też ciemne oczy! Po kim? On ma niebieskie, a jej matka też ma jasne.

- Po prostu oddalmy to i nie róbmy żadnych badań- to wszystko robiło się śmieszne. 

- To nie takie łatwe, kochanie- odezwał się mój mąż- ja wiem, że to moja córka. Chłopaki też wiedzą. Ale dalsza część mafii może pomyśleć, że nie chcemy robić tych badań bo na prawdę Logan jest jej ojcem- spojrzałam na córeczkę, spała spokojnie w rękach Dylan'a. Czy na prawdę kilka godzin po urodzeniu on musi wszystko komplikować. Westchnęłam ciężko. 

- Dobrze, zróbmy te badania. Nie podoba mi się to, że wciąga w nasze sprawy nic niewinne dziecko. 

- Czyli mogę go zabić po tym wszystkim?- trzech mężczyzn patrzało się na mnie wyczekująco. 

- Tylko tak, aby za szybko nie zdechł. Niech cierpi- jeśli tu chodziło o moje dziecko, nie będę szła na jakieś kompromisy. Wyjście jest jedno, on musi zginąć bo my już nigdy nie będziemy szczęśliwi. 

- Widać, że moja żona- Nathaniel się wyszczerzył w przerażającym uśmiechu- załatw to jak najszybciej. My jutro stąd wychodzimy więc rozprawa może być już za tydzień- przytaknęli. Brunet położył dziewczynkę obok mnie, pożegnali się i wyszli. 

- Czy on musi wszystko komplikować? Nawet w takiej chwili?

- Przebrniemy przez to szybko, potem się go pozbędę i będziemy żyć długo i szczęśliwie razem z piątką dzieci. 

- Zapędziłeś się trochę, proszę Pana. Jaka piątka? Mi córka wystarczy.

-  Przydałby się jeszcze syn, ktoś musi przejąć po mnie mafie. 

- Po porodzie, moją odpowiedzią będzie jedno słowo. 

- Tak.

-Nie- powiedzieliśmy w tym samym czasie. Nathaniel zmrużył oczy, naszą bitwę na spojrzenia przerwało pukanie do drzwi. Oderwałam wzrok od mężczyzny. Do sali weszła moja teściowa razem z moim teściem. Niestety moi rodzice dzisiaj nie przyjadą, moja babcia trafiła do szpitala i siedzą przy niej. Nie mam im tego za złe, wnuczką będą mogli się nacieszyć jeszcze przez długi czas. 

- Dzień dobry, kochani- kobieta podeszła do mnie i objęła ramionami. 

- Jestem z ciebie taka dumna, kochanie- trafiła mi się najlepsza teściowa pod słońcem. 

- Bardzo ci dziękujemy, że dałaś nam tak piękną wnuczkę. Byłaś bardzo dzielna- mój teść uśmiechnął się co odwzajemniłam. 

- Mogę?- zapytała babcia mojej córki. Przytaknęłam. Delikatnie wzięła wnuczkę na ręce- cześć kochanie. Jesteś bardzo podobna do swojego taty, Sophia- jej dziadek też podszedł do wnuczki i się jej przyjrzał. Dziewczynka otworzyła oczka.

- Oczy też masz po naszej rodzinie, widać, że czysty Black. 

- A jak ci skarbie, przebiegł poród?- kobieta oddała dziecko w ręce swojego męża, przysiadła na łóżku. 

- Myślałam, że minęła jakaś godzina. Jak się potem okazało, rodziłam przez ponad sześć godzin. Wszystko mnie boli, ale jest do przeżycia. 

- Prócz tego, że straciłaś przytomność zaraz po porodzie, prawda droga żono?- spojrzał na mnie wymownie, a ja zgromiłam go wzrokiem. 

- O mój Boże! Co się stało?- mama mojego męża, spojrzała na mnie zlękniona. Przyjrzała się mi jakby szukała jakiejś przyczyny omdlenia na moim ciele. 

- Sophia pod koniec była na prawdę nieznośna. Mało spałam, a jednak poród to duży wysiłek dla organizmu. 

- No i straciła dużo krwi, była słaba- dopowiedział Nathaniel. 

- Na szczęście stało to się po porodzie, a nie w trakcie. Nie chciałam mieć cięcia- kobieta mnie przytuliła jakby bała się, że zaraz zniknę. 

- Jesteś najlepszą synową, pod słońcem, kochanie. 

************

Poprawa1-26.08.2020

Poprawa2-29.05.2023

AndersonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz