4. Kocham cię, ponad własne życie

2.6K 71 3
                                    

Pov's Nathaniel 

- Tak więc, bankiet odbywa się za dwa tygodnie, mniej więcej w połowie chcą wkroczyć. Piątka pójdzie od razu na górę po tą kartę. A reszta ma zająć się ludźmi na dole. 

- Dasz mi znać, kiedy będziecie wchodzić. My przyjedziemy wcześniej, poczekamy w samochodach, tak by nas nikt nie zauważył. Wejdziemy zaraz po was- mężczyzna wychodzi razem z innymi. Zostajemy sami z Max'em. 

- Tak właściwie, to dlaczego chcesz akurat tam się z nimi policzyć?- zadaje pytanie gdy już miałem wychodzić.

- Ten bankiet organizuje firma, w której pracuje Logan. Pewnie będzie z nim Scarlett. Zapewne ją rozpoznają i będą chcieli zabrać aby wykończyć nas. Ale my będziemy szybsi- oznajmiam i łapie za klamkę. 

- A co potem z nią?

- Jak co? Zabiorę ją do siebie- mruczę. 

- Ty stary jesteś, a tak samo głupi- uderza mnie lekko w ramię- porwać byłą dziewczynę aby się na nowo zakochała, tego jeszcze nie grali- odchodzi i mruczy pod nosem, przerywając to śmiechem. Zakochać na nowo. W głębi serca liczę, że ona wcale nie przestała mnie kochać. 

Pov's Scarlett

Irytujący ludzie, zrywam się z łóżka i biegnę otworzyć drzwi.

- Ile można dzwonić? I dlaczego ty do cholery jesteś w piżamie?!

- Też cię miło widzieć braciszku, dlatego że dopiero wstałam- otwieram drzwi szerzej aby mogli wejść. 

- Masz dwadzieścia cztery lata Scarlett, firmę. Ty nie powinnaś być w kancelarii?

- Uspokój hormony doktorku. Wszystko co miałam zrobić, ogarnęłam wczoraj. Pierwsze spotkanie mam o piątej. Tak więc mogłam dłużej pospać- przecieram zaspana, twarz- idź Jacob obudź, wujka- czterolatek pokiwał głową i pobiegł do sypialni.

- Nadal z nim nie skończyłaś? Sky, marnujesz życie sobie i mu. Przecież go nie kochasz. 

- Cicho- syknęłam w stronę brata- jeszcze cię usłyszy. 

- Nie wtrącam się w to- westchnął- ratujesz nam dupę, do naszych rodziców za daleko jest go wieź, a teściowie są chorzy, nie chcemy aby złapał jakieś paskudztwo. A ta operacja tak nagle się pojawiła, ja biegnę. Powiedz Jacobowi że wieczorem go odbierze Melissa- brunet wybiegł z mieszkania. A obok mnie pojawili się Logan i mój bratanek. 

- Co jemy na śniadanie?

- Naleśniki!- krzyknął wesoło chłopiec.

- Mogą być- mruknął blondyn- idę się ubrać- postawił chłopca na podłogę i poszedł jak się domyślam do garderoby. 

- Pomożesz mi?- łapię dziecko za rączkę i prowadzę do kuchni. Podnoszę go, sadzam na blacie aby miał większe pole manewru. 

- A co będę robił?

- Będziesz mi dosypywał mąki- podaje mu pudełko z białym proszkiem.

Po zrobieniu i zjedzeniu naleśników, ja idę się ubrać w dresy i jakąś luźną koszulkę która jak się nie mylę należy do Nathaniela. 

- Scarlett! Długo mamy na ciebie czekać ?!

- Już! -zakładam buty i biegnę do wyjścia. Czeka już tam Logan z Jacobem i Dolphi przypięta na smycz koło nogi mężczyzny. Gdy tylko mnie zauważa ciągnie w moją stronę. Blondyn z głośnym westchnięciem oddaje mi smycz. Doberman grzecznie idzie przy mojej nodze.

- Kogo to koszulka?- pyta chłopak gdy wychodzimy z budynku. 

- Luka, a co?- wymyślam na poczekaniu.

- Nosisz koszulkę brata, gdy masz moje obok swoich?

- Ubierałam się na szybko, poza tym ona leżała na moich ubraniach. To ją wzięłam- wzruszam ramionami. 

- Pójdziemy na plac zabaw?

- Jasne, chodź z wujkiem, a jak Dolphi się załatwi to ciocia do nas przyjdzie. Co ty na to?- przytaknął na słowa starszego i razem poszli na huśtawki a ja zostałam z psem. Po krótkiej chwili Dolphi zaczęła strasznie ciągnąć  w jakimś kierunku. Gdy podniosłam wzrok zauważyłam Nathaniela. 

- Cześć kochanie, stęskniłaś się za mną, tak? Ja też się bardzo za tobą stęskniłem- ton głosu jakim mówił do naszego psa, był rozczulający. 

- Dzień dobry, Nathan- odezwałam się pierwsza.

- Dzień dobry, Sky- jego głęboki głos sprawił że prawie zmiękły mi kolana. Dodatkowo, niebieskie, szerokie jeansy z dziurami i czarna opinająca mięśnie koszulka sprawiły że zaschło mi w gardle- posłuchaj mnie. Chcę ci to wszystko wyjaśnić.

- To nie jest...- mój wstęp rozprawki przerwał mi Nathan. 

- Czy to moja koszulka?

- A mało takich koszulek na tym świecie?

- Niby nie, ale tylko ta ma plamę od krwi przy rękawie- szlag. 

- Scarlett?!- w krótkiej chwili obok nas pojawił się Logan- a Pan chce?- brunet zmierzył go wzrokiem po czym prychnął.

- Spotkamy się potem- te słowa skierował do mnie. Ostatni raz pogłaskał psa i odszedł w kierunku swojego samochodu. 

- Kto to był?

- Kurwa, Logan. Gdy widzisz że z kimś rozmawiam, to nie strzelaj jakby ten chciał mnie co najmniej zgwałcić. To był przedstawiciel ogromnej firmy. Teraz to już mogę tylko marzyć o współpracy z nimi- udaje zrozpaczoną, aby czasami nie wyczuł mojego kłamstwa. 

- Przepraszam kochanie- przycisnął swoje wargi do mojej skroni. 

- Chodźmy do młodego. 

***

Wchodzę do kancelarii, a dźwięk uderzania moich szpilek o podłogę odbija się echem o ściany budynku. Wjeżdżam na odpowiednie piętro, po czym wychodzę z windy. 

- Klient już czeka, na Panią przed gabinetem- oznajmia mi Ava, zerkam na zegarek na moim nadgarstku. 

- Jest przed czasem. 

- Też mu to mówiłam- wzrusza ramionami. Poprawiam torebkę na ramieniu i ruszam dobrze znaną mi drogą. 

- Nathan? 

- Mówiłem, że spotkamy się potem- otwieram kluczem drzwi, wchodząc pierwsza do pomieszczenia. Siadam z biurkiem i czekam aż zacznie mówić. 

-Więc?

- Więc, posłuchaj mnie. Pięć lat temu...

- Poczekaj, nie umówiłeś się w sprawie konfliktu firm?- pytam na co on kręci głową- wykorzystałeś swoją firmę żeby mnie tu ściągnąć?

- A skoro już tu przyjechałaś, to mnie wysłuchaj. Musiałem zniknąć Sky, na prawdę. Nie chciałem tego, kocham cię ponad własne życie. Sam oddałem się Californii aby nie chcieli wziąć ciebie jako przynętę. Musiałem się z tobą rozstać aby nie ściągać na ciebie niebezpieczeństw w tych trudnych latach. Eliminowałem wszystkie zagrożenia, jedna po drugiej. Aby teraz być tu gdzie jestem. Nikt nie ma takiej władzy jak ja w mafijnym świecie,  a po za nami jest jeszcze jedna mafia która w dość krótkim czasie też przestanie istnieć. Wybudowałem dla nas dom mała, błagam cię, wróć do mnie. 

- Nathaniel, jak sam widziałeś. Mam kogoś.

- Bzdury- parska- nawet go nie kochasz, nie zależy ci na nim. Sama się zastanawiasz dlaczego z nim jesteś. Bo tak jest łatwiej? Z przyzwyczajenia? 

- Nathan, kocham cię ponad własne życie. Zrobiłabym dla ciebie wszystko. Ale nie, wybacz ale nie- po tych słowach mężczyzna wstał i wyszedł. 

*****

Poprawa1-23.08.2020

Poprawa2-27.08.2022

AndersonWhere stories live. Discover now