28. Co jest do diabła!

2K 68 6
                                    

Pov's Scarlett 

Z moich ust wydobyło się głośne ziewnięcie, a zaraz po tym otworzyłam oczy. Nie zasunęłam wczoraj zasłon na oknach, więc doskonale widzę ochroniarzy przed domem. Nathaniel spał, jego klatka piersiowa równo się unosiła, a jego ręka zaciskała się na moim udzie, co oznacza że zaraz się obudzi. 

- Dzień dobry, malutka- składa delikatnego buziaka na czubku mojej głowy, a zaraz jego głowa opadła na poduszki. 

- Dzień dobry. Nie mogę uwierzyć że już jutro się pobieramy- w moim głosie słychać nutkę ekscytacji. 

- Ja też nie mogę w to uwierzyć, dopiero co siedziałem od rana do wieczora w firmie, a w przerwach odwiedzałem mafie, aby wrócić do siedziby aby tam się przespać i od nowa ta sama mantra. Od kiedy dowiedziałem się, może za dużo powiedziane- potarł dłonią swoją brodę, którą pokrywał kilkudniowy zarost-  przypadkowo usłyszałem- wytłumaczył. 

- Podsłuchiwałeś- streściłam, mężczyzna przewrócił oczami, a na moje usta wpłynął uśmieszek.

- Można tak to ująć. Rozmowę Max'a z Rose. Rozmawiali o nim i o tobie, wtedy się dowiedziałem że go wcale nie kochasz, nie chcesz z nim dzieci, ani ślubu. Jesteś, byłaś z nim z przyzwyczajenia. Wtedy postanowiłem działać. Nie wtrącał bym ci się w życie, myślałem że jesteś z nim szczęśliwa, planujecie wspólną przyszłość. Zleciłem budowę tego domu, co prawda- podrapał się nerwowo po karku- sypialnia, salon, kuchnia czy schody i korytarze to wszystko było robione pode mnie z mojego pomysłu. Dopiero pokoje gościnne mają mniej- zaciął się jakby szukał odpowiedniego słowa- mroku w sobie. Budowałem go z myślą o nas, wiedziałem że nie będziesz chciała mieszkać w siedzibie, z powodu prywatności. Chodź tutaj, jest niewiele lepiej- parsknął pokazując podbródkiem na okno, za którym ochroniarze akurat robili obchód- ale przynajmniej nikt nie chodzi nam po domu. Za często- dodał. 

- Wiesz że czekałam na twój ruch? Byłam zbyt dumna aby się do ciebie odezwać pierwsza. Bo w końcu to ty zostawiłeś mnie- przewrócił oczami, czy on mnie w tej chwili lekceważy?- wiesz jak się poczułam?! Pierwszy raz w życiu zostawił mnie chłopak!

- Nie zostawiłem cię! Schowałem się w cień dla twojego bezpieczeństwa. 

- Dasz mi dokończyć?- nie czekam nawet na jego odpowiedź, kontynuuje swoją wypowiedź- czekałam na twój ruch, nawet gdyby ten facet nie próbował mnie uprowadzić, a ten od ciebie mnie uratować i przywieźć do ciebie. To nawet gdybyś ten enty raz stanął w progu mojego mieszkania bez wahania bym spakowała walizki i wyjechała razem z tobą byle gdzie, byle z tobą. A teraz dość tych czułych słówek, wstajemy. Bo coś mi się wydaje że możemy się spodziewać teściów dużo wcześniej niż jest wieczór koktajlowy. 

- Moich rodziców? 

- I moich Nathan.

-  A ciociunia będzie?- zapytał, a na jego usta wpłynął chytry uśmieszek. 

- Po twoim ostatnim kabarecie, tydzień temu to możemy się jej spodziewać najwcześniej za rok. 

- Ale kochanie! To wcale nie było specjalnie, nie moja wina że opiekowała się akurat tym chujem- powiedział na swoje wytłumaczenie. Wstał z łóżka, wsunął na siebie bokserki i spodnie. 

- To był jej sąsiad. Z resztą, wiesz dobrze że wszyscy nie mają ci tego za złe. Nikt jej nie lubi, moja mama nawet powiedziała że wizja odwiedzania siostry na cmentarzu wcale nie jest taka zła- brunet parsknął śmiechem. 

*************

Duży namiot rozciągał się w naszym terenie. Całe wydarzenie odbywa się w naszym ogrodzie, jest wystarczająco duży i przy pracy Henrik'a wystarczająco zadbany i piękny aby móc zrobić małą imprezę tuż przed ślubem. Oczywiście, nasi rodzice byli pierwsi bo już po drugiej, a na zaproszeniu wpisaliśmy szóstą. Moja mama wraz z teściową przenieśli moje rzeczy do pokoju gościnnego. Przez ich stereotypowe podejście do ślubów w noc przed ślubem kobieta nie moze spać z swoim narzeczonym. Tak więc, ja wylądowałam w pokoju obok, a Nathaniel został w naszej sypialni. Pierwotnie to Nathaniel miał wynieść się na jedną noc, lecz po jego awanturze że ani on ani ja nigdzie się nie ruszamy, nasze matki stwierdziły że po prostu pod jego nieobecność przeniosą moje rzeczy. Nasi goście, ci dzisiejsi oraz ci którzy będą jutro, mają zarezerwowane pokoje w hotelu, aby nikt nie przeszkadzał nam dzień po ślubie. Na początku to i my mieliśmy wynająć pokój dla nas na noc poślubną, lecz po przedyskutowaniu tego pomysłu, Nathaniel stwierdził że tą noc mamy pamiętać na długo, więc spędzimy ją w naszym domu. 

- Kurwa, co jest do diabła!- z sypialni usłyszeliśmy krzyk, a następnie ciężkie kroki po schodach. Gdy mój przyszły mąż pojawił się już obok mnie, złapał mnie za biodro i obrócił w swoim kierunku- możesz mi wytłumaczyć, gdzie do licha jest twoja suknia? 

- O to mój drogi, przyszły mężu. Pytaj się naszym mam, bo wszystkie potrzebne mi rzeczy w dniu jutrzejszym są w pokoju gościnnym- pocałowałam go w kącik ust i już miałam wychodzić z domu lecz powstrzymał mnie uścisk na moim ciele. 

- W którym? Zaraz będą z powrotem w naszej sypialni, tam gdzie jest ich miejsce. 

- Nasze mamusie zabrały klucz- parsknęłam, a brunet zacisnął szczękę. 

- Kurwa, twoje miejsce jest przy mnie- jego niski ton głosu sprawił że poczułam ciarki na ciele- idziemy- nasze dłonie splątał razem, w dwójkę wyszliśmy na zewnątrz przez drzwi tarasowe. 

- Boże, ile ochroniarzy. To konieczne?

- Już ci kiedyś coś mówiłem na temat Boga, maleństwo. Tak, to konieczne. A teraz udawaj że ich tu nie ma i baw się dobrze- podniósł nasze złączone dłonie, abym zrobiła obrót wokół siebie, dokładnie jakbyśmy tańczyli. Lekko popchnął mnie w kierunku kobiet- dołączę do was zaraz- oddalił się aby porozmawiać z ochroniarzami.

- Gdzie poszedł Nathaniel?- moja mama zadaje pytanie, podaje mi też kieliszek z szampanem. 

- Porozmawiać z ludźmi od siebie, pewnie o ochronie na weselu i ceremonii w kościele- biorę łyk trunku i rzucam jeszcze uważnym spojrzeniem po wszystkich gościach. Ta ostrożność, udziela mi się od Nathaniel'a. 

- Już jestem. Coś mnie ominęło?- sam złapał za lampkę z żółtawym napojem. 

- Nic szczególnego, pójdziemy usiąść? Zaraz podadzą pierwsze danie- ciemnooki przytaknął, ułożył dłoń na dole moich pleców, poprowadził do naszych miejsc.

- Nie znam połowy ludzi tutaj. 

- Sporo osób z mafii się w mieszało aby nie robić popłochu w twojej rodzinie, myślałem że ujrzę dzisiaj ciociunię- wyszczerzył się niczym wampir. 

- Ciociuni to ty nie zobaczysz, mój drogi- nie mogłam powstrzymać śmiechu. 

- Może przyjedzie powitać nasze dziecko na świecie? Błagam, musi przekonać się że w dziecku jej chrześnicy, płynie moja krew i jest to moje dziecko- teraz już nie kryliśmy się z śmiechem, paru ludzi, spojrzało na nas dyskretnie po czym rozglądali się dookoła aby sprawdzić co wywołało u nas taki napad. 

Po zapadnięciu zmroku, Paul włączył lampeczki które oświetlały prowizoryczny parkiet ustawiony na środku ogrodu.

- Zatańczy Pani ze mną, Pani Anderson?- narzeczony wystawił dłoń w moją stronę. 

- Oczywiście, Panie Black- ułożyłam swoją rękę na jego, a on ją lekko ścisnął i poprowadził nas na drewnianą podłogę. 

********************

Poprawa1-26.08.2020

Poprawa2-03.01.2023

AndersonWhere stories live. Discover now