Pov's Nathaniel
Dwa miesiące minęły, a tego pierdolonego ruska dalej nie ma. Po miesiącu odesłałem tą blondynę do Paul'a, gdy tylko ten wrócił z Rosji. Dostawałem kurwicy razem z Sky, ubierając się tak sztywno gdy tylko siedzimy w domu. Maria wzięła miesiąc urlopu, bo wylatuje do bratanka. Do oddziału ma też przylecieć Benjamim, którego Dylan wysłał do Ash'a, parę miesięcy temu. Ja miałem pojechać z Sophią do lekarza i odwiedzić moją siostrę. Scarlett dzisiaj rano wyjechała do swoich rodziców, ma wrócić dzisiaj wieczorem. Teściowa ma problem z jakąś firmą, a Sky pomaga jej to załatwić. Jeśli to nie pomoże, to ja się tam przejadę i problem będzie załatwiony w dwie sekundy. O szóstej obudziła mnie córka, która stała przy barierce łóżeczka i patrzyła na mnie tymi swoimi ciemnymi oczami. Ubrałem tego małego potwora i ją nakarmiłem. Teraz zapierdalała po podłodze, robiąc nam za mopa.
- Czuje kawę więc jestem!
- Co ty tu robisz idioto? Powinieneś ogarniać tego nowego- mruknąłem do przyjaciela, nawet nie odrywając wzroku od telefonu.
- Zluzuj majty tatuśku, wysłałem tam Dylan'a. Chodź tu mała księżniczko- podniósł moją córkę, na co wydała jęk niezadowolenia- Boże. Charakter to masz po starym, kapryśna po tatusiu.
- Odjeb się od mojej córki, pojebie- mruknąłem.
- Tata!- pisnęła niezadowolona. Spojrzałem się zaskoczony na dziewczynkę.
- Co ty się tak patrzysz? Jakbyś ducha zobaczył.
- Mała pierwszy raz coś powiedziała- wziąłem córkę na ręce.
- Serio? Nie wiesz co tracisz mała, mamę masz ładniejszą i dużo lepszą- uderzyłem go w ramie, na co się skwasił i potarł obolałe ramię. Sophia pisnęła szczęśliwa- twój chrzestny miał rację. Jesteś małą sadystką- puściłem dziewczynkę na podłogę. Popełzała do Alex'a, który miał w nią szczerze wyjebane, więc tylko zabrał ogon aby ta czasami go nie chwyciła.
- Zastanawiam się, jakim chujem masz jeszcze tą narzeczoną.
- No właśnie to jest zasługa mojego chuja, masz rację- podszedł do ekspresu i zrobił sobie kawę.
- Mógłbyś trochę poćwiczyć. Ile ty masz na wadze? Sześćdziesiąt?- zakpiłem.
- Nie każdy ma taki dar i wygląda jak jedna kupa mięśni, Nathaniel'u- zacmokał.
- Odejdź ode mnie pedale.
- Przyznaj, że cię pociągam. Poleciałbyś na mnie, jestem tego powiem. Przecież ja jestem taki seksowny.
- Z kim ja, kurwa, się zadaje- burknąłem załamany.
- Już nie udawaj, chciałbyś to ciałko zobaczyć nago i w swoim łóżku- ja kiedyś go rozpierdole- przeleciałabyś mnie, ja wiem o tym. Niestety muszę cię zasmucić, jestem w stu procentach hetero.
- A ja, kurwa, jestem pedałem! Mając do chuja żonę i dziecko.
- Kto jest pedałem?- jeszcze mi tego tutaj brakowało.
- Dobra, skoro już jesteście. To wujek oraz chrzestny zajmą się małą tak aby ona nie płakała. Na kanapie macie pampersa, macie ją przebrać i ubrać w ubranka, które leżą koło pieluchy- wszedłem na górę aby się przebrać. Zdjąłem dresy. Zamiast tego ubrałem trzyczęściowy, czarny garnitur. Zszedłem na dół, w salonie Dylan wraz z Max'em siedzieli nad Sophią, a w dłoni trzymali czystą pieluchą- co wy odpierdalacie?
- Jak ja mam jej to założyć? Nie uczyli mnie tego w kursie na mafiose- wzdycham. Zabieram pampersa i szybko go zmieniam. Ubrałem ją.
- Ja wychodzę, zamknijcie drzwi jak będziecie wychodzili. Nie rozpierdolcie domu- wziąłem Sophie na ręce- nie ruchajcie się w mojej sypialni, ani na kanapie. A już w ogóle w pokoju małej- nie czekając na odpowiedź, wyszedłem z domu. Sophii zapiąłem w foteliku, a sam siadłem na miejscu kierowcy.
***
Zaparkowałem przed blokiem w którym opłacałem mieszkanie mojej siostry. Wyjąłem wózek z bagażnika i dziecko z fotelika. Mała pisnęła kiedy włożyłem ją do gondoli, za chwile i tak zaśnie. Po ośmiu miesiącach miała poznać swoją ciocię, choć i tak obawiałem się, że to za szybko. Zamknąłem samochód, wszedłem do budynku i windą wjechałem na czwarte piętro. Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi. W progu stanęła kobieta, która nie wyglądała tak samo jak parę miesięcy temu. Jej włosy były w lepszym stanie. Upięła je na czubku głowy. Długa czarna hiszpanka, niemal się za nią ciągnęła. Nawet się pomalowała.
- W końcu mnie odwiedziłeś- przytuliła mnie na powitanie- gdzie masz Sky?
- Moja żona pojechała do swoich rodziców, musiała im pomóc- Lucy przytaknęła i wpuściła nas do środka.
- Chcesz coś do picia?
- Możesz zrobić mi kawę- kobieta poszła do kuchni, a ja wyciągnąłem córkę z wózka. W kieszeni marynarki miałem malutkie gumeczki. Związałem jej ciemne włoski w dwa kucyki. Oparła się o mój tors i z zaciekawieniem oglądała otoczenie. Sophia była spokojnym dzieckiem, nigdy nie sprawiała problemów, prócz conocnych pobudek bo księżniczka jest głodna, albo ma pełną pieluchę. Zazwyczaj siedziała u mojej żony na biodrze i patrzyła co robi jej mama, mogła siedzieć też w wózku, albo w krzesełku do karmienia i spokojnie czekała aż ją stamtąd wyciągniemy. Kiedy siedziała na moich kolanach, po prostu się o mnie opierała i rozglądała się. Sky jest przekonana, że to cisza przed burzą i potem da nam popalić, jak robiła to przez pierwsze miesiące życia.
- Twoja kawa- postawiła na stole dwa kubki, usiadła obok mnie i spojrzała na dziecko- hej Sophia- powiedziała spokojnie nie chcąc jej wystraszyć. Mała brunetka spojrzała na moją siostrę, a potem na mnie jakby upewnić się, że jest dobrze. Kobieta wyciągnęła do niej dłoń, a ta złapała za jej palec i oplotła go małą rączką. Zeszła z moich kolan i poraczkowała po kanapie. Usiadła obok swojej cioci i złapała za jej bransoletkę.
- Nie Sophia, nie wolno- powiedziałem twardo. Puściła ozdobę spojrzała się na mnie, wykrzywiła twarz w grymasie i się rozpłakała.
- Tata- wyjęczała i wyciągnęła ręce ku mnie.
- Chodź tu mała histeryczko- wziąłem ją na ręce, wtuliła się we mnie, ale rączkę wyciągnęła do mojej obrączki- o nie, proszę Pani. Jak mi ją zdejmiesz, to twoja mama się ze mną rozwiedzie i co wtedy będzie?
- Mogę?- spojrzałem na córkę która zdążyła się uspokoić. Podałem ją siostrze, Sophia ułożyła się wygodnie na jej ramieniu i zamknęła oczy.
- Jak ci idzie?- zapytałem.
- Jest cudownie- oderwała wzrok od dziewczynki- dzięki temu, że nie muszę płacić za mieszkanie to odkładam pieniądze abym mogła już od następnego roku płacić za nie sama. Spłacam kredyt, złożyłam pozew o rozwód, a w następnym tygodniu mam ostatnią rozprawę o odzyskanie Ivy. Dzisiaj była u mnie Pani kurator i była pod wrażeniem warunków mieszkalnych. Urządziłam nawet jej pokoik.
- Cieszę się, że wychodzisz na prostą.
- Gdyby nie ty i twoja żona nie wyszłabym z tego. Ty płacisz mi za mieszkanie, a Scarlett załatwiła mi pracę u siebie w firmie.
- Kto prowadzi twoją sprawę?
- Alex- odpowiedziała i się lekko zarumieniła.
- Czy ty z nim romansujesz?- zapytałem. Spojrzała na mnie zaskoczona.
- Byłam z nim na kawie, jest cudowny, ale wybacz nie będę rozmawiała z bratem o takich rzeczach- zaśmiałem się i upiłem łyk kawy. Jeszcze złapać tego pierdolonego ruska i wszystko zacznie się powoli układać.
*****
13.08.2023

YOU ARE READING
Anderson
RomanceSky przeprowadza się do brata aby skończyć najlepszą szkołę. W dużym mieście jest to jednak bardziej możliwe. Nie spodziewała się jednak że kumpel jej brata wyzna jej miłość. Scarlett jednak nie wie kim jest jej brat i jego przyjaciele. Czy dziewczy...