26. Dobrze, postaram się

3.6K 66 9
                                    

Pov's Sky 

Luke wyjechał na dwa dni wraz z blondynką pozostawiając nas znowu samych. Nie żeby nam to przeszkadzało. Gdy wyjeżdżali nie obyło się bez komentarzy Nathana aby nie wrócili w trójkę i oby nie został wujkiem za dziewięć miesięcy. Nathan jeszcze śpi, a ja postanowiłam spotkać się z Rose. Jako dobra dziewczyna zrobiłam chłopakowi śniadanie i zostawiłam liścik na stole aby mnie nie szukał tak jak kiedyś. Poszłam na zakupy nie dając mu informacji przed, a on myślał że mnie znowu ktoś porwał i zwołał chłopaków aby mnie szukali. Do tej pory pamiętam minę Nata kiedy zobaczył mnie na kanapie w salonie oglądającą telewizje. Ubieram buty, przerzucam torebkę przez ramię i wychodzę z domu. Oczywiście że pożyczam auto od bruneta. Obracam w dłoniach kluczyki do czarnego mercedesa. Nim mi się jednak najlepiej jeździ. Siadam na miejscu kierowcy i ustawiam sobie fotel bo teraz to ja nawet rękami do kierownicy nie sięgam. Wyjeżdżam z garażu i wjeżdżam na ulice. Dziwnie się czuje w tak dużym samochodzie lecz jest ono strasznie wygodne. R8 boje się jeździć, a resztą samochodów nie jechałam nawet jako pasażer więc nie będę wsiadała za kółko bo nawet nie wiem jak się tym jeździ. Znaczy no wiem ale żeby się nie okazało że wsiadłam do auta które ma ponad sześćset koni mechanicznych.  Zamyślona nawet nie orientuje się gdy podjeżdżam pod galerię, parkuje na wolnym miejscu i piszę wiadomość do Rose gdzie jest. Po chwili otrzymuje wiadomość zwrotną że właśnie zaparkowała. Zabieram torebkę i wysiadam z auta. 

- To co na podbój sklepów?- koło mnie jest już brunetka. 

- Lecimy- uśmiecham się. 

Pov's Nathaniel

Otwieram leniwie oczy, przeciągając się po łóżku. Zrzucam z siebie śnieżnobiałą pościel i wstaje z łóżka. Ubieram dresy i schodzę po schodach na dół. Wchodzę do kuchni gdzie zapewne jest brunetka, lecz tym razem jej nie ma, Na stole stoi talerz z goframi wraz z kartką. Biorę do ręki biały materiał i zaczynam czytać. 

                                                                                      Nathan!

   Pojechałam na zakupy z Rose, wrócę gdzieś po południu. Wzięłam mercedesa.

                                                                                     Kocham cię
       Sky. 

Gdy tylko przeczytałem słowo "pojechałam" już wiedziałem że wzięła suv'a. Audi by nie wzięła bo boi się nią jeździć. A resztą nie miała okazji aby jechać. Siadam przy stole i zaczynam jeść posiłek przygotowany przez brunetkę. Po śniadaniu wszedłem po schodach, a następnie do garderoby. Zdjąłem z siebie dresy, ubrałem czarne jeansy i tego samego koloru koszulkę. Na prysznic nie mam czasu. Szybko zbiegłem po schodach, ubrałem buty i wyszedłem z domu. Wsiadam do czarnego samochodu i ruszam z miejsca. 

***

- Jak wszyscy wszystko wiedzą to możemy jechać- razem z chłopakami wychodzimy z budynku i wsiadamy do swoich samochodów. Ruszamy w kierunku miejsca w którym mamy zrobić napad na inną mafie przy okazji ją zlikwidować. 

Po dwóch godzinach jazdy jesteśmy na miejscu. Według planu najpierw wchodzą chłopaki, a potem dopiero ja. 

Od samego początku nie jest dobrze, mamy małą przewagę ludzi, a wsparcie będzie dopiero za dziesięć minut. Po chwili podbiega do mnie dwóch, jednym zajmuje się Paul. Przez chwilę nieuwagi dostaje nożem prosto w brzuch. 

Pov's Sky 

Zadowolona wracam z zakupów. Kupiłam to co chciałam, a nawet bluzę dla Nathana. Tak mi się podoba że nie mogłam jej nie kupić. Parkuje i wysiadam z samochodu. Wchodzę do domu i odkładam wszystko w garderobie. Schodzę na dół i widzę tą samą kartkę którą zostawiłam rano dla Nathana. Miałam ją wyrzucić lecz zauważam pismo Nathaniela. Piszę że pojechał na misje i wróci wieczorem. Wzdycham i wrzucam kartkę wcześniej drąc ją na mniejsze kawałeczki. Wyciągam patelnie z zamiarem zrobienia obiadu. 

Po godzinie obiad był już gotowy. Teraz minęły cztery, a Nata nadal nie ma. Po chwili słyszę dzwonek do drzwi. Pewnie znowu Nathan zapomniał kluczy. Otwieram drzwi i widzę trójkę mężczyzn. Dwóch których kompletnie nie znam, a po środku zmasakrowany Nat. 

- Kurwa- mówię cicho- połóżcie go w salonie- odsuwam się im w drzwiach. Mężczyźni musieli być tutaj wcześniej bo bez mojej pomocy, bez problemu trafiają do salonu. Kładą go delikatnie na kanapie i się prostują. 

- Dziękuję- mężczyźni jedynie skinęli głową i wyszli- w co tyś się wpakował co?- idę do łazienki po apteczkę. Wracam do pomieszczenia z pudełkiem. Otwieram pudełko i kucam obok niego. Nalewam środek odkażający na gazik i zaczynam delikatnie przemywać jego rany na twarzy. Gdy już skończyłam odrzucam zużyty gazik obok- ale teraz kochanie musisz mi pomóc- złapałam za krańce koszulki i z jego małą pomocą ją ściągnęłam. Moim oczom ukazała się rana zapewne po nożu. Biorę następny gazik nasączony odkażającym płynem i zaczynam oczyszczać ranę. Na całe szczęście nie jest ona głęboka. Opatruje ją odpowiednio i wstaje. Odnoszę apteczkę, a śmieci wyrzucam do kosza- jesteś głodny?- pytam na co przytakuje. Idę do kuchni i nakładam makaronu z kurczakiem i warzywami. Biorę widelec i idę do salonu. Znowu kucam przed kanapą i nakładam trochę posiłku na widelec. Uważnie aby niczego nie wysypać karmię mężczyznę dopóki jedzenie w misce się nie skończyło- chcesz jeszcze?- chłopak kiwa głową więc odkładam miskę na pobliski blat- prześpij się- nakrywam go kocem, składam buziaka na jego ustach i już miałam wychodzić ale przerwał mi w tym. 

- Połóż się obok- jego głos jest strasznie zachrypnięty. 

- Ja nie wiem czy to dobry pomysł- waham się. 

- Proszę- wychrypiał. 

- Dobrze ale najpierw weź to- podaje mu tabletkę przeciwbólową i butelkę z wodą. Z moją pomocą brunet połyka tabletkę. Odkładam wszystko na stolik i jak najdelikatniej potrafię kładę się obok niego. Nathaniel obejmuje mnie ręką na co przymykam oczy, a już po chwili zasypiam. 

***

Budzę się pierwsza. Delikatnie wstaje aby nie obudzić Nathana i idę do kuchni. Robię dwie herbaty oraz kolację. Gdy już skończyłam stawiam wszystko na stoliku i delikatnie potrząsam jego ramieniem. 

- Wstawaj, zrobiłam kolację- brunet otwiera oczy i powoli siada- jak się czujesz?- pytam i podaje mu talerz. 

- Lepiej niż wcześniej, dziękuje- uśmiecham się na te słowa. 

- Co się tam tak właściwie stało? 

- Mieliśmy zlikwidować inną mafie, lecz nie za dobrze ustaliliśmy ludzi. Ich było niewiele mniej, wsparcie dojechało dopiero po dziesięciu minutach i jakoś musieliśmy sobie radzić. Ale udało nam się- mówi zadowolony.

- Obiecaj że już nie będziesz pakował się w takie niebezpieczeństwo. 

- Skarbie, nie mogę ci tego obiecać. 

- To chociaż obiecaj że się postarasz- nalegam. 

- Dobrze, postaram się- mówi, a na moje usta wpływa wielki uśmiech. 

**************

Poprawa1-18.08.2020

Poprawa2-16.10.2021

AndersonWhere stories live. Discover now