Rozdział 4

3.7K 198 15
                                    

– Malfoy, ostatnio coś często się spotykamy. Śledzisz mnie? – zapytała lekko rozbawiona, jednak tym swoim ironicznym tonem.

– Chciałabyś Granger, naprawdę chciałabyś – odpowiedział z prychnięciem. Nie mógł przecież powiedzieć jej „Tak Granger, śledzę Cię, bo jestem łowcą, który ma chronić twoje życie".

– Słyszałeś o śmierci Amandy? – zapytała już poważnie – to naprawdę okrutne! Była taka młoda... tyle życia przed nią. W dodatku jej ciało podobno było całe zmasakrowane. Tak jak kilka poprzednich. Mówi się, że to jakiś seryjny morderca! – mówiła z przejęciem nie pozwalając mu nawet odpowiedzieć na zadane, na początku wypowiedzi pytanie.

– Skąd znasz tyle szczegółów? – zapytał z konsternacją. Jeśli Granger zacznie w tym grzebać jego praca będzie mocno utrudniona.

– Jestem ordynatorem w Mungu! Uzdrowicielem, magomedykiem... przecież wszystkie sekcje są wykonywane u nas. Co prawda to mugolki, ale z czarodziejskimi zdolnościami, więc oczywistym jest, że trafiają do nas – odpowiedziała jakby było to naprawdę oczywiste. Dla niego nie do końca było. Ten istotny fakt naprawdę mu umknął. – Draco.... Ty coś wiesz – sam dźwięk tego jak wypowiada jego imię sprawił, że dreszcze przeszły mu po całym ciele. Nie pytała go, znowu stwierdzała fakty, o których on nie mógł jej powiedzieć.

– To chyba oczywiste, że wiem? Przecież jestem aurorem – odpowiedział pewnie mierząc ją wzrokiem. Dzisiaj wyglądała równie elegancko.

– Nie rozumiem też dlaczego nagle dano nam podwójne dormitoria? Mcgonagall tłumaczyła to jakimiś niebezpiecznymi oparami w kilku z nich, ale jakoś nie mogę w to uwierzyć. W moim było wszystko w porządku – dodała analizując dalej. Kroczyli właśnie do ich wspólnego pokoju. To był oczywiście pomysł Pottera. By aurorzy mogli pilnować swoich obiektów przez dwadzieścia cztery godziny siedem dni w tygodniu. Nie żartował, więc i oni poważnie potraktowali swoje zadanie. Draco już kilka dni temu sprowadził pół swojego oddziału do zamku. Wybrał najlepszych kadetów. W takim tempie będzie musiał prowadzić rekrutacje dwa razy do roku, bo w jednostce zabraknie łowców.

– Nie martw się, jutro będziesz miała spokój na kilka dni – odpowiedział z kpiącym uśmiechem. Hermiona spoglądała na niego jednak z niepokojem.

– Wyjeżdżasz? – zapytała niemal ze smutkiem. Przywykła już do jego obecności.

– Tak. Muszę wykonać pewną misję dla ministerstwa. Ale nie martw się, spędzisz trochę czasu ze starymi kumplami. Potter i ten knut wart Wesley chętnie się Tobą zajmą – dodał krzywiąc się na samą myśl o rudowłosym czarodzieju, ona o dziwo wykonała taką samą, jak nie gorszą minę. Zmrużył pytająco oczy. Próbował ją rozgryźć. W końcu zrozumiał – Ty nienawidzisz Wesleya. Już nie jesteś w nim zakochana – Teraz to on stwierdził. Ona odwróciła wzrok w stronę okna. Nie chciała by zobaczył jej ból, który kryła głęboko w sercu. Nadal do końca mu nie ufała, bała się, że kiedyś wykorzysta chwilę jej słabości. – Granger... przecież wiesz, czarownico ty wiesz, że on nie był ciebie wart – podszedł do niej i sam nie wiedział jak się zachować. Przytulić? Poklepać po ramieniu? Otrzeć łzy, które tak uparcie próbowała ukryć? Nie miał w sobie tych wszystkich czułych odruchów. Jednak naprawdę było mu jej szkoda. Nie, nie żal. Nie litował się nad nią, współczuł. W końcu przemógł się i lekko odgarnął jej długą już grzywkę za ucho i otarł jedną samotną łzę, która płynęła po jej rumianym policzku.

– To boli Draco... boli, bo skrzywdził mnie. Naprawdę cholernie mnie skrzywdził. To nawet nie chodzi o to, że zostawił. Wolałabym, naprawdę uwierz, że wolałabym by przyszedł, któregoś dnia i powiedział „Hermiona nie kocham Cię już. Z nami koniec". On bawił się moimi uczuciami. Był ze mną, a za plecami miał Lavender Brown. – jej słowa były gorzkie, wręcz ociekały wszystkimi negatywnymi emocjami które czuła. Teraz już kompletnie był skołowany i nie wiedział co ma zrobić. Nigdy nikogo nie pocieszał. Nie wiedział nawet jak to zrobić.

NIGHT HUNTERWhere stories live. Discover now