Rozdział 23

2.6K 134 16
                                    

Młody, blond arystokrata obudził się bardzo wcześnie. Tak naprawdę nie spał prawie całą noc. Obserwował ją. Jej włosy rozrzucone po poduszkach, miarowy oddech, zaciśnięte powieki, pod którymi krył się karmel. Musiał przyznać sam przed sobą, że była piękna. Niebanalna, miała w sobie klasę, która była zmysłowa. Nie znał drugiej takiej kobiety. Niby niepozorna, a jednak tak pociągająca.

Draco Malfoy o szóstej rano w łóżku Hermiony Granger był rozdarty, niepewny. Był tak blisko niej, a jednak tak odległy. Wiedział, że kobieta, która śpi obok niego nie jest typem, który można zostawić po upojnej nocy bez choćby jednego słowa. Wiedział też, że kartka pozostawiona na poduszce z pustymi, nic nie znaczącymi słowami również nie załatwi sprawy. Nie potrafił jednak wyobrazić sobie, że budzi się w jego ramionach. Mówi dzień dobry i pyta jak się spało bowiem nigdy nie był w takiej sytuacji. Draco Malfoy nigdy nie budził się z kobietą u boku zostając z nią dłużej niż to konieczne. Dlatego, gdy burza jej włosów zaczęła znikać z poduszki, a karmel ukazał się by pochłonąć jego stal w swoją lepką toń, był przerażony.

– Zostałeś - powiedziała spokojnie niemal bez zaskoczenia.

– Nie jesteś kobietą na jedną noc, którą zostawia się bez słowa - odpowiedział po chwili to co niedawno tylko myślał. Widział zmarszczki na jej czole, gdy jej trybiki budziły się do pracy.

– A kim więc jestem? - Zapytała. Musiała zadać to trudne pytanie, na które nie znał odpowiedzi. Albo myślał, że jej nie zna. Wszak przecież chodziło o jego uczucia.

– Nie wiem Hermione... - odpowiedział szczerze, choć z nieukrywanym zagubieniem w tych wszystkich emocjach, których nigdy nie odczuwał.

– Draco, proszę chodź tu - powiedziała nad wyraz spokojnie. Jakby jej te emocje nie dotyczyły. Spojrzał na nią zaskoczony, próbują rozgryźć o co jej chodzi, czego oczekuje. Niestety, wpadł. Nie potrafił jej odmówić, dlatego przybrał pozycję półsiedzącą. Oparł się o miękkie, welurowe wezgłowie łóżka, a nogi wyciągnął wzdłuż wyprostowane. Ona zaś od razu położyła się na jego klatce piersiowej na wznak, tak by patrząc w górę widzieć jego oczy - Boję się ślubu z Teodorem - usłyszał po chwili, spoglądała w sufit, gdyż on oparł głowę o zagłówek pogrążony w swoich myślach i wyrwany z nich przez jej słodki głos.

– Dlaczego? - zerknął na nią jakby chciał obserwować emocje, które zaraz pojawią się na jej twarzy, gdy zacznie to rozważać.

– Bo... nie znam go. Nie wiem jak będzie mnie traktować, czy w ogóle będziemy ze sobą rozmawiać? A może będzie udawać, że mnie nie ma? Czy spokojnie będę mogła po wszystkim odejść? Nie wiem czy tak po prostu da mi rozwód, a może będziemy musieli się pokłócić o nieistniejące? Przeraża mnie, że mam się bawić w dom z obcy człowiekiem - rozważała każdą myśl, jej wypowiedź była szczera, niepoukładana, jakby dzieliła się z nim prostymi myślami wyjętymi z jej głowy.

– Porozmawiaj z nim o tym - odpowiedział jakby było to najprostsze na świecie. Jedna mężczyzna doskonale wiedział, że nie było.

– A ty? - patrzyła na niego chcąc złapać jego spojrzenie.

– Co ja? - zapytał jakby nie wiedział o co chodzi kobiecie. Doskonale jednak wiedział, po prostu chciał odwlec odpowiedź.

– W co ty się wplątałeś? - zapytała spokojnie, jej oczy cały czas były wbite w jego oblicze. Mężczyzna niemal bezwiednie zaczął bawić się jej włosami, gdy rozmyślał nad odpowiedzią. Zaczął dopiero po chwili.

– Ja w nic. Moja rodzina uznała, że przed swoją śmiercią zrobi mi przysługę i przyrzecze mnie klątwą miłości, kobiecie która podobno ma być miłością mojego życia - ironia biła z jego wypowiedzi. Żal pomieszany z irytacją również. Draco cały czas starał się rozgryźć tę sytuację. Była trudna. Musiał ożenić się z kobietą, którą naprawdę kocha inaczej... umrze. Po prostu. W miłości ukryto śmierć. Czy właśnie tym jest miłość? Powolnym procesem, który bezboleśnie ma nas poprowadzić w ręce kostuchy?

NIGHT HUNTERWhere stories live. Discover now